Albo wybory parlamentarne w listopadzie, albo koalicja PiS z PSL. Problem w tym, że ludowcy dotąd potrafili porozumieć się tylko z SLD. - Koalicja to dla nich szansa, żeby zdominować Samoobronę - mówią działacze PiS
Polskie Stronnictwo Ludowe znów jest na ustach wszystkich. Od decyzji partii, która wprowadziła do Sejmu zaledwie 25 posłów, zależy, czy 26 listopada odbędą się przedterminowe wybory.
PiS zaprasza do koalicji. I kusi. - Teraz PSL jesteśmy w stanie zaoferować znacznie więcej niż wiosną. Przede wszystkim w rządzie nie ma już Samoobrony, więc nie będzie problemem stanowisko wicepremiera dla Waldemara Pawlaka i dwa, trzy resorty. Poza tym w interesie PSL jest być po przeciwnej stronie barykady niż Samoobrona. Skoro Lepper jest w opozycji, to Pawlak powinien być w rządzie - argumentuje prominentny polityk PiS.
Inny dodaje: - PSL opłaca się wejść do rządu tuż przed wyborami samorządowymi.
Mimo rozmów z PSL, w PiS jest dużo sceptycyzmu co do szans rozmów. - Prywatnie uważam, że Pawlak jednak przelicytuje. Koalicja nie powstanie i będą wybory - mówi Marian Piłka (PiS).
W partii Kaczyńskich powtarza się jeszcze jeden argument - PSL nigdy nie zawarło koalicji z prawicą na tak wysokim szczeblu. Zawsze były to porozumienia z SLD. - To jest taka partia, która jest w stanie porozumieć się z każdym, pod warunkiem że to SLD - kpił niedawno Janusz Wojciechowski, były prezes ludowców.
- Nieprawda, wspieraliśmy rząd Jana Olszewskiego, dopóki Macierewicz nie rozpoczął swojej akcji lustracyjnej - mówi Stanisław Żelichowski (PSL). - Poza tym w sejmikach wojewódzkich jesteśmy w koalicjach z prawicą.
PSL, kierowane przez Waldemara Pawlaka, rzeczywiście umożliwiło powołanie gabinetu Jana Olszewskiego. Do historii III RP przeszła scena z sali sejmowej z 18 grudnia 1991. Tego dnia głosowana była rezygnacja Olszewskiego, nieco wcześniej powołanego na premiera, z misji tworzenia rządu. O pozostawieniu premiera na stanowisku zdecydowała właśnie postawa PSL - gdy wynik głosowania wyświetlił się na tablicy, ówczesny prezes Porozumienia Centrum Jarosław Kaczyński wstał i na oczach wszystkich uścisnął dłoń Waldemara Pawlaka.
Potem ludowcy jeszcze kilkakrotnie kooperowali z prawicą - w 1998 roku umożliwili np. koalicji AWS - UW odrzucenie weta prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego dotyczącego ustawy o IPN. Jednak największe momenty chwały przeżywali z lewicą - to z SLD rządzili w kadencji 1993 - 1997 i w latach 2001 - 2003. Gdy prezesem PSL został Janusz Wojciechowski, podjął próbę zbliżenia z prawicą. Skończyło się to dla niego nie najlepiej - zawarcie w 2005 roku koalicji Zgoda kosztowało go fotel prezesa, a przejście do tej samej co PiS frakcji w PE skończyło się wykluczeniem (razem z dwoma innymi działaczami) z partii. - Zostaliśmy wyrzuceni za porozumienie z PiS. Dlatego koalicja z PiS jest teraz moralnym problemem dla Pawlaka - przyznaje Wojciechowski, dziś w PSL Piast uważanym przez ludowców za przybudówkę PiS. - Mimo to sądzę, że to porozumienie jest w interesie PSL i polskiej wsi.
- Jeżeli PSL pójdzie na współpracę z PiS, przegra wszystko, zostanie zneutralizowane - mówi Janusz Maksymiuk, niegdyś poseł PSL, dziś najbliższy współpracownik Andrzeja Leppera. Szef Klubu SLD Jerzy Szmajdziński: - PSL porozumiewa się w samorządach z PO, więc trudno będzie im tworzyć koalicję rządową z PiS.
Jednak Donald Tusk, który wczoraj po raz kolejny ostro zaatakował PiS ("rok rządów PiS powinien być ostatnim rokiem, bo inaczej nadziei w Polsce będzie jeszcze mniej"), jednocześnie udzielił ludowcom pozwolenia na rozmowy z Kaczyńskim.
Sami ludowcy porozumienia z PiS nie wykluczają, ale są sceptyczni.
- Ewentualna koalicja nie może polegać na tym, że będziemy ślepo popierać program PiS. A z ostatniego wystąpienia telewizyjnego premiera można było wnioskować, że o to mu chodzi - zaznacza Żelichowski. - Po tym, co PiS robiło w sprawie ordynacji samorządowej, nie mamy do nich zaufania - mówi wiceprezes PSL Jan Bury.