aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Hodowla strusi to dobry interes, ale...

27 listopada 2002

Założenie strusiej fermy to jeden z polecanych sposobów na wzięcie spraw we własne ręce. Na zachodzie właściciele ferm żyją z dochodów jakie przynosi hodowla, i to nieźle, nie mając poza tym innych źródeł utrzymania. O tym jaka jest codzienność polskiego hodowcy rozmawialiśmy z Jarosławem Tomalczykiem, właścicielem Fermy Strusi Afrykańskich "BAJPOL" w Szklarach w woj. opolskim  Początek hodowli dało 15 dorosłych sztuk. Później stado rozrosło się do 130 ptaków. Strusiarstwo to jest dobry interes, ale nie wszystko w branży funkcjonuje tak jak można byłoby sobie tego życzyć.

W Polsce działa obecnie kilka zrzeszeń hodowców strusi. Jak ocenia Pan ich działalność na rzecz hodowców ?

Nie odczułem jej w żaden sposób. Podczas ostatniego Światowego Kongresu Hodowców Strusi, który odbył się we wrześniu br. w Warszawie odniosłem wrażenie, że związki nawzajem nienajlepiej o sobie mówią, a jeśli ktoś do nich nie należy i nie wnosi stosownych opłat, łatwo może znaleźć się na czarnej liście wśród strusiarzy. Źle to odbieram, zwłaszcza na tle kontaktów z hodowcami z zachodu Europy. Od dwóch lat współpracuję z hodowcą w Belgii, gdzie działa tylko jeden związek. Nie jest to instytucja tak sztywna jak nasze. Każdy hodowca, który zgłosi swój akces do związku otrzymuje numer, nie płaci żadnych składek i nie musi bywać na zjazdach. Koordynująca pracę związku osoba dba o to, by hodowcom nie zabrakło materiału do hodowli, pasz czy po prostu porady. Pomoc ma bardziej koleżeńskie oblicze. Nie jest tak sformalizowana. Według mojej oceny pomoc związku, czy też związków w Polsce jest wirtualna. Kiedy Polski Związek Hodowców Strusi powstawał kilka lat temu, na ciekawej stronie internetowej zapowiedziano pomoc w organizowaniu rynku zbytu i ubojni. Wszyscy czekali z nadzieją, ale na zapowiedziach się skończyło. Kiedy rozpoczynałem hodowlę dwa lata temu, chciałem kupić strusie w Polsce. Zwróciłem się do związku. Zaoferowano mi dwa dziesięciomiesięczne ptaki. Uznałem to za kpinę i zacząłem szukać materiału do hodowli na własną rękę. Wykorzystałem moje kontakty w Belgii i Holandii i sprowadziłem dorosłe ptaki i pisklęta. Ale przez tę działalność na własną rękę naraziłem się związkowi.

Czym wobec tego zajmują się związki? 

Wyznaczają na przykład normy powierzchni dla strusi. Wybieg dla trójki dorosłych strusi powinien mieć od 1 tys. metrów kwadratowych do 1,2 tys. Uważam utrzymanie takich norm za nierealne. Obejrzałem kilkadziesiąt ferm w Europie Zachodniej: w Belgii, Holandii, Francji, Hiszpanii czy też w Skandynawii. Na jednej z ferm w Belgii rodzina strusi składa się z dwóch samców i trzech samic. Jest to materiał wyselekcjonowany po wielu latach hodowli. Kury są dosyć niezwykłe, bo znoszą w ciągu sezonu około 100 jaj, podczas gdy norma wynosi od 40 do 60. Jest prawdopodobne, że wyeksploatują się w krótszym czasie, ale hodowca musi wykorzystać ich potencjał. Tych pięć ptaków mieszka na powierzchni 20 metrów kwadratowych i nie mają wybiegu zewnętrznego, a hodowca osiąga rewelacyjny efekt hodowlany. Oczywiście normy, o których mówimy nie są regulacjami  prawnymi. Są to jedynie zalecenia. Ogromny wybieg można urządzić traktując strusie np. jako atrakcję gospodarstw agroturystycznego, czy też urządzając minisafari.

Wygląda na to, że hodowca musi sobie radzić sam z wieloma problemami. Jak wygląda np. opieka weterynaryjna w Pana stadzie ?

Jestem akurat w tej szczęśliwej sytuacji, że powiatowy lekarz weterynarii też hoduje strusie. Jego stado jest też poligonem doświadczalnym dla innych weterynarzy, często na zasadzie hobby, dodatkowego zainteresowania. Wielu weterynarzy musi tę wiedzę zdobyć na własna rękę, ponieważ kiedy kończyli studia jeszcze nikomu się nie śniło, że w Polsce zaaklimatyzują się te egzotyczne afrykańskie, czy australijskie ptaki. Mam też kontakt z lekarzem w Brukseli, który zajmuje się strusiami od 20 lat  Jeśli pojawi się poważniejszy problem dzwonię do niego, wysyłam drogą elektroniczną zdjęcie chorego zwierzęcia i tą drogą otrzymuję odpowiedź. Belgijski hodowca, prowadzący hodowlę od 1976 roku, z którym utrzymuję stały kontakt, odwiedzał moja fermę i udzielił mi wielu fachowych porad, również na temat kondycji zdrowotnej ptaków. Spośród polskich weterynarzy fachowcem jest dr Bielski z Mietkowa. Ja chętnie kieruję do znanych mi sił fachowych tych, którzy hodowlę rozpoczynają, bądź po prostu mają kłopot ze zdrowiem i kondycją strusi w swoim stadzie. 

Od lat mówi się o zbudowaniu ubojni strusi i zorganizowaniu rynku zbytu. Na jakim etapie jest to przedsięwzięcie. ?

Jak to wygląda? Może posłużę się przykładem. Skontaktował się ze mną hodowca z woj. mazowieckiego z pytaniem, czy prowadzę ubój. Okazało się, że nikt nie chciał od niego kupić 80 ptaków, z którymi nie miał co zrobić. Gotowy był nawet rozliczyć się po uboju, byle tylko rozwiązać ten problem. Ja niestety też nie mogłem jednorazowo kupić takiej partii. Po tym telefonie próbowałem monitować w związku w sprawie ubojni, ale odprawiono mnie z kwitkiem. Nikt, nic nie robi w tej sprawie.

Czy rynkowi strusiny grozi nadprodukcja ?

Do nadprodukcji nigdy nie dojdzie, ponieważ stado podstawowe, czyli reprodukcyjne musiałoby przekroczyć100 tys. sztuk. Takiego zjawiska w Polsce nie zaobserwujemy. Na dzień dzisiejszy sprzedaję 100 kg mięsa, które kupują restauratorzy i hotelarze z Opolszczyzny. Nie sprzedaję jaj, bo wszystkie przeznaczam do wylęgu. Mam bardzo pozytywne doświadczenia w kluciu. Spośród wszystkich pisklaków, które wykluły się na mojej fermie padły tylko cztery sztuki, co trzeba uznać za bardzo dobry rezultat. W przyszłym roku zamierzam rozbudować fermę i wyhodować kilkaset piskląt. Żałuję, że nie mam środków by osiągnąć to w krótkim czasie. Byłbym bardzo zadowolony hodując 500 sztuk ubojowych. Pozwoliłoby mi to na uniezależnienie się od dostaw zewnętrznych i funkcjonowanie na przyzwoitym poziomie. Na razie nie jadę z towarem nigdzie dalej, ale przy większej produkcji rynek zbytu na pewno się rozszerzy. Hodowcy liczą na duże rozszerzenie tego rynku po wejściu do Unii Europejskiej. Proszę zauważyć, że mówi się o limitach na mleko, zboże, rzepak, ale na strusinę nie. Tymczasem np. we Włoszech produkcja rodzimych hodowców strusi pokrywa zaledwie 10% popytu. Kiedy będziemy już w Unii wystarczy, że nasz lekarz weterynarii zbada na miejscu mięso, które wystarczy wywieźć za granicę. Tym bardziej, że my w stosunku do Europy Zachodniej mamy korzystniejsze ceny ziemi – hektar dobrej ziemi można kupić za 1000 euro, a godzina pracy kosztuje 3 euro. Tymczasem w Belgii ta stawka wynosi co najmniej 15 euro, nie mówiąc o bardzo wysokich cenach ziemi i jej braku.

Założenie fermy strusi jest więc ciągle atrakcyjne jako sposób na własny biznes, na likwidację bezrobocia. Gdzie zwrócić się po środki na rozpoczęcie tej działalności ?

Boję się, że zainteresowany nie dostanie ich nigdzie. Rozporządzenie ministra rolnictwa z 18 czerwca 2002 roku kategorycznie zabrania kredytowania inwestycji w drobiarstwie, a polski ustawodawca umieścił strusia w tej kategorii. Do końca tego roku nikt nie dostanie żadnych środków.  Sam musiałem podeprzeć się kredytem bankowym, udzielonym mi na 18% w skali roku. Tej inwestycji, którą przeprowadziłem nie dało się zrobić z środków własnych. Zaczynam się jednak obawiać, że tak wysoko oprocentowany kredyt "położy" moją firmę. Myślę, że podobny los czeka wiele osób z tej branży, które weszły w biznes z optymizmem i zaciągnęły kredyty. U nas najprościej jest zwindykowac firmę. Nie ma doradców bankowych, którzy pomogliby wyjść z impasu z korzyścią dla firmy i banku udzielającego kredytu. Jeden ze specjalistów bankowych powiedział mi, że bank woli odzyskać szybko część kwoty, niż czekać długo na resztę. Banki mają nadmiar kapitału, a jeśli chodzi o udzielanie kredytów obostrzenia są takie, że praktycznie otrzymanie pożyczki jest mało prawdopodobne. Gdyby te instytucje zechciały na pewnym odcinku czasowym zrezygnować z części swojego zysku, polepszyłoby się wielu ludziom i firmom, a w efekcie i bankom. Czasami się zastanawiam, czy w Polsce jedyną drogą upominania się o swoje prawa nie jest ta, którą wybrały pielęgniarki, górnicy, a ostatnio nawet policjanci.

To złe wieści, wziąwszy pod uwagę opinie na temat hodowli strusi. Panuje pogląd, że ze strusia można sprzedać wszystko – pazury, mięso, jaja, pióra i tłuszcz. Czy to prawda ?

Pazurów jeszcze nikt ode mnie nie kupował. Ale na mięso i skórę mam nabywców. Podobnie jest z piórami. Co do tłuszczu, wiem, że jest przerabiany na zachodzie przez przemysł kosmetyczny i perfumeryjny. U nas jeszcze nie ma zapotrzebowania na tłuszcz strusi. Dzwoniłem do bardzo wielu firm produkujących kremy, czy też w ogóle kosmetyki proponując pierwsze partie tłuszczu za darmo. Gdyby po próbach okazało się, że to towar interesujący zawarlibyśmy stosowne umowy. Niestety, nie znalazłem chętnych. Zainteresowanie praktycznie zerowe. Tłuszcz staje się odpadem, a szkoda, bo z jednego ptaka otrzymuje się od 4 do 7 kg ładnego, czystego surowca.

Żeby wyhodować zdrowego ptaka, z którego można pozyskać wymienione surowce i produkty trzeba zapewne wiele wysiłku ?

Może to dziwnie zabrzmi, ale praca przy strusiach nie wymaga ogromnego wysiłku. Hodowla jest bardzo prosta, a pewnych nakładów pracy wymagają "maluchy". Polska nie jest ojczyzną strusi. Mimo tego, że zaaklimatyzowały się u nas zadziwiająco dobrze, to jednak młode osobniki wymagają specjalnego nadzoru. Wystarczy gwałtowne załamanie pogody, by zaczęły padać. Wielu, szczególnie początkujących hodowców w Polsce nie wie, że mały struś, taki, który ma jeszcze młodzieńcze upierzenie nie może zmoknąć. Wypuszczenie dwu- trzytygodniowych piskląt na łąkę, gdzie zmokną kończy się utratą połowy populacji. Przemoknięte pióra nie pozwalają młodym na utrzymanie odpowiedniej temperatury ciała, co je osłabia i prowadzi w końcu do padnięcia. Moim strusiom pozwalam zmoknąć po raz pierwszy, gdy mają 5-6 miesięcy. Trzeba też pamiętać o takim urządzeniu wybiegu, by w przypadku załamania pogody można je było łatwo spędzić do budynku. Wiele osób nie potrafi też prawidłowo karmić piskląt. Poradniki każą podawać karmę w określonych ilościach dwa razy dziennie. Ja podaję paszę "na żądanie". Kiedy zaczyna jej brakować w pojemniku, osoba doglądająca zwierzęta dosypuje niewielką ilość. Chodzi o to, że s trusie każdą niewielką porcję karmy zapijają wodą i na dziobie przenoszą ją do pojemników z paszą. Po pewnym czasie pasza się zaparza, a zwierzęta, które ja zjedzą padają. Jeśli młode są dobrze karmione nic złego się nie stanie. Trzeba też uważać, by ptaków przeznaczonych do uboju nie zatłuścić. Generalnie na kondycję, wygląd i zdrowie strusi składa się wiele czynników, a wiedzę na ten temat trzeba zdobyć praktycznie. Poradników książkowych jest niewiele, a zawarta tam wiedza jest teoretyczna i niepełna. Wiele wiadomości można znaleźć w Internecie, ale niestety nie do pokonania dla wielu hodowców jest bariera językowa. 

Czy hodowcy strusi mają na uwadze zdobycie rynku wschodniego ?

Ten rynek jest bardzo chłonny i oferuje niezwykle korzystne ceny. Najbardziej opłacałoby się kupować ptaki w Hiszpanii lub Belgii i reeksportować je na Białoruś, Litwę czy Ukrainę. Zniechęcające są jednak bariery administracyjne, utrudnienia z odprawami na granicy. Tu rysuje się doskonałe pole do działania dla związku, który powinien znaleźć drogi zbytu. Na mojej fermie mógłbym przeprowadzać kwarantannę 500 ptaków równocześnie, które mogłyby być importowane z Europy Zachodniej, a nawet z RPA. Mógłbym je sprzedawać na wschód. Ale to wymaga pewnych zabiegów organizacyjnych, a nie znalazłem w żadnym z nich osoby, która chciałaby poświęcić temu czas.

Dziękuje za rozmowę.


POWIĄZANE

Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych i Biuro Przedstawiciela Handlu USA po...

Sieci handlowe i producenci żywności wycofują jaja z chowu klatkowego. Już co tr...

Komisja ds. Konkurencji Republiki Południowej Afryki oraz niezależny organ podle...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę