Giełda w Elizówce musiała zlikwidować spółkę-córkę, która zajmowała się eksportem towarów za wschodnią granicę. - Pracę straci tylko kilka osób, jednak to klęska, bo po handlu ze Wschodem obiecywaliśmy sobie wiele - mówią szefowie giełdy.
Elizówka sp. z o.o., bo tak nazywa się likwidowana firma, powstała w 2001 roku, tuż po tym jak ruszyła cała giełda. Sto procent udziałów w przedsiębiorstwie miała firma Lubelski Rynek Hurtowy SA, właściciel giełdy. - Handlujący u nas prosili, żeby stworzyć firmę, która zajęłaby się eksportem ich towarów do Rosji, Ukrainy i Białorusi. Tak też zrobiliśmy - mówi prezes Lubelskiego Rynku Hurtowego Wojciech Włodarczyk.
Spółka nie przyniosła jednak spodziewanych zysków. - Wręcz przeciwnie, cały czas notowaliśmy straty - mówi Włodarczyk. - Żeby zarabiać, powinniśmy wysyłać dziennie na Wschód kilka tirów. Tymczasem wysyłaliśmy kilka tygodniowo. Nie likwidowaliśmy spółki wcześniej, bo myśleliśmy, że po naszym wejściu do Unii Europejskiej coś się ruszy. Jednak nic takiego się nie stało.
Włodarczyk twierdzi, że handel ze Wschodem zakończył się fiaskiem, bo Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie wolą kupować w innych państwach Unii. - Kupują cebulę w Niemczech, Holandii, a nie w Polsce. To nie kwestia niższych cen, tylko przyzwyczajeń.
W spółce Elizówka pracowało kilka osób. - Część z nich postaramy się zatrudnić - mówi Włodarczyk.
W tej chwili w sądzie leży wniosek o likwidację Elizówki. Jego rozpatrzenie to sprawa dni.
A sama giełda notuje coraz lepsze wyniki finansowe. - W pierwszym półroczu tego roku mieliśmy o 6 procent więcej wjazdów na teren giełdy i o 15 procent więcej sprzedających niż w pierwszych sześciu miesiącach ubiegłego roku - mówi Włodarczyk. - Jeśli ta tendencja się utrzyma, rok zakończymy z zyskiem, po raz pierwszy w historii.
Część przychodów Elizówki - 9 procent - to wpływy z organizowanej co niedzielę giełdy samochodowej.
.png)
Zaloguj przez Facebook
