aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Drobiowa górka

16 stycznia 2004

Producenci drobiu już sami nie wiedzą, co robić z nadwyżką kurczaków i gęsi. Ale nie chcą obniżać cen, bo musieliby zacząć dokładaćdo interesu.

Na początku stycznia stało się to, czego najbardziej obawiali się polscy producenci drobiu: skończył się kontyngent na bezcłowy eksport ok. 47 tys. ton mięsa do krajów Unii. Nie pomogły starania rządu o jego powiększenie, nasze firmy zostały z ręką w nocniku, czyli z górą około 7 tys. ton miesięcznie kurczaków, indyków, gęsi i kaczek.

Producenci mają do wyboru: albo dalej eksportować, albo zamrozić mięso i czekać do 1 maja, albo rzucić cały towar na krajowy rynek. Problem w tym, że żadne z tych rozwiązań nie jest zbyt opłacalne.

Najprostszym wyjściem dla nich byłaby dalsza sprzedaż drobiu na unijne rynki. Ale europejscy odbiorcy muszą teraz do każdego kupionego kilograma mięsa dokładać 0,8-1 euro opłaty celnej, przez co nasze towary stały się mało konkurencyjne. Na przykład Węgrzy nie wykorzystali jeszcze swojego kontyngentu w wysokości 117 tys. ton, a Czesi w ogóle nie mieli nałożonych ograniczeń w bezcłowym handlu. - Musimy wobec tego obniżyć nasze ceny - zapadła strategiczna decyzja w Indykpolu, który jest jednym z potentatów eksportowych. - Oczywiście obniży się nam rentowność, eksport będzie mniej opłacalny, ale zdajemy sobie sprawę, że to rozwiązanie tylko czasowe, do maja tego roku - mówi Krystyna Szczepkowska, rzecznik Indykpolu.

Czemu firma świadomie decyduje się na obniżenie zysków? - Na obecną pozycję w UE pracowaliśmy długie lata, nie chcemy jej utracić - tłumaczy Szczepkowska. Na taki krok nie mogą sobie pozwolić mazowieckie zakłady SuperDrob.

- Gdybyśmy zdecydowali się na eksport po cenach interesujących odbiorcę, musielibyśmy obniżyć nasze ceny o 20 proc. Przy rentowności 1-2 proc. mamy 18-procentowy deficyt. Nie stać nas na takie dotowanie sprzedaży zagranicznej - deklaruje prezes SuperDrob Lech Kostecki. Co w takim razie zrobi firma? - Jeszcze się zastanawiamy, ale chyba wszystko zamrozimy, aż do maja - rozważa prezes.

Z kolei Drosed z Siedlec zdecydował, by 75 proc. swojej nadwyżki rzucić na krajowy rynek. Z pewnością na taki krok zdecydują się też inne zakłady drobiowe. Czy dzięki temu możemy liczyć na obniżenie cen kurczaków i gęsi w sklepach. - Nie sądzę. Już obecnie ceny są niskie, nie pokrywają w całości kosztów produkcji, więc trudno liczyć na dalszy ich spadek - uważa Dawid Kopacki, dyr. ds. eksportu firmy Drosed.

Inna sprawa, czy Polacy są w stanie zjeść jeszcze więcej kurczaków. - Rynek jest już nasycony, zjadamy 20-21 kg drobiu na osobę rocznie. Obniżenie cen sprzedaży nie spowodowałoby zwiększenia popytu - twierdzi prezes Kostecki.

- Producenci drobiu są rzeczywiście w trudnej sytuacji. W ciągu ostatnich trzech miesięcy roku ceny drobiu na krajowym rynku spadły o ok. 10 proc. ze względu na zmniejszenie popytu. Z drugiej strony mamy nadwyżkę eksportową, z którą nie wiadomo, co zrobić. A na to wszystko nakłada się wzrost kosztów wynikający ze wzrostu cen paszy - podsumowuje Mira Kobuszyńska z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.


POWIĄZANE

Jak podaje Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz, Iran rozpoczyna wysyłki jaj k...

Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych i Biuro Przedstawiciela Handlu USA po...

Sieci handlowe i producenci żywności wycofują jaja z chowu klatkowego. Już co tr...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę