- Nie będzie pieniędzy, nie wyjdziemy stąd - grozili pracownicy ubojni kurczaków Studrób w Studzieńcu. Przez dwa dni okupowali zakład, bo nie otrzymali wypłat.
Zakład zaprzestał produkcji w drugiej połowie listopada, ale załoga nie dostała jeszcze wypowiedzeń. - Pytaliśmy prezesa spółki, co będzie z wypłatami - mówi jeden z pracowników Mirosław Karpiński. - Umówiliśmy się, że kierowcy będą jeździć do dłużników firmy i odzyskiwać zaległości. I z tych pieniędzy do 10 grudnia miały być wypłacone pensje.
Pilnowali prezesa
Kierowcy odzyskali 23 tys. zł. W środę zanieśli je prezesowi Karolowi Sobczakowi, licząc, że obdzieli nimi pracowników. - A on wziął forsę i nie chciał oddać. Powiedział, że najpierw musi uregulować inne zaległości. Jakie? Nie potrafił sprecyzować - opowiada jeden z kierowców Piotr Michalak. Pracownicy zaczęli protestować. Zagrozili, że dopóki nie będzie wypłat, nie opuszczą zakładu. Pilnowali prezesa, bo bali się, że ucieknie z pieniędzmi. - Próbowaliśmy z nim rozmawiać, ale się nie dogadaliśmy - dorzuca Paweł Bajorek.
Wczoraj rano K. Sobczak powiadomił policję. - Uniemożliwiacie mu wyjście do ubikacji, nie może pójść do sklepu - przedstawiał wersję prezesa, komisarz Rafał Szydzik, który przyjechał z innymi policjantami na miejsce. - Od środy nic nie jadłem - potwierdził K. Sobczak. - Ktoś go łańcuchami trzyma? - dziwiła się załoga. - Jeżeli postanowi opuścić tę miejscowość, ma do tego prawo - upominał pracowników policjant.
- Nie z naszymi pieniędzmi! - krzyczeli pracownicy. - Wszystko da się załatwić - zapewniali policjanci.
Wniosek o upadłość
Jeszcze wczoraj pracownicy zakończyli okupację zakładu. Otrzymali bowiem pensje, ale pomniejszone o 100 zł. W obecności inspektora pracy, prezes Sobczak podpisał oświadczenie, że następnego dnia wypłaci resztę. Skąd weźmie pieniądze? Mają je znów odzyskiwać od dłużników kierowcy pracujący w ubojni.
Prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu załoga otrzyma wypowiedzenia. - Wniosek o upadłość ubojni trafił już do sądu - informuje prezes. Kto doprowadził do takiego stanu zakładu? - Przyczyn jest kilka. M.in. fatalna sytuacja w drobiarstwie, konkurencja na rynku, nienajlepsza organizacja pracy w ubojni - wylicza K. Sobczak.