aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Karpik lubi pływać

4 listopada 2004

Mody w jedzeniu ryb zmieniają się niczym kreacje na wybiegu, ale jedno pozostaje - nie sposób wyobrazić sobie polskiego stołu wigilijnego bez karpia. Kielecczyzna jest w jego hodowli potęgą, ale trwające właśnie odłowy pokazują, że plony są przed nadchodzącymi świętami marne.


Stawów coraz więcej

Waldemar Pietrasik, dyrektor Wydziału Środowiska i Rolnictwa Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego, wylicza wespół ze swym zastępcą Leszkiem Papajem: - Mamy na naszym terenie 79 obrębów hodowlanych, czyli takich, w których jest duża produkcja ryb, głównie karpi, na przykład Włoszczowa, Górki koło Wiślicy, Młodzawy koło Pińczowa, Maleszowa, Kołoniec z Rudą Maleniecką, Oksa, Krzelów za Sędziszowem. Gospodarstwa ze stawami zajmują 3500 hektarów, najwięcej w powiatach Busko - 900 hektarów, Jędrzejów - 600 hektarów, Włoszczowa - 600 hektarów, Końskie - 400 hektarów, Staszów - 300 hektarów. A i agroturystyka kwitnie, każdy gospodarz stara się mieć zbiornik wodny, nad którym gość posiedzi z wędką i sam złowi sobie kolację. Śladków Mały jest tu sztandarowym przykładem.

Kłusownicy grasują, że hej

Gdy mowa o wędkarzach, ożywia się obecny przy rozmowie Wiesław Skubik, komendant wojewódzki Państwowej Straży Rybackiej.
- Kłusownictwo na stawach jest poważne. Nasze patrole dwoją się i troją, by pogonić złodziei. Dysponujemy bardzo dobrym sprzętem, ale mamy tylko pięciu strażników. Na szczęście znakomicie układa nam się współpraca ze społeczną strażą rybacką, która wespół z nami jeździ po terenie. W tym roku zatrzymaliśmy 117 osób łowiących ryby z naruszeniem obowiązujących przepisów, spośród nich 52 nie miały wymaganych dokumentów - informuje komendant Skubik.
Ciekawe, jak dużo ujęto handlarzy rybackimi sieciami. Hodowcy ryb klną ile wlezie, bo widzą takich na niedzielnych giełdach samochodowych w Słomczynie i Miedzianej Górze, na bazarach w Kielcach. - Nie, handlujących siecią nie ujęliśmy - przyznaje Wiesław Skubik i znając jego pilność wiemy, że takie przypadki zaraz się znajdą. Karane są nader surowo. Za posiadanie sieci, gdy się nie jest do tego uprawnionym, grozi skierowanie wniosku do Sądu Rejonowego, który może ukarać sprzymierzeńca kłusowników grzywną w wysokości 5 tysięcy złotych.

Wirus jest groźniejszy

W ostatnim czasie utrapieniem dla hodowców karpi jest wirus Koi-Herpesvirus (KHV), powodujący masowe śnięcia ryb, który dotarł także do Polski. Nie przenosi się on na ludzi, ale potrafi błyskawicznie zniweczyć nawet 100 procent hodowli. Rozmawiano o tym podczas ogólnopolskiej konferencji, która odbyła się niedawno w siedzibie Targów Kielce.
Doświadczony lekarz weterynarii Jacek Karwacki, kierownik Zakładu Higieny Weterynaryjnej w Kielcach, który stoi na pierwszym froncie walki z chorobami ryb, przyznaje, że hodowcy się boją. - Śmiertelność karpi w przypadku Koi-Herpesvirus (KHV) jest ogromna, od 50 do 90, a nawet 100 procent hodowli. Wirus ten szybko się rozprzestrzenił, głównie poprzez handel, bo karpie są teraz w ciągłej sprzedaży, jak i materiał zarybieniowy. Trudno go wykryć, diagnoza wymaga najnowszych metod badania materiału genetycznego, czyli techniki PCR, świetnej aparatury i znajomości objawów choroby. Ciężko więc mówić o masowych badaniach, dlatego na całym świecie nie wpisano jeszcze KHV na listę chorób zwalczanych z urzędu. Prowadzone są doświadczenia z prowadzeniem szczepień ryb przeciwko KHV. Przygotowywane są plany systematycznych badań monitoringowych, które pozwoliłyby ustalić listy gospodarstw rybackich wolnych od KHV. Istnieje pilna potrzeba stworzenia przepisów uniemożliwiających rozprzestrzenianie się wirusa między państwami i gospodarstwami rybackimi. Na razie nie ma dla niego tamy. To dramat hodowców, który na szczęście na Kielecczyźnie jeszcze nie dał o sobie znać - podkreśla kierownik Jacek Karwacki.

Musi tatuś usmażyć

Hodowcy rozprawiają jednak nie tylko o chorobach karpi, ale też o tym, co zrobić, by nie zniknął on z polskich stołów. Wypierają go bowiem łatwiejsze w hodowli i przyrządzaniu pstrąg i łosoś, gatunki, które przypominają tuczniki albo brojlery hodowane w klatce. Żywią się byle czym, paszą z odpadków, której żaden karp nie tknie. Ale wygrywają tym, że łatwiej je przygotować do porcjowanej sprzedaży i szybko przyrządzić. Młode gospodynie przeważnie karpia oprawić i podać nie umieją. - Jedna taka w telewizji przyznawała się, że topi rybę, aby ją zabić w Wigilię, a klient nie powinien mieć tego rodzaju kłopotów. Poza tym, jak się nie trafi tata wędkarz, co karpie usmaży albo zrobi z nich galaretę, to ich coraz częściej na wigilijnym stole nie ma, wypierane są przez ryby łatwiejsze w przygotowaniu - dowodzą hodowcy. Zauważyli też, że jest moda na odchudzanie, wegetarianizm, a jednocześnie zniknęły z Kielc smażalnie ryb, nie ma wyspecjalizowanej w ich podawaniu restauracji.

Marne widoki

Aby jednak było smażenie, musi być przedtem ryba. Tymczasem rokowania co do plonów karpi są w tym roku niewesołe, bo chłodna wiosna i początek lata im nie sprzyjały.
- Rewelacji nie będzie, prognozy mamy gorsze niż w nie najlepszym roku ubiegłym. Myślę, że cena karpi na święta wyniesie 8,50 złotych plus VAT. W supermarketach pewnie się je kupi za 9-10 złotych, a w małych sklepach nieco drożej. Tyle że jeśli pochodzić on będzie z polskich hodowli, na pewno wysoka jakość zrekompensuje wydatek - zapewnia Krzysztof Jerczyński, który wraz z żoną Ewą od 25 lat prowadzi gospodarstwo w Kołońcu, specjalizujące się w produkcji materiału zarybieniowego.


POWIĄZANE

Dobrze utrzymana, produktywna krowa powinna cielić się co roku. Oznacza to, że z...

- Zrównoważona produkcja, m.in. mleka i wołowiny, do której dąży Europa, musi uw...

W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi opracowany został projekt rozporządzenia...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę