Czy banki nie lubią warszawiaków? Bo przy takich samych dochodach w stolicy można dostać o wiele mniejszy kredyt niż np. w Płocku.
Zdaniem niektórych banków, warszawiacy wydają na życie blisko dwa razy więcej niż gospodarstwa domowe w innych częściach kraju. Jak wynika z informacji zebranych przez ŻW, np. według Pekao SA - trzyosobowa rodzina musi przeznaczyć na utrzymanie się blisko 2 tys. zł miesięcznie; w Płocku - 1,3 tys. zł. Według BPH-PBK - w stolicy - 1,5 tys. zł, w Płocku zaś - 780 zł.
Te limity mają spory wpływ na wysokość kredytu, jakiego banki są nam skłonne udzielić. Są one bowiem jednym z ważniejszych elementów oceny zdolności kredytowej, czyli wyliczenia, czy w ogóle nas na kredyt stać. Po spłacie rat pożyczki i innych zobowiązań na koncie powinno zostać nam minimum socjalne, czyli przyjęta przez bank kwota, za jaką musimy przeżyć do 1-go. Przy takim podejściu do obliczania zdolności kredytowej okazuje się, że osoba o takich samych dochodach dostanie w Warszawie mniejszy kredyt niż w Płocku.
Czy to już dyskryminacja?
Podobnie sytuacja przedstawia się, jeśli chodzi o koszty utrzymania nieruchomości, czyli opłaty czynszowe za mieszkanie i rachunki za media. Choć większość banków każe w specjalnych wnioskach podawać rzeczywistą wielkość wszelakich opłat, niektóre przyjmują stawki ryczałtowe. Na przykład w Banku Zachodnim WBK obowiązuje taryfikator: opłaty czynszowe w Warszawie to minimum 600 zł miesięcznie, w 6 dużych aglomeracjach (Kraków, Wrocław, Trójmiasto, Łódź, Poznań, Szczecin) - 500 zł, w innych miastach wojewódzkich i w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców - 400 zł, w mniejszych miejscowościach - 250 zł. Czy te najwyższe we wszystkich kategoriach limity mogą wskazywać, że banki dyskryminują warszawiaków?
Wysokie koszty życia
- Ależ skąd - odpowiada Piotr Gajdziński z BZ WBK. - Po prostu koszty życia w stolicy są największe, ale z drugiej strony, dochody też są najwyższe - tłumaczy. Eksperci z instytucji finansowych podkreślają, że wielkość minimum socjalnego nie jest dla nikogo z góry ustalona.
Wylicza się ją po uwzględnieniu wielu elementów dotyczących indywidualnej sytuacji klienta. Pod uwagę bierze się np. liczbę osób w rodzinie, ich wiek, wysokość planowanego kredytu, rodzaj kredytu, itp.
Niektóre stołeczne oddziały banków przyjmują minimum socjalne na poziomie np. 400-500 zł miesięcznie na każdą osobę w rodzinie. W innych najbardziej kosztowne jest utrzymanie pierwszej osoby (np. 700-800 zł), a kolejne są już "tańsze" (200-300). To bardziej realistyczne rozwiązanie, a w przypadku rodzin wielodzietnych ma ogromne znaczenie.
Podział na głowę
Nieco inne zdanie mają doradcy finansowi zajmujący się pomaganiem klientom banków w wyborze najlepszej oferty. - Na pewno nie można mówić o dyskryminacji. Ale można odnieść wrażenie, że regionalne różnice w minimach socjalnych (stosowane przez duże banki sieciowe) są większe, niż mogłoby to wynikać z poziomów cen podstawowych artykułów - zastanawia się Marcin Panek z firmy doradczej Expander. - Tym bardziej że np. koszt utrzymania mieszkania (czynsze w Warszawie są wyższe niż poza nią) jest oddzielną pozycją przy liczeniu zdolności kredytowej - dodaje.
Jego zdaniem, można się domyślać, że banki uwzględniają niezupełnie koszt utrzymania kredytobiorcy, lecz poziom wydatków na głowę mieszkańca. W Warszawie, przy średnich dochodach o 50-60 proc. powyżej średniej krajowej, jest on zdecydowanie wyższy niż w mniejszych miastach i nie chodzi tu wyłącznie o artykuły pierwszej potrzeby.