aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Skok na kasę po polsku

4 listopada 2004

Gdy przebrzmiały pierwszomajowe fanfary (chyba nie przypadkiem dzień ten obchodzono tym razem jak Nowy Rok) samorządowi urzędnicy rozejrzeli się dookoła. I zobaczyli góry pieniędzy, podane swoim regionom na tacy – tylko sięgać, od wieków nie spadła w tym kraju z nieba taka forsa.

Przez moment miałem nadzieję, że będzie to okazja, by na chwilę zapomnieć o wojnach na górze, dole i pośrodku, tylko szybciutko zacząć nadrabiać choćby największe braki. Te, które przypominają nam na co dzień, jak daleko jeszcze jesteśmy od cywilizowanego świata.

Niestety, przeoczyłem kolejki ambitnych urzędników, jakie natychmiast ustawiły się do Regionalnych Komitetów Sterujących. Wraz z nimi, według polityczno – kumoterskiego klucza weszło tam polskie piekiełko ze wszystkimi szykanami.
Wybór członków RKS był ponurym zwiastunem, co czeka nas dalej: tu miasteczka i wsie sprzysięgły się w głosowaniu przeciwko dużym miastom, ówdzie głosowano partyjnymi legitymacjami działaczy, którzy na budowie drogi, na przykład, nie byli nigdy w życiu – najwyżej na przecięciu wstęgi, kiedy resztki piachu zmieciono już w krzaki na poboczu.

Ale najlepsze nadeszło dopiero, gdy doszło do podziału pieniędzy . Okazało się, że Polak potrafi: tu obrócić na swoją modłę unijne mechanizmy rozdziału środków, wydawałoby się, gwarantujące elementarną sprawiedliwość.
W Wielkopolsce na przykład projekty oceniał dyrektor wojewódzkiego zarządu dróg. Ten sam, którego instytucji przyznano – zapewne przez przypadek - 90% dotacji na inwestycje komunikacyjne. Marszałek województwa do dziś dnia nie widzi w tym nic zdrożnego – ot, kaprysy demokracji.
Przegrał z kretesem jedyny projekt zgłoszony przez Poznań – cóż, że wysoko oceniony przez ekspertów (z jednym, wiadomym wyjątkiem), skoro jego realizacja na daje głosów w zapyziałych gminach, na które tak liczą radni województwa z zarządem tegoż na czele...

Ciekawe, jaki pogląd zaprezentuje w tej kwestii organ odwoławczy –Ministerstwo Infrastruktury?
Można i po małopolsku – gdy miasteczka i wsie się skrzykną, by dać po nosie Krakowowi. Wiadomo, metropolia i tak sobie poradzi, po co jej unijne pieniądze. To przekonanie trwa niezachwianie dotąd, aż jego wyznawca będzie zmuszony pojechać do stolicy regionu coś załatwić –wtedy na pewno nie obejdzie się bez przekleństw i wieszania wszelkich psów na ojcach miasta.
Zamiast łatania dziur w infrastrukturze – mamy awanturę z przepychem. Niby rodzinną, ale na środku ulicy – bo tutejszym kłótniom przyglądają się zgorszone nacje całego kontynentu. I założę się, że za chwilę padną pytania, czy pompowanie w polskie rozstaje ogromnych pieniędzy z kieszeni europejskiego podatnika ma w ogóle sens. Bo przecież oni i tak tylko się kłócą i zażarcie wydzierają sobie każdą złotówkę. A tam, gdzie się kłócą, zwykle nie udaje się nic zbudować.


POWIĄZANE

Jak pinformował na Sławomir Homaja z NSZZZ RI Solidarność, do tej pory w dopłaci...

Belgijski organ ds. zdrowia popiera nowe zasady edycji genów, inna jest opinia f...

Ishida Europe wprowadza na rynek ulepszoną serię wag kontrolnych, zaprojektowaną...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę