Osiem krajów Europy Środkowej przystępujących do Unii Europejskiej, w tym Polska, wystosowało w czwartek apel do obecnych państw członkowskich UE, żeby reformując wspólną politykę rolną nie pogarszały warunków dla rolników z nowych państw.
Ewentualne decyzje Piętnastki, dotyczące stopniowej redukcji dopłat bezpośrednich dla unijnych rolników i przeznaczania zaoszczędzonych pieniędzy na rozwój obszarów wiejskich, "nie powinny pomniejszać - w stosunku do sytuacji sprzed reformy - sumy dopłat bezpośrednich, przyznanych nowym państwom członkowskim w okresie przejściowym" - głosi tekst wspólnej deklaracji ósemki.
Ministrowie (lub wiceministrowie) rolnictwa Polski, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Słowacji, Słowenii i Węgier przedłożyli ją w czwartek swoim odpowiednikom z Piętnastki na naradzie w Luksemburgu, poświęconej reformie polityki rolnej UE, proponowanej przez Komisję Europejską.
Ósemka podkreśliła też, że jeśli dojdzie do uzgodnienia cięć w cenach interwencyjnych zbóż i mleka, producenci w nowych państwach członkowskich powinni uzyskać takie same rekompensaty, jak ich koledzy z krajów Piętnastki, i to bez okresu przejściowego, w którym dochodziliby stopniowo do pełnego wymiaru rekompensat.
Wreszcie, sygnatariusze deklaracji nalegają, żeby rozciągnąć na nowe państwa ewentualne korzystne zmiany w sposobie wypłacania dopłat bezpośrednich (płatności z góry, ich regionalizacja), również na te, które - jak Polska - wybrały system uproszczony.
Tymczasem ważyły się losy reformy, której najzagorzalszą przeciwniczką jest Francja, wspierana przez Hiszpanię i Irlandię. Według dyplomatów, front zaczęły też zmieniać Niemcy, które do niedawna należały do obozu zwolenników radykalnych cięć w wydatkach rolnych UE, wraz z Wielką Brytanią, Holandią, Szwecją i Danią.
Niemcy doszły podobno do porozumienia z Francją i zgłaszają zastrzeżenia wobec pełnego uniezależnienia dopłat bezpośrednich od produkcji (ich wypłaty w tradycyjnej wysokości bez względu na to, co produkowane jest na ziemi, z którą związana jest dopłata), do stopniowej redukcji dopłat oraz cen interwencyjnych zbóż i mleka.
Polska, tak jak inne kraje przystępujące do UE w 2004 roku, nie może brać udziału w głosowaniu, bo nie jest pełnym członkiem Unii, lecz jedynie obserwatorem. Komisja Europejska, Grecja i zwolennicy reformy dążą do jej przyjęcia w tym roku, żeby uniknąć podejmowania decyzji z udziałem nowych członków.
Ze stanowiska polskiego rządu, prezentowanego od środy w Luksemburgu, wynika, że byłby on skłonny poprzeć propozycje reform, pod warunkiem że wszelkie zmiany dodatkowo nie zredukują ani nie skomplikują wsparcia dla polskich rolników w okresie przejściowym, w którym i tak mają oni otrzymywać wynegocjowany w Kopenhadze, stopniowo rosnący odsetek przysługujących im dopłat bezpośrednich.
Problem polega na tym, że w świetle propozycji Komisji Europejskiej i postanowień Traktatu Akcesyjnego, gospodarstwom rolnym w Polsce grozi pewna obniżka dopłat, związana z tym, że reforma zapewne będzie między innymi polegała na stopniowej redukcji podstawy, od której liczony jest wynegocjowany procent tych dopłat.
Polska popiera proponowane przez Komisję pełne uniezależnienie dopłat od produkcji, gdyż prowadziłoby to do rozciągnięcia systemu uproszczonego na obecne państwa UE. Rząd nie chce natomiast słyszeć o wysuwanych przez Francję i Niemcy oraz przez przewodniczącą Unii Grecję kompromisowych propozycjach "częściowego" uniezależnienia dopłat od produkcji.
"Koncepcje częściowego oddzielenia płatności, jakie pojawiły się w trakcie debaty, nie tylko nie upraszczają obecnego systemu płatności, ale przeciwnie - mogą prowadzić do jeszcze większego jego skomplikowania" - obawia się Warszawa.
Przy okazji domaga się ona, żeby - w wypadku dopuszczanej warunkowo przez Polskę stopniowej redukcji dopłat i przesuwania części zaoszczędzonych środków na rozwój obszarów wiejskich - dzielić pieniądze między wszystkie kraje, w tym Polskę, a nie ograniczać się tylko do starych członków.
Polska jest skłonna poprzeć sugerowane przez Komisję obniżki gwarantowanych cen zbóż i mleka, pod warunkiem że polscy producenci dostaną pełne rekompensaty. Rząd nie będzie też protestował przeciwko przedłużeniu systemu kwoty mlecznej, jeżeli jednak Unia zgodzi się na wzrost polskiej kwoty odpowiednio do wzrostu produkcji.
Warszawa sprzeciwia się natomiast odejściu od interwencji na ryku żyta. Jest skłonna pójść na kompromis polegający na tym, że "cena interwencyjna żyta byłaby stopniowo obniżana, przy jednoczesnym wzroście płatności bezpośrednich, w pełni rekompensującym spadek przychodów".