Z pszenicy, jęczmienia, owsa, żyta lub ziemniaków będzie mogła być produkowana polska wódka - postanowił we wtorek rząd. Czy to zmieni jej smak?
- Polska Wódka/Polish Vodka jest produktem cenionym za naturalność i tradycję wytwarzania, dlatego nie powinna być traktowana jak pozostałe wódki produkowane z dowolnych produktów. Ta nazwa powinna nobilitować wyrób i przysługiwać tylko produktowi spełniającemu szczególne wymagania surowcowe i technologiczne - poinformowało Centrum Informacyjne Rządu w komunikacie.
Do niedawna ustawowa definicja "Polskiej Wódki/Polish Vodka" głosiła, że może być ona produkowana z "zacieru zbóż lub ziemniaków". To sprawia, że alkohol powstaje m.in. na bazie kukurydzy. Nowe przepisy mają to zmienić. Ministerstwo Rolnictwa w nowelizacji ustawy o napojach spirytusowych enumeratywnie wymienia surowce do produkcji wódki: pszenicę, jęczmień, owies, żyto lub ziemniaki.
- Nazwa "Polska Wódka/Polish Vodka" nie może służyć jedynie do promocji wyrobu, ale powinna być nobilitacją i przysługiwać tylko produktowi spełniającemu szczególne wymagania surowcowe i technologiczne - pisze Ministerstwo Rolnictwa w uzasadnieniu do nowelizacji ustawy.
Ministerstwo sięga także do historii i przypomina, że pierwsze zapiski o produkcji wódki z żyta na polskich ziemiach są datowane na 1534 rok.
Przepisy nie wszystkim są w smak. Zarówno obrońcy tradycyjnych polskich trunków, jak i przemysł spirytusowy chętnie dorzuciliby jeszcze inne rośliny, z których można by wyprodukować wódkę.
- Brakuje mi na tej liście orkiszu. To dziś coraz rzadziej spotykane zboże, ale z niego też produkuje się tradycyjną polską wódkę - mówi dr Jacek Szklarek z organizacji Slow Food, promującej zdrową żywność i broniącej prawa do smaku.
- Nawet podręczniki z lat 60. sugerowały używania kukurydzy. Jest droższa, ale też wydajniejsza, a poza tym w bardzo łatwy sposób można ją przechowywać. W ustawie brakuje także pszenżyta, czyli zboża ponad sto lat temu stworzonego przez Polaków. Trudno powiedzieć, że nie jest to tradycyjny polski składnik - mówi z kolei Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy.
Co na to Ministerstwo Rolnictwa?
- Wprowadzenie definicji "Polskiej Wódki" nie oznacza, że nie będzie można produkować i wprowadzać do obrotu wódek wyprodukowanych z innych surowców. Takie alkohole po prostu nie będą mogły być oznaczone na etykiecie oznaczeniem geograficznym "Polska Wódka/Polish Vodka" - odpowiada Małgorzata Książyk, rzecznik prasowy resortu rolnictwa.
Wytwórnie wódki cały czas liczą jednak, że do definicji uda się jeszcze wrzucić kukurydzę. Powód to oczywiście finanse. Zboże przez ostatnie dwa lata podrożało o 100 proc., a część producentów już przestawiło się właśnie na bardziej wydajną kukurydzę.
- Są producenci, którzy ustawili się na to zboże, podpisali na nie kontrakty. Mają też umowy na sprzedaż swojego alkoholu z oznaczeniem Polish Vodka za granicą. Dotyczy to alkoholi, których w Polsce najczęściej nie można kupić - mówi Leszek Wiwała.
- Jeśli chcemy chronić polską tradycję robienia wódki, to kukurydza nie może być brana w ogóle pod uwagę. Przecież u nas nigdy z niej nie produkowano tego trunku. Jak ktoś chce robić z tego wódkę, to niech robi. Ale nie tradycyjną polską wódkę - odpowiada z kolei dr Jacek Szklarek.
Problem w tym, że jak twierdzi branża spirytusowa, wybór kukurydzy to nie tylko kwestia ceny, ale także smaku. Smaku zdaniem wielu działającego na niekorzyść polskiej pszenicy czy żyta.
- Spirytus z kukurydzy jest słodszy, łagodniejszy od tego z innych zbóż. Konsumenci, szczególnie ci za granicą, po prostu go wolą. A na przykład wódka żytnia jest paląca, ma mocniejszy, bardziej wyrazisty smak - tłumaczy prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy
W rzeczywistości bój idzie bowiem nie o polskiego klienta, ale tego eksportowego. To za granicą napis na półlitrowej butelce "Polish vodka" jest magnesem przyciągającym klientów. Często do tego stopnia, że firmy z Niemiec czy Skandynawii podrabiają nasze produkty. Głośno było choćby o Grasovce, niemieckiej wódce nawiązującej do Żubrówki - podobna butelka, etykieta, w środku źdźbło trawy podobno z Polski. Częstą praktyką jest nadawanie wódkom nazw sugerujących pochodzenie z naszego kraju, np. Wódka Zamojski.
Eksporterzy wódki czują się oszukani. Nie dość, że nakazuje się im produkcję alkoholu z konkretnych składników, to nie pomaga się im w podboju nowych rynków, takich jak choćby Chiny.
- To jest temat zastępczy. Ktoś chce pokazać, że dba o wódkę. Zadbałby, gdyby wreszcie powstał program promocji naszego narodowego alkoholu. Ciągle tylko o tym słyszymy, a w trakcie polskiej prezydencji promuje się węgierskie wina - protestuje Leszek Wiwała.
Debata o naszym narodowym trunku dopiero się bowiem rozpoczyna. Projekt ustawy we wtorek trafia pod obrady rządu. Jeśli ten zdecyduje, że jest to sprawa priorytetowa, to szybko prześle go do Sejmu. Przyszłość polskiej wódki i jej smaku stanie się wtedy sprawą polityczną.
9409162
1