aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Rozmawialiśmy z Mirosławem Maliszewskim

3 grudnia 2015
Piątkowe propozycje Brukseli nie tylko producenci rolni przyjęli - delikatnie mówiąc -  ze zdziwieniem. Wszyscy zastanawiają się z jednej strony – co dalej, ale też wszyscy zainteresowani są zgodni – takie stanowisko zakrawa na kpinę.

Nie takie były ustalenia…
Zapytany na gorąco o swoje refleksje prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski, na wstępie rozmowy podkreślił: - po wcześniejszych rozmowach z  komisarzem ds. rolnictwa Dacianem Ciolosem i komisarzem ds. handlu Karlem de Guchtem byliśmy przekonani, że wszystkie ustalenia zmierzają we właściwym kierunku, a przyjęte rozwiązania będą korzystne dla rolników. Niestety piątkowe decyzje bardzo nas rozczarowały. Przede wszystkim zadeklarowana kwota nie zgadza się z początkowymi propozycjami. 125 mln EUR miało być pulą na pokrycie pierwszych potrzeb i środki te - w miarę potrzeb – miały być uzupełniane. Tymczasem w ostatnich decyzjach Bruksela stwierdza, że całkowite wsparcie finansowe UE nie przekroczy 125 mln EUR. Niezrozumiały jest także dla nas podział mówiący o tym, że z tej puli 82 mln EUR przeznacza się na wsparcie dla jabłek oraz gruszek, a 43 mln EUR na pozostałe produkty.

Kto pierwszy ten lepszy?...
Wsparcie finansowe przyznawane będzie w przypadku przeprowadzenia tzw. wycofania z rynku (tj. nieprzeznaczenia owoców i warzyw do sprzedaży), niezbierania lub zielonych zbiorów. Przy założeniach przyjętych w Brukseli i ograniczeniu puli wsparcia finansowego do 125 EUR rodzą się kolejne wątpliwości.
- Obawiamy się, że zasada „kto pierwszy – ten lepszy”, po pierwsze postawi nas w niekorzystnej sytuacji i dodatkowo może przyczynić się do niezdrowej i nie do końca uczciwej konkurencji – wyjaśnia dalej prezes Maliszewski. - Nietrudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś zacznie już dzisiaj zrywać niedojrzałe owoce z myślą
o biodegradacji, a w późniejszym terminie okaże się, że nie „załapał się” do tej puli i zostaje bez grosza zwrotu poniesionych kosztów. Z kolei ci, którzy podejmą ryzyko odczekania, aby zebrać pełnowartościowe produkty- próbując je sprzedać lub przekazać do bezpłatnej dystrybucji, też mogą się obawiać, że inni zrobią to wcześniej. I co najgorsze takie zasady prowokują „sprytniejszych” do kombinacji – np. zbierania nie w pełni wartościowych owoców i warzyw (niedojrzałych) z przeznaczeniem dla najuboższych. Co prawda kontrole powinny takim ekstremalnym sytuacjom zapobiegać, ale niestety ci „najsprytniejsi” mogą się okazać bardzo kreatywni – kosztem uczciwym producentów.

Równi i równiejsi…
Kolejna kwestia budząca zastrzeżenia wynika zarówno z wielkości, jak i sposobu udzielania wsparcia - wyraźnie dzielącego producentów, a nawet poszczególne kraje unijne między sobą. Chodzi m.in. o zapisy, że w przypadku wycofywania przez producentów indywidualnych określone stawki zostaną dodatkowo pomniejszone o 50%  - w przypadku przeznaczenia produktów na cele inne niż bezpłatna dystrybucja.
- Są kraje, które w stosunkowo niewielkim stopniu ucierpiały z powodu embarga. Mają jednak od dawna świetnie zorganizowany system organizacji producenckich.  – argumentuje prezes. - Te państwa znacznie szybciej wykorzystają wyznaczone 125 mln EUR niż Polska, w której rynek owoców i warzyw jest praktycznie na etapie organizacji i będziemy już na wejściu ustawieni w drugim szeregu  tego wyścigu do unijnego sejfu. Natomiast podział na rolników zrzeszonych i indywidualnych uważam co najmniej za pomyłkę. W szczególnie trudnej sytuacji znajdą się nasi producenci warzyw, gdzie zorganizowanie w grupy sięga ok. 2 proc. Zatem już na wejściu większość z nich skazana jest na 50 proc. stawki. Poza tym przyjmując nawet, że rekompensata wyniesie 100 proc. kwot, to i tak jest ona poniżej kosztów, które u nas w granicach złotówki.  Ale nawet patrząc bardzo optymistycznie -  że kwota oferowana przez UE będzie na granicy zwrotu kosztów produkcji – to przy 100 proc. stawce mamy przynajmniej szansę na przetrwanie i uruchomienie produkcji w przyszłym roku. Jednak pomniejszenie stawki o połowę, to postawienie rolników pod ścianą. Niewielu stać na dokładanie. Jak zatem mają przetrwać i za co przygotować uprawy w przyszłym sezonie ?

Dziwne terminy..
W piątkowych ustaleniach czytamy: wypłata wsparcia będzie mogła być realizowana po 16 października 2014 r. Wsparcie finansowe zostanie wypłacone do 30 czerwca 2015 r.
To kolejna niepokojąca kwestia.
- W tym miejscy należy przyjrzeć się kalendarzowi prac polowych – wyjaśnia dalej mój rozmówca. – Przykładowo, w sadzie już na przełomie stycznia i lutego zaczyna się cięcie drzew, a to już wiąże się ponoszeniem kosztów. Kolejne poważne wydatki ponosi się
w terminie kwiecień/maj, gdzie konieczne jest zastosowanie ochrony przeciwko szkodnikom. Tymczasem początkowy termin wypłacania wsparcia wyznaczono na 16 października tego roku, ale końcowy aż na 30 czerwca 2015 r. Może się zatem zdarzyć, że rolnik zostanie pozbawiony nawet tych minimalnych pieniędzy,  dających mu szansę na normalne zbiory w przyszłym sezonie. Czyli faktycznie straci nie rok, ale dwa lata dochodu, albo będzie się przed sezonem zadłużał, co rodzi dla niego kolejne zagrożenia. Dziwi zatem, że nie dostosowano terminu wypłat do prac  niezbędnych pod nowe zbiory.
Podsumowując całość – należy stwierdzić, że: - ustalenia podjęte w piątek w Brukseli stawiają cały ten mechanizm pod dużym znakiem zapytania.  Na pewno sprawy nie odpuścimy i będziemy dalej walczyli i równe prawa i godne traktowanie wszystkich rolników.

Mirosław Maliszewski - specjalnie dla ppr.pl

POWIĄZANE

Wczoraj o godzinie 9.00 odbyła się rozprawa w Sądzie Okręgowym w Szczecinie. Rol...

Ukrińskie media rozpisują się o wywiadzie, jakiego udzieliła Monika Piątkowska, ...

Prezydent Andrzej Duda z Małżonką udali się z wizytą do Stanów Zjednoczonych i K...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę