aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Czas na Polskę

5 czerwca 2003

Po Malcie, Słowenii, Węgrzech, Litwie i Słowacji kolej na Polskę – już w najbliższą sobotę i niedzielę zdecydujemy w referendum, czy nasz kraj wejdzie do Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku wraz z pozostałą dziewiątką państw wstępujących.

Polskie referendum będzie szóstym z serii plebiscytów akcesyjnych w krajach wstępujących do Unii. Poprzednie pięć zakończyło się wygraną zwolenników integracji ze Wspólnotą. Z frekwencją było różnie, lecz nie zawsze miała ona znaczenie dla ważności referendum.

Sztafetę referendalną rozpoczęła 8 marca Malta – najmniejszy a zarazem najbogatszy z dziesięciu krajów, które w grudniu zakończyły negocjacje akcesyjne z UE. Za integracją z Unią opowiedziało się 53,65 proc. głosujących, a 46,35 było przeciwko. Różnica głosów "za" i "przeciw" wyniosła niespełna 20 tys.

Godna podziwu była frekwencja – do urn poszło 91 proc. uprawnionych do głosowania. Maltańskie referendum nie miało wiążącego charakteru – ostateczną decyzję, czy kraj ten wejdzie do UE, podejmie parlament.

Na Malcie, jak w żadnym innym kraju kandydującym, do kampanii przeciwko wstąpieniu do UE nie włączyła się jedna z głównych partii politycznych – Maltańska Partia Pracy. Jej przywódca, Alfred Sant, już raz zablokował członkostwo wyspy w Unii, kiedy sprawował urząd premiera w latach 1996-98. W kampanii referendalnej zapowiadał, że nawet mimo pozytywnego przebiegu referendum, nie uzna jego wyników, poczeka do kwietniowych wyborów powszechnych i jeśli MPP je wygra, zignoruje wynik głosowania. MPP wybory przegrała – zwolennicy integracji z UE uzyskali 51 proc. głosów.

23 marca za wejściem do UE opowiedzieli się Słoweńcy. Frekwencja nie była już tak imponująca jak na Malcie, choć w Polsce wielu życzyłoby sobie takiej – 60,29 proc. Jednak wynik przeszedł wszelkie oczekiwania: 89,61 proc. głosujących poparło integrację z Unią, a jedynie 10,39 procent było przeciwko. Obserwatorzy zauważyli, że za UE opowiedziało się nawet więcej głosujących niż za niepodległością Słowenii w referendum w 1990 roku, kiedy "tak" powiedziało 88,5 proc.  

Wyjątkowość słoweńskiego referendum polegała na tym, że równocześnie mieszkańcy tego kraju głosowali w nim w sprawie członkostwa w NATO. Przyprawiało to rządzących o ból głowy, gdyż w tej sprawie zdania obywateli Słowenii były bardzo podzielone, w odróżnieniu od kwestii członkostwa w UE. Obawiano się nawet bojkotu głosowania przez licznych przeciwników NATO. Ostatecznie Słowenia również Sojuszowi powiedziała "tak" - wejście do NATO poparło 66 proc. głosujących.

Następne w sztafecie referendalnej były Węgry. 12 kwietnia br. za integracją tego kraju z UE opowiedziało się 83,76 proc. głosujących, a 16,24 proc. było przeciwko. W referendum wzięła udział mniej niż połowa uprawnionych – 45,56 proc., co odczytano m.in. jako niepokojący sygnał dla Polski.

Na Węgrzech nie było jednak tak restrykcyjnych jak w Polsce wymogów dotyczących frekwencji, by referendum było ważne. Rozstrzygający był odsetek głosów oddanych za jedną z opcji – 25 proc. plus jedna osoba z 8 milionów uprawnionych do głosowania. Za opcją na "tak" dla integracji z UE opowiedziało się 38 proc. wszystkich uprawnionych do głosowania Węgrów.

Litwini głosowali w dwudniowym referendum akcesyjnym 10-11 maja. Pokonali oni wymóg 50-procentowej frekwencji dla ważności referendum – do urn poszło 63,37 proc. uprawnionych. Aż 91,04 proc. głosujących poparło integrację tego kraju z UE, a jedynie 8,96 proc. było przeciw.

Litewskie władze starały się stworzyć dogodne warunki dla zapewnienia odpowiedniej frekwencji: umożliwiono głosowanie pocztą, zorganizowano dojazd autobusami do lokali wyborczych, stworzono możliwość oddania głosu nie w swoim okręgu.

Niepokój wzbudziła frekwencja po pierwszym dniu referendum – ok. 30 proc. uprawnionych. Drugiego dnia, w niedzielę litewskie radio, telewizja, politycy, znani działacze społeczni przypominali o konstytucyjnym prawie obywateli do głosowania, na bieżąco informując o frekwencji. Przypominanie wyborcom, że w kraju odbywa się referendum, było na Litwie dozwolone.

Z wymogiem 50-procentowej frekwencji zmagali się również  Słowacy w referendum 16 i 17 maja. Poradzili sobie. Do urn poszło 52,15 proc. uprawnionych do głosowania. 92,46 proc. z nich opowiedziało się za integracją Słowacji z Unią Europejską, a 6,20 było przeciw.

W przedreferendalnych sondażach udział w głosowaniu na Słowacji jednoznacznie deklarowało tylko 42 proc. uprawnionych. Pierwszego dnia poszło do urn tylko 25-27 proc.

Po zamknięciu lokali wyborczych pierwszego dnia referendum najważniejsi słowaccy politycy z prezydentem Rudolfem Schusterem i przewodniczącym parlamentu Pavolem Hruszovskim podpisali się pod dramatycznym apelem, w którym kolejny raz wezwali obywateli Słowacji do udziału w referendum – bez względu na to, jak będą głosować.

W Polsce, gdzie także 50-procentowa frekwencja jest konieczna dla ważności referendum, apele polityków, które poskutkowały na Słowacji i Litwie, nie będą możliwe. Stanowiłyby naruszenie ciszy wyborczej. Dzięki ekspresowej nowelizacji ustawy o referendum ogólnokrajowym po pierwszym dniu głosowania można jednak podawać informacje o frekwencji, która być może okaże się czynnikiem mobilizującym do udziału w głosowaniu.

Po Polsce referenda akcesyjne odbędą się w Czechach – 15 i 16 czerwca; Estonii – 14 września i Łotwie – 20 września. Dziesiąty kraj wstępujący do UE – Cypr – nie przeprowadza referendum akcesyjnego.


POWIĄZANE

Od 10 lutego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa będzie przyjmował...

Około 92,6 tys. ton żywności o wartości ponad 265 mln zł trafi w tym roku do org...

Sytuacja na unijnym rynku rolnym nadal jest krytyczna. Potrzeba środków łagodząc...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę