aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

"Róbta co chceta"

12 marca 2004

Kontrowersyjne hasło "Róbta co chceta" Jerzego Owsiaka,  nabiera nowego znaczenia, w ciągle pogarszającej się sytuacji na polskim rynku pracy.

Jaka jest obecna sytuacja na rynku pracy, chyba nikogo dziś w Polsce nie trzeba uświadamiać. Że ten stan rzeczy, stał się już w zasadzie jednym z ważniejszych problemów na skalę państwa, to też chyba wszyscy w Polsce zdążyli się zorientować. Naturalnym wnioskiem wynikającym z powyższych spostrzeżeń wydaje się, że obywatele maja prawo żądać od władz państwowych, by te skutecznie zajęły się rozwiązaniem tego  trudnego problemu. Jednakże, co zadziwiające, śledząc wiadomości przekazywane przez media, coraz częściej można odnieść wrażenie, że nasze państwo zajmuje się w zasadzie jedynie zliczaniem bezrobotnych i dystrybucją różnego rodzaju świadczeń socjalnych, im samym, czyli bezrobotnym, doradzając zaś, by  wzięli sobie do serc hasło "Róbta co chceta" i przestali wreszcie zawracać mu, czyli państwu, głowę problemem nie do rozwiązania.

Aby być sprawiedliwym, należy przyznać, że jednak mimo wszystko niektórzy urzędnicy, z wielkim poświęceniem i zaangażowaniem starają się rozwiązywać ów problem. Pytanie tylko, czy bez jasnej, konkretnej i bezkompromisowej polityki zwalczania bezrobocia, urzędnicy ci nie polegną na polu chwały. Opracowaniem takiej polityki, jak też zapewnieniem środków na jej realizację, a także mechanizmów kontrolnych nad jej realizacją powinny się zająć najwyższe władze państwowe. Program walki z bezrobociem musi stać się priorytetowym zadaniem władz państwa i musi on być wspierany przez wszystkie siły polityczne.

Nie sposób nie zgodzić się z ostatnimi spostrzeżeniami Gazety Prawnej, że urzędy pracy, zamiast wspomagać aktywność bezrobotnych, zostały sparaliżowane zadaniami, do których nie były powołane. Słuszności tego twierdzenia dowodzą liczby: na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu wydano zaledwie 8,2 proc. środków z Funduszu Pracy, podczas gdy zasiłki i świadczenia stanowiły ponad 85 proc. w strukturze wydatków. Podczas gdy w Polsce w 2002 r. na jednego pośrednika pracy przypadało 2 tys. 385 bezrobotnych, a na jednego doradcę zawodowego ponad 7,1 tys. osób bez pracy, to urzędnik europejski obsługiwał około 300 osób.

Powodów takiej sytuacji jest wiele, a za główne można uznać brak odpowiednio wykwalifikowanych urzędników oraz fakt, iż większość zadań spoczywa obecnie na powiatowych urzędach pracy, których możliwości w pośredniczeniu są ograniczone jedynie do powiatu. Powoduje to, że  pracodawcy, wolą innymi metodami, niż za pośrednictwem urzędów pracy szukać pracowników, zaś sami bezrobotni również nie szukają pracodawcy w urzędzie.

Światełkiem w tunelu wydaje się być uchwalenie ustawy o promocji zatrudnienia, nad którą niebawem zacznie pracować Sejm. Tak na marginesie, to ciekawe dlaczego dopiero teraz. Miejmy nadzieję, że pozwoli ona na stworzenie profesjonalnej służby zatrudnienia, która nie musiałaby zajmować się realizacją całej "socjalnej nadbudowy" (zasiłki, zapomogi itp.), a jedynie realną pomocą bezrobotnym w znalezieniu zatrudnienia.

Tymczasem jednak bezrobocie nadal rośnie. Jak podał GUS w styczniu stopa bezrobocia wyniosła 20,6 proc. osób aktywnych zawodowo, czyli ok. 3,3 mln Polaków. Przez ostatni miesiąc przybyło ponad 117 tysięcy bezrobotnych. Ale jak pociesza Jerzy Hausner - szef resortu gospodarki i pracy: Wzrost bezrobocia jest sezonowy. Grudzień i styczeń to zawsze najgorsze miesiące dla rynku pracy. I od razu dodaje, ku uldze społeczeństwa: ...mam lepsze informacje dotyczące lutego. W pierwszej połowie tego miesiąca liczba bezrobotnych wzrosła jedynie o 9 tys.

Jak podaje Rzeczpospolita, istnieje szansa, że środki z unijnego Europejskiego Funduszu Społecznego - 1,5 mld euro w latach 2004 - 2006 pozwolą na redukcję bezrobocia. Tyle tylko, że programy ich wykorzystania muszą powstać w urzędach pracy, które i tak mają już co robić, a poza tym, jak przyznają niektórzy ich urzędnicy, nie są one do tego zadania przygotowane.

Pisać o bezrobociu można by jeszcze długo. Cóż jednak to zmieni? Myślę, ze na końcu tego felietonu należałoby umieścić jakąś konstruktywną radę - pocieszenie dla całej rzeszy bezrobotnych. Chciałoby się wskazać jakiś kierunek wyjścia z kryzysu, łatwą receptę na poprawę sytuacji na rynku pracy. Niestety nie ma takich łatwych rozwiązań, bo bezrobotnych w Polsce są ponad 3 miliony, a każdy z nich ma odmienna sytuację osobistą czy ekonomiczną. Dlatego zdecydowałam się pójść na łatwiznę i pokuszę się o radę dla znacznie mniejszej liczby osób, a mianowicie dla członków rządu oraz parlamentarzystów. Moja rada i jednocześnie prośba do naszych władz to:

Panowie i Panie "róbta co trzeba!"


POWIĄZANE

25.04.2024 r. odbędzie się protest ostrzegawczy. Zacznie się o godzinie 10.00 i ...

W dzisiejszych czasach, kiedy życie w coraz większym stopniu przenosi się do cyf...

22 kwietnia NCBR ogłosiło nabór wniosków na wspólne projekty naukowców i przedsi...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę