Unia Europejska przeznaczy miliardy euro na inwestycje w Polsce. Czy stwarza to perspektywę pracy dla Polaków i zysków dla polskich firm?
Większość przetargów na wykonanie inwestycji współfinansowanych przez Unię
Europejską wygrywają polskie firmy. Teoretycznie, bo w praktyce są np. filiami
zagranicznych potentatów.
Do podziału są miliardy euro, bo takiego rzędu
pieniędzmi Unia Europejska chce wesprzeć inwestycje w naszym kraju. Setki
kilometrów dróg, wodociągów i systemów kanalizacyjnych i wiele innych
miliardowych budowli, to zadania, które w najbliższych latach realizowane będą w
Polsce. Dotychczas nasz kraj korzystał z funduszy przedakcesyjnych, takich jak
ISPA, SAPARD czy Phare. Wedle wyliczeń przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w
Warszawie, 70 procent przetargów na te inwestycje wygrały polskie firmy.
Wyliczenia Komisji Europejskiej wyglądają optymistycznie, szczególnie,
jeśli zważymy, że generalny wykonawca bierze nawet do 20 procent wartości całej
inwestycji. A w praktyce... - Różnie to wygląda z wygrywaniem przetargów przez
polskie firmy. Często są to po prostu oddziały lub delegatury zagranicznych
firm w naszym kraju - mówi Zdzisław Glonek, wicedyrektor bydgoskiego
oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Polski,
ale francuski
Nie trzeba daleko szukać - zwycięzcą
przetargu na Centrum Transferu Technologii w Toruniu jest firma "Warbud" ze
stolicy. - Jest zarejestrowana w Polsce, ale poza polskim kapitałem posiada
także francuski - mówi Ewa Rybińska, prezes Toruńskiej Agencji Rozwoju
Regionalnego. - Przy rozstrzyganiu przetargu nie może to być jednak brane
pod uwagę. Sześciu przedsiębiorców spełniło wyznaczone kryteria, a ostatecznie
zadecydowała cena.
Wiele przetargów wygrywają jednak zagraniczne
firmy. - Odcinek z Lubicza do Dobrzejewic wykonują Niemcy, Portugalczycy i
Szwedzi, którzy kooperują z Gdańskim Przedsiębiorstwem Robót Drogowych -
wymienia Zdzisław Glonek. - Ale mamy pod Bydgoszczą, w Brzozie Bydgoskiej,
Przedsiębiorstwo Budowy Dróg i Mostów "Kobylarnia", które staje do przetargów,
wygrywa je i świetnie wywiązuje się z zadań.
Trzeba
współpracować
To nie jest wcale takie łatwe. Przetarg na
obwodnicę Szubina wygraliśmy, ale dzięki współpracy z zachodnią firmą -
wyjaśnia Stanisław Lewandowski, prezes "Kobylarni". - Niestety polskim
firmom bardzo trudno samemu wygrywać. Przede wszystkim mamy problemy ze
spełnieniem podstawowych warunków, a więc trudno nam uzyskać gwarancje bankowe,
mamy zbyt małe majątki, a uzyskanie kredytu, szczególnie w branży budowlanej
określanej mianem "wysokiego ryzyka" jest często niemożliwe - uważa
Lewandowski. Dlatego mechanizm jest taki: - Przetarg wygrywa duża, majętna
firma, wyspecjalizowana często nie w robotach, ale w wygrywaniu przetargu. Zleca
ona wykonanie zadania spółce-córce, a ta dopiero wyszukuje podwykonawców.
Podobny mechanizm zadziałał przy przetargu na kanalizację Związku
Gmin Zlewni jeziora Gopło. Tu jednak przetarg wygrał polski "Budimex" Olsztyn. -
Złożyli najtańszą ofertę - zaznacza Sławomir Bykowski, przewodniczący
Związku Gmin Zlewni jeziora Gopło. - Ale dopiero potem okazało się, że to
nie oni będą realizować prace, bo nie maja nawet większych doświadczeń w tej
dziedzinie. Wynajęli podwykonawców, m.in. firmę "Żak" z Kruszwicy, którą już
znamy i mamy do niej zaufanie.
Małe w konsorcjach
Gdyby przetarg wygrała firma "Żak", to koszty inwestycji byłyby
mniejsze, a dodatkowo pieniądze zostałyby w regionie. - Niestety procedura
zamówień publicznych, ta NOWA, podobnie, jak obowiązująca wcześniej - unijna,
preferuje do dużych projektów bogatych inwestorów. Firma "Żak" nie byłaby w
stanie sprostać tym wymaganiom - uważa Bykowski. - My natomiast nie
mogliśmy podzielić inwestycji na kilka mniejszych, bo dopiero w ramach związku
gmin i wspólnej polityki ochrony środowiska projekt miał szansę na
dofinansowanie.
Mniejsze firmy mają szansę łącząc się w konsorcja.
Przetarg na fragment drogi krajowej nr 62, Aleję Królowej Jadwigi we Włocławku,
wygrało polsko-hiszpańskie konsorcjum, w którego skład wchodzi warszawski
"Mostostal". - Zadecydowała cena, a startowały m.in. firmy z Niemiec,
Austrii i Portugalii. konsorcjom łatwiej spełnić wysokie wymagania dotyczące
ubezpieczenia czy kapitału obrotowego - mówi Jolanta Senkowska, naczelnik
wydziału inwestycji we włocławskim Urzędzie Miasta. - Podwykonawcami są
natomiast firmy z terenu.
Polskie czyli tańsze?
Przetarg na park przemysłowy w Solcu Kujawskim wygrała firma
"Mitex" z Kielc. - Nie było żadnych preferencji krajowych, a zwycięzca
przedstawił najciekawszą, czyli najtańszą ofertę spośród wszystkich uczestników
przetargu, którzy spełnili warunki brzegowe - mówi Krystyna Mikulska z
referatu budownictwa Urzędu Miasta i Gminy Solec Kujawski.
Ale nie
zawsze polskie oferty przebijają zagranicznych inwestorów ceną. - Bywa, że
proponują wyższe ceny niż ich zagraniczni konkurenci - mówi Zdzisław Glonek
z GDDKiA. - Może myślą, że zagraniczni inwestorzy są bardzo drodzy i chcą
jak najwięcej zarobić.
W blokach startowych
To na razie przedsmak tego co czeka nasz kraj w najbliższych latach.
Lada dzień do polski wpłynie pierwsza transza pieniędzy na inwestycje z
funduszów strukturalnych. - Nie będziemy mieli szans jeśli nie będzie
polityki ochronnej dla naszych firm, jeśli nie będzie kredytów dla naszych firm
na inwestycje, a pamiętajmy, że udziałowcami większości banków w naszym kraju są
zagraniczni inwestorzy - mówi Stanisław Lewandowski, prezes "Kobylarni".
- Myślę, że poradzimy sobie - optymistycznie puentuje Ewa
Rybińska z TARR. - Szybko się uczymy, zdobywamy nowe umiejętności. Myślę, że
jeśli firmy będą się łączyły w konsorcja, to będą miały duże szanse, żeby
wygrywać przetargi nie tylko w Polsce, ale i w całej Unii.
Nasi
przedsiębiorcy i menadżerowie powinni szybko wyciągać wnioski i łączyć swoje
wysiłki. Powinni temu sprzyjać gospodarze miast i gmin, nasze banki. Inaczej
inwestycyjną śmietanę będą spijać inni.