Właściciele małych zakładów mięsnych czują się często, co nieraz głośno artykułują, skazani na eliminację z mięsnego rynku...
Prof. Stanisław Zięba, sekretarz związku "Polskie Mięso" -Zakładów mięsnych nie należy dzielić na duże i małe, ale dobre i słabe. Są przecież przykłady, że nawet duże zakłady zbankrutowały. Przemiany strukturalne na krajowym rynku mięsnym są ściśle powiązane na przemianami społecznymi i na pewno nie zakończą się w ciągu kilku najbliższych lat. Chociaż podstawą zaspokojenia popytu rynkowego w mięso i przetwory będą duże, skoncentrowane zakłady, pozostaje dość miejsca dla małych, lokalnych i rzemieślniczych przetwórni. Małym, dobrym zakładom tak samo jak dużym szkodzi nieuczciwa konkurencja, przypadki lekceważenia przepisów sanitarnych, czy wyrzucania odpadów poubojowych do lasu i narażanie zdrowia nieświadomych ryzyka konsumentów. W każdej klasie wielkości zakładów można stać się „mercedesem".
Niektóre zakłady, jak choćby „Animex” czy „Morliny” , rozumieją potrzebę promocji i samodzielnie organizują kampanię marketingową...
Działanie w pojedynkę, to głos wołającego na puszczy. Działania promocyjno-marketingowe, które polskiemu mięsu i przetworom zapewniłyby widoczną obecność na zagranicznych rynkach muszą być dobrze zorganizowane, sfinansowane (a są bardzo duże kwoty), profesjonalnie przeprowadzone – tego nie uda się zrobić w pojedynkę, czy nawet kilkunastu polskim zakładom. Wiara w to, że produkty regionalne wydźwigną renomę polskich przetworów i otworzą im drogę w świat jest złudna.
.png)
Zaloguj przez Facebook
