Aż 26 tysięcy hektarów gruntów ma jeszcze do sprzedania Podkarpacki Oddział Agencji Nieruchomości Rolnych. Dzieje się tak, mimo że ziemia to jedna z najbardziej zyskownych lokat. Ci, którzy dziesięć lat temu kupili grunty po dawnych PGR-ach, dziś mogą liczyć na czterokrotny zysk. Niestety, niewielu jest wśród nich byłych pracowników państwowych gospodarstw, choć to właśnie im takie transakcje przydałyby się teraz najbardziej.
W Szczawnem koło Komańczy po byłym PGR-ze pozostał tylko księżycowy krajobraz. Zrujnowane budynki, pola zarastające tarniną. I ludzie - w większości bez pracy. Byli pracownicy PGR-ów uważają, że przy sprzedaży gruntów zostali pominięci.
W Szczawnem ponad 200 hektarów wykupił inwestor z Lublina. Niestety, ograniczył się do postawienia tabliczek "Własność prywatna". Zakup był dla niego prawdopodobnie lokatą kapitału - w ciągu 10 lat wartość gruntu wzrosła kilkakrotnie. Nie wszędzie jednak ziemię spotkał taki los. Na przykład w Łukowem koło Leska na 300 hektarach dawnej spółdzielni produkcyjnej nowy właściciel z Krakowa urządził ośrodek rekreacyjny. Na razie pracuje w nim kilka osób.
Gdy zaczęły się przemiany gospodarcze około 80 procent podkarpackiej ziemi było w rękach prywatnych - głównie rolników indywidualnych. Pozostałą częścią zajęła się Agencja Nieruchomości Rolnych. Ze 150 tysięcy hektarów, jakie trafiły do jej zasobów - ponad jedna trzecia gruntów została sprzedana, jedna czwarta jest w dzierżawie, część przekazano bezpłatnie Lasom Państwowym, parkom narodowym i samorządom. Do wzięcia pozostaje wciąż ponad 26 tysięcy hektarów.