Polskie zakłady mleczarskie coraz więcej zarabiają na eksporcie. A wszystko dzięki Brukseli, która skutecznie zachęcała do ograniczenia produkcji mleka w Unii Europejskiej.
Komisja Europejska będąca pod naciskiem Światowej Organizacji Handlu od dłuższego czasu ogranicza unijną interwencje na rynkach rolnych. W przypadku sektora mlecznego stopniowo likwidowano skup nadwyżek, a potem dotowanie eksportu. Z tego ostatniego masowo korzystały także nasze firmy.
Waldemar Broś – KZSM: - Zrealizowaliśmy bardzo wysokie dopłaty rzędu nawet do 36mln. zł., one były najwyższe w roku 2005. Oczywiście później systematycznie te dopłaty spadały.
Na efekty tej polityki nie trzeba było długo czekać. Wiele unijnych przedsiębiorstw głównie z Europy Zachodniej - zgodnie z planem Brukseli - ograniczyło produkcję. Teraz gorzko tego żałuje, bo w tym roku na światowym rynku zaczęła się wyjątkowo koniunktura.
Jadwiga Seremak-Bulge – IER: - Rośnie popyt w krajach azjatyckich, które przeżywają rozkwit gospodarczy, głównie w Chinach i ten popyt będzie się jeszcze długo utrzymywał.
Ponieważ firmy ze starej Unii nie są w stanie zaspokoić zapotrzebowania światowego rynku otworzyło to ogromne możliwości przed polskimi mleczarniami. Te skrzętnie wykorzystują swoje pięć minut. Ceny mleka w proszku w ciągu roku skoczyły dwukrotnie. Naszym drugim hitem eksportowym stało się teraz masło.