aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Nasze mleko w tubce zamiast snickersa

23 czerwca 2006

Kombinezony, białe czapeczki i fartuchy, elektroniczne czytniki kart, szczelne pomieszczenia, minimum jedna kontrola w tygodniu. Tajne laboratorium? Szpital?

— Wytwarzamy tutaj sery topione, wędzone, twarogowe i zagęszczone mleko słodzone. Konfekcjonujemy również węgierską pastę paprykową, tak zwane węgierskie złoto. Nie skupujemy mleka, sprowadzamy je wstępnie przetworzone z województw Polski wschodniej, m.in. od Mlekovity — wyjaśnia prezes JAL, Jan Kowal.

Na każdą tonę gotowego wyrobu potrzeba 10 ton mleka.

— To bardzo wrażliwy produkt, dlatego pracuje się od poniedziałku do piątku przez 24 godziny na dobę. Dostawy mamy tak zorganizowane, żeby weekendy pozostały wolne. Musi być czas na pracę i na odpoczynek — stwierdza przedsiębiorca. Przed laty sam był na skraju pracoholizmu. Dzisiaj stara się nabierać dystansu do pracy, ma mu w tym pomóc żeglarstwo. Na pobliskim Jeziorze Turawskim stoi przycumowana łódka.

JAL nie jest pierwszą firmą Jana Kowala. Przed laty wraz ze wspólnikami założył przedsiębiorstwo produkujące smar ŁT 43. Jednak wkrótce produkcja stała się nieopłacalna.

— Pojechałem do Szczecina i w tamtejszym sklepie zobaczyłem norweską pastę rybną w tubce. Wtedy mnie olśniło. Mieliśmy przecież doskonałą tubiarkę. A gdzieś w głowie miałem obraz Polaków jeżdżących na Węgry po pastę paprykową. I tak, w 1990 roku się zaczęło — uśmiecha się Jan Kowal.

Wszyscy jemy sery
— Na początku lat 90. w krajowych sklepach dominowały lokalne produkty mleczne. My woziliśmy swoje po całej Polsce. To było na granicy opłacalności, ale nadal rozwijaliśmy dystrybucję. I nagle koszty transportu zaczęły znacząco spadać. W tym czasie do kraju weszły duże sieci handlowe i to, co dotąd było słabością, stało się naszym atutem — wspomina biznesmen.

Dzisiaj sery i mleko zagęszczone z JAL sprzedawane są w większości hipermarketów i dyskontów, m.in. w Tesco, Lidlu, Kauflandzie, Plusie, Żabce i w Biedronce. — Dla nas tacy odbiorcy okazali się bardzo korzystnymi partnerami. Dyktują trudne warunki (niskie ceny, odroczone terminy płatności), ale kupują naprawdę sporo. Z drugiej strony, widzę, że w kilka lat wykruszyła się ogromna rzesza drobnych odbiorców — twierdzi Jan Kowal.

Ubrani w czyste fartuchy, zaglądamy do kolejnych pomieszczeń. Mijamy kontrolę weterynaryjną, by w końcu w pokoju socjalnym zasiąść przy śniadaniu z serów.

— Jest technolog, który kontroluje smak naszych wyrobów, ale praktycznie każdy pracownik ma niemal obowiązek spożywać nasze produkty i dzielić się uwagami — śmieje się przedsiębiorca.

Kowal jest zadowolony ze stałych kontroli, dają mu pewność, że wyroby są zdrowe (zakład spełnia wymogi bezpieczeństwa produkcji żywności HACCP). Większość słodzonego mleczka w tubkach kupują przecież dzieci, to wielka odpowiedzialność. Pokazać się z dobrej strony.

Co kilka miesięcy muszą pojawiać się nowości.
— Właśnie opracowujemy nową linię opakowań. Muszą być piękne, kolorowe, błyszczące. Mają nie tylko przyciągać wzrok, ale także zdobić wystawy, tego wymagają od nas wielkie sieci. Najpierw sprzedają się opakowania, a później towar — mówi przedsiębiorca.

Dobry produkt trzeba wciąż pokazywać. Od 11 lat firma co roku ma stanowisko na Międzynarodowych Targach Polagra w Poznaniu. — Za pierwszym razem było nikłe zainteresowanie. Potem z roku na rok lepiej. Zaistnieliśmy w świadomości przyszłych partnerów. Inwestycje w wizerunek zaowocowały — opowiada Jak Kowal. Przedsiębiorstwo otrzymało dotacje z programu SAPARD na przebudowę zakładu i dostosowanie się do wymogów sanitarnych UE. — Najtrudniej było zmienić mentalność ludzi. Tak wysokich standardów higieny nie można wprowadzić jednego dnia — pokazuje szatnie i prysznice prezes.

Za podporządkowanie się wymogom i wydajną pracę firma dobrze płaci. Nie bez znaczenia jest też terminowość wypłat i pewność zatrudnienia. Efekt — bardzo mała płynność kadr. Pracują tu i miejscowi, i dojeżdżający z Opola.

Niedawno JAL wygrał regionalne eliminacje konkursu Agroliga 2006. Będzie reprezentował Opolszczyznę w finale (wcześniej zdobywał nagrody, m.in. w konkursie Polski Producent Żywności).

— Nasze produkty można kupić w Anglii i Irlandii, ale zagęszczone mleko smakowe w tubkach nie jest jeszcze popularne na Zachodzie. Chcemy je dopiero wylansować. Może jako alternatywę dla batonów? — planuje Jan Kowal.

Polskie mleko w tubkach zamiast snickersów i marsów? A właściwie czemu nie?


POWIĄZANE

Oczywiste jest, że organizacja imprez okolicznościowych, jak wesela, święta czy ...

Think tank Żywność dla Przyszłości prezentuje wnioski z raportu „Talerz Polaka -...

Z najnowszego rynkowego raportu wynika, że art. spożywcze na grilla rdr. zdrożał...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę