Polscy rybacy nie mogą łowić śledzi na zachodnim Bałtyku, bo wykorzystali tegoroczny limit. Jeśli nie zaczną łowić więcej dorszy, Bruksela może zmniejszyć im kwotę połowu tych ryb w przyszłym roku.
Najpierw złe warunki połowowe, potem cztery i pół miesiąca okresu ochronnego sprawiły, że polscy rybacy złowili dotychczas bardzo mało dorszy. W tym roku mają prawo do odłowienia 13,1 tys. ton tych ryb. Limit wykorzystali jak dotąd w niespełna 40 proc.
- Źle to wróży negocjacjom w sprawie limitów połowowych na przyszły rok, ale teraz zaczyna się właśnie okres połowów dorszy. Limit przyznany przez Komisję Europejską wykorzystamy - twierdzi Grzegorz Łukasiewicz, dyrektor Departamentu Rybołówstwa w Ministerstwie Gospodarki.
Okres ochronny dorszy skończył się 15 września. Natomiast od kilku dni rybacy nie mogą łowić śledzi na tzw. stadzie zachodnim, ponieważ przekroczyli przyznany im przez Komisję limit. W podobnej sytuacji co Polacy znaleźli się rybacy ze wszystkich państw nadbałtyckich. Za złamanie zakazu połowu rybacy zapłacą kary (najniższa to 5 tys. zł). Limit połowu śledzi na stadzie wschodnim został wykorzystany tylko w 35 proc. Rybacy mogą dalej łowić na Bałtyku łososie, bo limit na ten rok wyczerpali dopiero w 45 proc. W połowie wykorzystali limity połowu szprotów.
W przyszłym miesiącu rozpoczną się w Brukseli rozmowy na temat wyznaczenia limitów połowu ryb w przyszłym roku. Z ustaleń Komisji Bałtyckiej wynika, że Polska powinna dostać prawo do złowienia maksymalnie 15 tys. ton dorszy.