Jeśli od 12 sierpnia tego roku polscy hodowcy trzody i drobiu przestaną karmić zwierzęta paszami genetycznie zmodyfikowanymi (GMO), to grozi to załamaniem polskiej hodowli i przetwórstwa - uważa prezes KIG Andrzej Arendarski.
Podczas poniedziałkowej (9 bm.) konferencji nt. GMO przedstawiciele KIG, branży rolnej i instytutów naukowych przekonywali, że wprowadzenie zakazu będzie skutkować wzrostem bezrobocia, cen produktów rolnych oraz wysokimi karami za nieprzestrzeganie prawa UE.
Zdaniem prezesa Arendarskiego, "rzadko kiedy pojawiają się tak nieprzemyślane propozycje jak ta".
Przepis o zakazie stosowania GMO od 12 sierpnia br. wprowadziła uchwalona w 2006 r. ustawa o paszach. Pod koniec maja br. do laski marszałkowskiej wpłynął rządowy projekt jej nowelizacji. Zakłada on przesunięcie terminu wejścia w życie zakazu na 1 stycznia 2012 r.
Jak powiedział podczas konferencji zorganizowanej przez Krajową Izbę Gospodarczą prezes Arendarski, "jeśli utrzymalibyśmy prawne status quo i od 12 sierpnia przestalibyśmy podawać ten typ żywności (genetycznie modyfikowanej GMO), to groziłoby to załamaniem polskiej hodowli i przetwórstwa".
Opinię tę podziela wiceprzewodniczący Komitetu Rolnictwa i Obrotu Rolnego KIG Stanisław Zięba. Jak powiedział, "na świecie nie ma precedensu, by w którymkolwiek kraju ustanowiono normę prawną zakazująca wprowadzania do łańcucha paszowego składników genetycznie modyfikowanych".
Dyrektor Krajowej Rady Drobiarstwa Leszek Kawski podkreślił, że Polska nie może być jedynym krajem w Europie, a nawet na świecie, który wprowadził taki przepis.
Według Witolda Obidzińskiego z Izby Gospodarczej Handlowców Przetwórców Zbóż i Producentów Pasz, z chwilą wejścia w życie zakazu, przemysł paszowy z dnia na dzień zostanie pozbawiony strategicznego surowca.
Jego zdaniem, "nic lepszego i tańszego na rynku surowców paszowych nie istnieje" (niż GMO). Gdy zakaz zacznie obowiązywać, produkowana pasza będzie gorsza i droższa. W efekcie może to doprowadzić do wzrostu cen mięsa, jaj i mleka.
Zdaniem Witolda Obidzińskiego, "90 proc. (konsumentów) to rynek masowy, który będzie kierował się ceną". Dlatego polscy producenci żywności przestaną być konkurencyjni, a na rynku pojawią się produkty z innych krajów.
Specjaliści przestrzegają przed negatywnymi skutkami ekonomicznymi wprowadzenia zakazu dla setek tysięcy rolników, pracowników oraz właścicieli zakładów mięsnych, mleczarskich czy drobiarskich.
Z danych zaprezentowanych na konferencji wynika, że zagrożonych bezrobociem lub poważnym spadkiem dochodów może być ok. 45 tys. hodowców drobiu, czy ok. 100 tys. osób zajmujących się przetwórstwem mięsnym.
Jak powiedział Andrzej Kowalski z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, sukces Polski w eksporcie żywności zawdzięczamy m.in. produkcji z udziałem GMO.
"Jest na to (na sprowadzanie i używanie GMO) akceptacja od wielu lat" - zauważył Lucjan Szponer z Instytutu Żywności i Żywienia.
Powołując się na stanowisko Światowej Organizacji Zdrowia Szponer powiedział też, że do dzisiaj nie ma dowodów na to, by żywność modyfikowana genetycznie stanowiła zagrożenie dla człowieka.
Ok. 40 proc. ludności świata od ok. 15 lat spożywa produkty GMO. Nie ma wyników badań, które potwierdzają zagrożenie - dodał.
Uczestnicy konferencji zwrócili też uwagę na problem kolizji polskiego prawa z przepisami Unii Europejskiej.
"Unia Europejska trzykrotnie interpelowała u polskich władz, zapowiadając, że jeżeli nie nastąpi zmiana polskiego prawa, to Komisja Europejska skieruje wobec Polski pozew" - powiedział Zięba.
Europejski Trybunał Sprawiedliwości może nałożyć na Polskę karę w wysokości 260 tys. euro dziennie do czasu wycofania zakazu oraz grzywnę ryczałtową w wysokości 3 mln 630 tys. euro.
Ze względu na negatywne skutki ekonomiczne, społeczne, czy też skutki dla budżetu państwa, jakie zakaz stosowania GMO może wywołać, konieczna jest szybka ścieżka legislacyjna "dla kilkuzdaniowej" nowelizacji ustawy o paszach - podkreślił Stanisław Zięba.
9140229
1