Blady strach padł na grzybiarzy, którzy dowiedzieli się właśnie, że z prawdziwkami i kurkami muszą szukać naukowca. Z kolei hodowcy drobiu przygotowują się do znakowania jaj.
Ryszard Wiktorowski z Niedoradza zbiera grzyby od ponad 40 lat. Wczoraj na
trasie Zielona Góra - Nowa Sól sprzedawał czerwone i siwe kozaki oraz
podgrzybki. Utarg nie był rewelacyjny, ale zawsze podratował domowy budżet.
Wstaję o godz. 5.00, czasami 4.30, żeby coś znaleźć - opowiada.
Skoro świt zrywa się także jego sąsiad Zdzisław Kostrzewa. Wczoraj chwalił
się kobiałką kurek. Ciężko tyle nazbierać, konkurencja w lesie jest
duża - mówi. - Ludzie nie mają z czego żyć, to zbierają co się da -
grzyby, jagody.
Grzyby znają od dziecka
W 2002 roku minister zdrowia zarządził, że sprzedawane świeże lub suszone
grzyby, muszą mieć specjalny atest. Dokument wystawia fachowiec z tytułem
grzyboznawcy lub klasyfikatora grzybów. Trzeba go szukać w sanepidach lub
firmach zajmujących się przetwórstwem grzybów na duża skalę.
Grzyby
należy przynieść w jednym gatunku i w jednej postaci, a w przypadku suszonych -
w podwójnym, papierowym worku - poucza rzecznik powiatowego sanepidu w
Zielonej Górze Joanna Kopaczel-Adamczewska. - Sprawdzenie kilograma świeżych
kosztuje 12 zł, suszonych - 32 zł. Jeśli ktoś nie ma atestu, może być ukarany
mandatem od 50 do 500 zł.
- Atest? A co, ja się na grzybach nie
znam - śmieje się R. Wiktorowski, gdy pytamy, czy wie o przepisach.
-
Pierwszy raz słyszę!? - dziwi się Z. Kostrzewa.
- Drobni
zbieracze nie przychodzą po atest - mówi kierownik oddziału badania
żywności w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemio-logicznej w Gorzowie Wlkp.
Grażyna Matuszkiewicz. I przyznaje, że przepis jest kłopotliwy, bo grzyboznawców
jest niewielu, więc nie ma komu kontrolować zbieraczy. A kupujący grzyby od
przydrożnych sprzedawców, robią to na własne ryzyko.
Znakować, czy nie?
Jan Król z Ciosańca ma nie lada kłopot. W "Informatorze drobiarskim”
wyczytał, że zgodnie z unijnymi normami, jaja mają być znakowane. Mój
znajomy ma ogromną fermę - mówi. - Ponieważ eksportuje jaja do krajów
Unii, musiał kupić za 20 tys. zł specjalne urządzenie do znakowania jaj.
Ale J. Król ma tylko 2 tys. niosek, a jaja sprzedaje sam na
targowiskach. Jest drobnym producentem, które nie ma pieniędzy na drukarkę.
Podobno nasze państwo poprosiło o kilkuletni okres karencji przy
wprowadzaniu tego przepisu - mówi z nadzieją.
Prawnicy Wojewódzkiej
Inspekcji Handlowej w Gorzowie uspokajają, że nie ma obowiązku pieczętowania
każdego jajka. Jajka sprzedawane luzem muszą mieć określoną cenę za
sztukę. Natomiast pakowane w kartony od sześciu sztuk i więcej muszą mieć na
opakowaniu informację o producencie oraz kod kreskowy - tłumaczy Jarosław
Solarski. Być może nowe przepisy wejdą w życie na początku przyszłego roku,
ale raczej nie będzie trzeba pieczętować każdego jajka osobno.