Nie zamierzam ryzykować, kur nie wypuszczę – mówi Dorota Maleska z Kocur w powiecie oleskim. Ale nie ze strachu przed ptasią grypą, tylko grzywną.
Jeszcze tydzień temu Ilona Kuc z Zimnic Wielkich na Opolszczyźnie zapowiadała, że za nic w świecie nie zamknie kur. Bo za karmę trzeba zapłacić, a pod zamknięciem nie będą się niosły. Jednak zmieniła zdanie: Ptasiej grypy się nie boję, ale skąd wziąć pieniądze na grzywnę? – stwierdziła. Dlatego od kilku dni są pod zamknięciem, no i mam tylko dwa jajka dziennie od dziesięciu kur... Anna Kubik, sąsiadka pani Ilony, kiedy tylko usłyszała, że ptactwo domowe do 31 stycznia pozostanie w kurnikach, zaszlachtowała swoje 18 kaczek i upchała do zamrażarki. Nie miałabym warunków, żeby je pod zamknięciem trzymać, więc zabiłam – denerwuje się Anna Kubik. A oni teraz tam w Warszawie robią żarty i pozwalają znowu wypuszczać kury na dwór – dodaje.
Kubikowa myśli o komunikacie Głównego Inspektora Weterynarii. W środę ogłosił on, że drób może wrócić na wybieg, jeśli jest niewielki i ogrodzony. Wiadomość o większej swobodzie dla drobiu ucieszyła Karinę Kluczny z Zimnic Wielkich, wypuściła swoje kury i kaczki jak dawniej. Jej sąsiedzi zrobili podobnie, a za drobiem na podwórka powędrowały koryta z paszą i naczynia z wodą. To nieporozumienie! – podkreśla Kazimierz Dubiński, wojewódzki inspektor weterynarii w Opolu. Więcej wolności nie oznacza, że drób może wrócić na wybieg, w to samo miejsce, gdzie biegał dotychczas. Na małej przestrzeni trzeba stworzyć wolierę (siatka nad ogrodzeniem, gdzie przebywa ptactwo), która uniemożliwi jakikolwiek kontakt domowego ptactwa z dzikim. Jeśli nie ma takiej możliwości, kury, kaczki i gęsi nadal pozostają w kurniku. Natomiast absolutnie nie można wystawiać karmy i wody, nadal trzeba trzymać je w zamkniętym pomieszczeniu. Wciąż w zamknięciu mają też pozostawać gołębie. Niczego tutaj nie można zmieniać.
Jednak większość gospodarzy wzięła sobie do serca pierwsze komunikaty o bezwzględnym zakazie wypuszczania drobiu i nadal trzyma go w zamknięciu. Przejeżdżamy przez wsie i widać, że mieszkańcy przerazili się ptasiej grypy – stwierdza Anna Lipczak, powiatowy lekarz weterynarii w Oleśnie. Bo kur na podwórku nie widać. Podobnie mówi Jerzy Kil, powiatowy lekarz weterynarii z Brzegu: Ludzie w większości są zdyscyplinowani. Ale Dorota Maleska, sołtys Kocur, twierdzi, że ludzie jednakowo przestraszyli się ptasiej grypy, jak i kar grzywny. Tych drugich może nawet bardziej... Chociaż, jak się okazuje, np. w powiecie oleskim do karania w minionym tygodniu brakło formalnych podstaw. Właśnie dostaliśmy wytyczne w sprawie ptasiej grypy, jak postępować – powiedział w piątek asp. sztab. Tadeusz Jelonek, naczelnik wydziału prewencji w Komendzie Powiatowej Policji w Oleśnie. Na przestrzeganie zakazu będą zwracali uwagę dzielnicowi z terenów wiejskich. W całym województwie nie ukarano jeszcze ani jednego hodowcy. Ale nie znaczy, że nie ukaramy, jeśli stwierdzimy, że ktoś nie przestrzega zakazu – podkreśla kom. Maciej Milewski, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji. Od niedzieli dodatkowe zadania spadły na myśliwych i koła łowieckie. Nie wprowadzono zakazu polowań na ptactwo, a naszym zadaniem jest prowadzenie monitoringu - wyjaśnia Marek Bocianowski, zastępca nadleśniczego w Opolu, prezes Koła Łowieckiego "Lis” nr 3. Mamy zwracać uwagę na podejrzane objawy u dzikiego ptactwa, a kiedy coś może na nie wskazywać, będziemy pobierali do badania wymaz z ptasiej wydzieliny i kału.
Na pewno na ptasią grypę najszybciej zareagował rynek - ceny drobiu poszybowały w dół. Podobnie jak niedawno strach przed prionami BSE zniechęcił do kupowania wołowiny. Zainteresowanie drobiowym mięsem spadło, w niektórych sklepach w Opola nawet o połowę. Także ceny spadły, o ponad 1 zł na kilogramie. Hodowcy się skarżą, że przysypie ich góra kurczaków. Wstrzymały ode mnie skup zakłady drobiarskie, bo mają załadowaną chłodnię – podkreśla Piotr Groehl. Opolscy weterynarze odbierają codziennie mnóstwo telefonów z pytaniami od ludzi zaniepokojonych groźbą epidemii ptasiej grypy. Takie telefony odbierają też w opolskim sanepidzie. Najczęściej pytają, co zrobić kiedy na balkonie lub parapecie jest dużo ptasich odchodów – mówi Urszula Posmyk, kierownik wydziału epidemiologii. Trzeba je usunąć i przetrzeć silnym detergentem.
Sanepid odbiera także sygnały od lekarzy, którzy zgłaszają ciężkie przypadki zwykłej grypy wśród pacjentów. Żeby wykluczyć podejrzenie ptasiej grypy, od chorych pobierane są wymazy do badania.