Polska niespodziewanie przyjęła bardzo twarde stanowisko w sprawie leków. Żądamy okresu przejściowego chroniącego produkcje leków generycznych i idziemy pełną parą na konflikt z koncernami farmaceutycznymi, Komisją i państwami członkowskimi.
Na dwa dni przed świętem oficjalnego wejścia do Unii polski rząd niespodziewanie tupnął nogą. Tak mocno, że przestraszyli się nawet... polscy dyplomaci reprezentujący rząd w Brukseli. W środę na sesji COREPER (zgromadzenie ambasadorów państw członkowskich przygotowujące decyzje podejmowane następnie przez ministrów), polska delegacja - ku zaskoczeniu unijnych partnerów - złożyła oświadczenie, iż nie zgadza się na to, by państwa Piętnastki rozpoczynały przeciwko Polsce procedurę arbitrażową - opartą o... wygasający jutro. Układ Stowarzyszeniowy, czyli podstawowy traktat, który regulował stosunki Polski z UE przed akcesją.
Procedura arbitrażowa miałaby dotyczyć tzw. konfliktu marżowego, w jaki są uwikłane zachodnioeuropejskie koncerny farmaceutyczne oraz polskie władze: konflikt, w którym stawką są miliardy złotych. Chodzi o to, czy koncerny farmaceutyczne stosujące w latach 2000 - 01 skomplikowany system sprzedaży z rabatami, nie łamały prawa i nie zawyżały regulowanych przez państwo cen leków. Problem polskiego rządu polega na tym, że rozporządzenie, które jakoby łamały koncerny, zostało przez Trybunał Konstytucyjny już w maju 2001 r. uznane za niezgodne z konstytucją. Nie wiadomo więc, czy fiskusowi uda się cokolwiek wyegzekwować. Kontrole, które ustalą, ile koncerny powinny zwrócić, mają skończyć w czerwcu, ale to już kolejny termin, i wcale nie wiadomo, czy zostanie dotrzymany.
Rząd wysyła w tej sprawie sprzeczne sygnały - z jednej strony pisze o możliwości "egzekucji", z drugiej - chce z koncernami negocjować. Sprzeczności pojawiają się też w samym rządzie - MSZ i Ministerstwo Sprawiedliwości zalecają kompromis, zaś Ministerstwo Zdrowia i resort finansów są nieprzejednane. W zeszły wtorek rząd po raz kolejny zajmował się tym problemem, cały czas istnieje specjalny międzyresortowy zespół powołany tylko do tej sprawy.
Zarówno "stare" państwa członkowskie, jak i Komisja Europejska stoją murem po stronie koncernów. - W tej sprawie postawiliśmy się w sposób zdecydowany. I firmom, i Komisji, która twierdzi, że [żądając od koncernów zwrotu pieniędzy - red.] naruszamy Układ Stowarzyszeniowy. Komisja jest przekonana, że my chcemy wycisnąć z firm potężne kwoty - przyznaje "Gazecie" Jarosław Pietras, sekretarz stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej.
Polscy dyplomaci musieli bardzo ostro zagrać na posiedzeniu COREPER-u - zdradza Pietras - ponieważ już następnego dnia, w czwartek, ministrowie - przedstawiciele państw unijnych (zgromadzeni na Radzie Ministrów Spraw Wewnętrznych w Luksemburgu) - chcieli przyjąć projekt decyzji w sprawie powołania arbitrażu. - Nie chcieliśmy, żeby państwa unijne miały wrażenie, że ten ich pomysł "milcząco akceptujemy". Nie akceptujemy, i to daliśmy do zrozumienia - dodaje Pietras.
Niestety, konflikt z koncernami farmaceutycznymi ma dla nas drugie dno. Polska stara się o objęcie ochroną polskich producentów leków generycznych (upraszczając, chodzi o zagwarantowanie im w najbliższych latach możliwości sprzedawania swoich leków bez utrudnień, związanych z unijnymi procedurami rejestracji leków). Do tej pory mieliśmy nadzieję, że taka "ochrona generyków" zostanie wdrożona za pomocą dyrektywy korzystnej dla wszystkich nowych państw członkowskich. Z tego też powodu Polska dotąd nie występowała o specjalny okres przejściowy. - Ale w obecnym układzie, wobec konflikt z koncernami, nie możemy liczyć na przychylność ze strony Brukseli. Musimy złożyć wniosek o okres przejściowy. Bo jeśli tego nie zrobimy, to za chwilę usłyszymy w Brukseli: no przecież nie prosiliście o ochronę - dodaje szef UKIE. Z Warszawy poszły więc jasne instrukcje: natychmiast zgłaszać wniosek o ochronę! Mówiąc niedyplomatycznie: regulacje w obszarze leków generycznych mogą być karą dla Polski za jej twardą postawę w sprawie konfliktu z koncernami farmaceutycznymi. Te ostatnie są jednym z najbardziej wpływowych lobby w Brukseli.