Jeśli nie zbierasz rachunków za przejazdy do szkoły, posiłki na stołówce czy zakup pomocy do nauki nie otrzymasz unijnego stypendium. Ale ważna jest także data ich wystawienia - jeśli podręczniki kupiłeś we wrześniu, masz pecha i nie dostaniesz za nie zwrotu pieniędzy, bo liczą się tylko rachunki wystawione od października.
Pani Halina z podkieleckiego Zagnańska załamuje ręce. - Tak liczyłam na stypendia z Unii, bo u nas w domu się nie przelewa, a do szkoły chodzi trójka dzieci. Ale chyba trzeba będzie obejść się ze smakiem - przewiduje. W rodzinie pani Haliny dochód na jednego członka wynosi 300 zł. To znaczy, że dwójka jej dzieciaków, które uczą się w kieleckich szkołach ponadgimnazjalnych, powinna otrzymać unijne stypendium.
Przypomnijmy, że według przepisów graniczny dochód na jedną osobę w rodzinie 
nie powinien przekroczyć 504 zł. Dzieci naszej czytelniczki teoretycznie więc 
kwalifikują się do pomocy, ale by starać się o nią muszą przedstawić faktury za 
koszty zakwaterowania, posiłków, zakupu podręczników czy odzieży związanej z 
edukacją (np. stroju do wychowania fizycznego), pomocy naukowych, transportu do 
i ze szkoły, czesnego. I tu dla wielu młodych ludzi zaczynają się schody. - 
Książki kupowałam na raty, bo nie stać mnie było na jednorazowy wydatek. 
Trochę kupiłam w czerwcu, potem w sierpniu i we wrześniu. Wydałam 600 zł - 
mówi pani Halina. I nawet gdyby miała rachunki na wszystkie te podręczniki, to i 
tak ma pecha. Powód? W Świętokrzyskiem urzędnikom "uciekł" jeden miesiąc roku 
szkolnego i stypendia unijne będą wpłacane od października. I tylko rachunki 
wystawiane od tego miesiąca będą brane pod uwagę. 
Nasi czytelnicy 
zwracają także uwagę na problemy z udokumentowaniem przejazdów dzieci do szkół. 
Respektowane będą tylko bilety miesięczne, nie ma natomiast mowy, by zwracać 
pieniądze za pojedyncze bilety. 
- Nie można zebrać jakichkolwiek 
biletów. To, co uczeń przedstawi, musi jednoznacznie wskazywać, że zapłacił za 
przejazdy związane ze szkołą - tłumaczy Jerzy Strzelec, dyrektor 
Departamentu Rozwoju Regionalnego i Współpracy z Zagranicą Urzędu 
Marszałkowskiego w Kielcach. Być może więc dzieci pani Haliny nie dostaną ani 
złotówki, mimo że pomoc teoretycznie im się należy. 
Przypomnijmy, że na okres 10 miesięcy uczniowie dostaną 1000 zł, czyli po 100 
zł miesięcznie. - Tak liczyłam na te pieniądze, myślałam, że kupię dzieciom na 
zimę buty i kurtki - żali się nasza czytelniczka. Jest przekonana, że w podobnej 
sytuacji są dziesiątki rodzin. 
Dyrektor Strzelec nie uważa, by młodzież, 
która stara się o stypendia, została wyprowadzona w pole. - To jest postawa 
roszczeniowa - mówi. - Unia Europejska nie wzięła nas na utrzymanie, jest 
jedynie gotowa pomóc młodym Polakom. 
Należy dodać, że zgodnie z przepisami 
rachunków nie muszą przedstawiać studenci starający się o unijne 
stypendia.