Tak zimnego lata na Mazurach nie było od dwudziestu lat. Na własnej skórze czują to właściciele gospodarstw agroturystycznych. - Turyści zarezerwowali miejsca i nie przyjechali - żali się jeden z nich.
Warmia i Mazury to nie tylko Kraina Tysiąca Jezior, to także kraina ponad trzech tysięcy gospodarstw agroturystycznych. Gospodarstw, które jak na razie, nie mogą liczyć na zarobek. - Na kokosy za zimno - śmieje się właściciel jednego z nich.
I co z tego?
Alina Kowalska ze wsi Szałkowo koło Iławy w swoim gospodarstwie nad
Jeziorakiem może gościć 10 osób. Letnicy jednak jej nie rozpieszczają. -
Co z tego, że mamy sprzęt pływający dla gości i dobrze karmimy, skoro pogoda
jest beznadziejna i odstrasza turystów - mówi pani Alina. - Swoje robi
też konkurencja, której z roku na rok przybywa.
Narzeka też
Zofia Traskowska, która prowadzi gospodarstwo agroturystyczne w Dorotowie nad
Jeziorem Wulpińskim.
- Ludzie po prostu nie przyjeżdżają, choć wcześniej
zarezerwowali miejsca. Jedynie Niemcy jak już wcześniej się zdeklarują, że
przyjadą, to zawsze są - twierdzi. - A tak w ogóle, to z roku na rok
jest gorzej.
Na niespotykane w lipcu pustki
narzekają też w Pluskach nad Wulpińskim. - Od kilku lat wynajmuje łóżka turystom i muszę
przyznać, że w tym roku jest ich zdecydowanie mniej - mówi Izabela
Grzybowska z Plusek. - A kto przyjeżdża? Głównie Warszawa, ale także
Śląsk.
Krótki sezon
Zdaniem Małgorzaty Chojnowskiej, która
prowadzi agroturystyczne gospodarstwo "U Przyjaciół" we wsi Ublik w powiecie
piskim, oprócz pogody, na letników odstraszająco działają też ceny.
-
Ludzie dzwonią, a gdy dowiadują się, jaka jest cena, przeciętnie 30 zł za
nocleg, mówią: co? tak drogo? Niestety, strasznie biedniejmy - zauważa
Chojnowska. - Na ceny narzekają przede wszystkim ludzie z Olsztyna
i Białegostoku. Warszawiakom to się raczej nie zdarza.
"U Przyjaciół" liczą jednak, że ruch w interesie zacznie się po 15 lipca. - Zawsze tak było, więc mam nadzieję, że teraz będzie podobnie. Choć z drugiej strony sezon jest u nas wyjątkowo krótki. Po 20 sierpnia turystów już nie uświadczysz - dodaje Chojnowska. - Potem od połowy września ludzie przyjeżdżają na weekendy. Wiadomo: grzyby, ryby.
Ruch w "Kozim Dworze"
Na małe zainteresowanie
letników nie narzeka Andrzej Kłoczewski, który w Gietrzwałdzie prowadzi
gospodarstwo agroturystyczne "Kozi Dwór". - Cały czas mamy komplet
- cieszy się. - Jak to robimy? Mamy
po prostu renomę i doświadczenie w prowadzeniu gospodarstwa.
Kłoczewski dodaje, że na własnej skórze odczuwa już skutki integracji Polski z Unią Europejską. Jego gospodarstwo odwiedzają Holendrzy i Niemcy. - Na Zachodzie zaczęli sobie zdawać sprawę, że tu nie jest już Dziki Zachód, że tu nic im nie grozi - mówi Kłoczewski.
Nie załamujemy jeszcze rąk
(Mariola Platte, prezes
Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia Agroturystycznego)
Nawet największe atrakcje nie pomogą, by w tak fatalną pogodę przyciągnąć turystów. W większości gospodarstw praktycznie nie ma gości. Ludzie odwołali wcześniejsze rezerwacje. A jeśli już przyjeżdżają, to na bardzo krótki pobyt. Jeszcze nie załamujemy rąk, bo liczymy, że sytuacja poprawi się na przełomie lipca i sierpnia. Na ten okres gospodarstwa mają zarezerwowanych 60-80 procent miejsc. Musi jednak poprawić się pogoda. Na ruch w interesie wpływają także czynniki ekonomiczne. Ludzie mają mało pieniędzy i bardzo pilnują pracy. Wielu niechętnie bierze urlopy.