aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Wywiad_krypciocha

18 lipca 2012
Z Haliną Zimoch, właścicielką i Jakubem Żurawiczem, dyrektorem handlowym Przedsiębiorstwa Handlowo-Usługowego ZIMEX z Leszczy powiat łęczycki, rozmawiają Grażyna Bożyk i Andrzej Lis

Jak sobie pani radzi, kierując tak prężnie rozwijającą się firmą?
Halina Zimoch: – Czasami doba jest zbyt krótka…

Firma powstała w 1993 roku… Kto ją wymyślił?
H.Z. – Pomysłodawcą był mąż. Po urlopie macierzyńskim nie mogłam znaleźć pracy, postanowiliśmy więc z mężem, że założymy swoją firmę, Wzięliśmy kredyt z urzędu pracy i powoli, powoli… doszliśmy do ZIMEKSU.

Czyli potrzebna jest decyzja, którą trzeba konsekwentnie realizować…
H.Z. –W sumie tak. Rozpoczynaliśmy od sklepu spożywczego z barem, potem pomalutku sprowadzaliśmy maszyny, aż w końcu sklep spożywczy zlikwidowaliśmy, zostaliśmy przy maszynach. Sklep z barem zabierał mnóstwo czasu, pracowaliśmy od wczesnego rana do późnych nocnych godzin.

Najważniejszy asortyment…
H.Z. – Od ciągników poprzez maszyny uprawowe aż po prasy, deszczownie…

Za deszczownię właśnie otrzymaliście nagrodę w konkursie Maszyna Targów AGROTECHNIKA 2012 w Bratoszewicach
Jakub Żurawicz: – Deszczownie polowe IRRIMEC 350/75 są to deszczownie włoskie. Przyjechał przedstawiciel producenta. Jeździliśmy do zainteresowanych, prezentowaliśmy tę maszynę, pokazywaliśmy jej zalety zarówno w naszej gminie, jak i, na przykład, w gminie Góra Świętej Małgorzaty i Piątek. Zainteresowanie tą deszczownią jest bardzo duże, ale jest też duża konkurencja. Ludzie tutaj nie dostrzegają jeszcze jej ogromnych zalet.

Jakie to zalety?
H.Z. – Pełna ergonomia. Można sobie skonfigurować tę deszczownię w sposób bardzo rozbudowany, począwszy od sterowania przez telefon komórkowy poprzez odpowiednie zasilanie, można sobie zaprogramować wszystko – od szybkości i ilości nawadniania do pełnej obsługi.
J.Ż. – Przesuwa się, ma dużą regulację strumienia i ciśnienia wody. Teraz nawet zboża się nawadnia. Blisko nas jest potentat ziemniaczany, produkuje ziemniaki na chipsy. Byliśmy tam i dyrektor pokazywał nam różnicę w jakości ziemniaków nawadnianych i nienawadnianych. Jest ona ogromna.

Mówicie państwo, że nawadnianie jest opłacalne, a przecież woda jest droga…
J.Ż. – Trzeba mieć staw czy inne źródło wody. Ważne jest też źródło zasilania. Jednym z najpopularniejszych jest pompa ciągnikowa napędzana wałkiem przekazu mocy, dlatego że można postawić ją w każdym miejscu i, oczywiście, nie używa się wtedy drogiej energii elektrycznej.

Czy byliście państwo zaskoczeni nagrodą w Bratoszewicach?
H.Z. – Tak, ale bardzo miło.

Ilu pracowników pracuje na sukces firmy?
H.Z. – Siedmiu serwisantów plus ja; osiem osób, to jest mała firma.

Mała, ale prężna…
H.Z. – W 2008 roku otrzymaliśmy nagrodę w konkursie AGROLIGA; w tym roku w konkursie Maszyna Targów AGROTECHNIKA 2012. Bardzo nas te dowody uznania cieszą i mobilizują do pracy.

Czym chciałaby się pani pochwalić czytelnikom?
H.Z. – Całkiem mocną pozycją na rynku, wykwalifikowaną kadrą pracowniczą, znakomitym działem handlowym. Mam dwóch bardzo sprawnych handlowców.

Pracujecie panowie tu, na miejscu?
J.Ż. – Jak tylko zachodzi taka potrzeba jeździmy do klientów. Nie stosujemy natomiast agresywnej sprzedaży, czyli nie jeździmy do rolników, by ich na siłę namawiać do współpracy z naszą firmą. Jeśli klient ma potrzebę spotkać się z nami, dzwoni, wtedy jedziemy i załatwiamy sprawę.

Czy zdarzają się jeszcze klienci, którzy kupują maszyny za gotówkę?
H.Z. – Tak, choć nie są to częste przypadki. Są to ludzie, którzy nie ufają bankom. Przechowują pieniądze w bardzo różnych miejscach. Teraz w przypadku PROW nie może klient płacić gotówką. Musi mieć odpowiednie dokumenty, potwierdzenia stanu konta, potwierdzenia przelewów.
J.Ż. – Kiedyś przyjechał mody człowiek na rowerze, zapytał czy może kupić określony typ Ursusa. Odpowiedzieliśmy, że owszem, tylko za czas jakiś, bo te właśnie typy dopiero do nas jadą. Klient na to, że pojedzie na piwo, jak będzie wracał, wstąpi. I rzeczywiście, przyjechał. Wyciągnął z różnych kieszeni dziesięć tysięcy zadatku. Brakowało mu do pełnej kwoty piętnastu tysięcy, zapytał więc czy nie pomoglibyśmy mu wziąć kredyt w banku. Ponieważ współpracujemy z różnymi bankami, szybko umówiliśmy go z przedstawicielem takiej instytucji. Na drugi dzień pani z banku Łodzi z pojechała do klienta. Okazało się, że ten już pożyczył pieniądze od brata, poprosił ją natomiast, by podwiozła go do ZIMEKSU, by nie musiał jechać rowerem. Tu wyjął pieniądze, przeliczyliśmy i… odjechał ciągnikiem. Nawet nie zgłosił się do dziś po kartę gwarancyjną i książkę maszyny.

Jaki macie państwo kontakt z Łódzkim Ośrodkiem Doradztwa Rolniczego z siedzibą w Bratoszewicach?
H.Z. – Znakomity. Na co dzień współpracujemy z zespołem w Łęczycy. Wymieniamy informacje…

Wystawiacie się podczas targów w Bratoszewicach, bo…
J.Ż. – Przynosi nam to wymierne korzyści w postaci nowych klientów.

Jak się Państwo reklamujecie?
J.Ż. – Kiedyś informacje o firmie rozchodziły się głównie „metodą pantoflową” – jeden zadowolony klient przekazywał opinię drugiemu… Dziś marketing, to firma w firmie. My mamy swoje reklamowe gadżety – koszulki, długopisy. Bierzemy – jak już wspomnieliśmy – udział w targach, wydaliśmy też piękne katalogi.

Dziękujemy za rozmowę.

Fot.: Andrzej Lis

POWIĄZANE

Dziś rano przewodniczący i wiceprzewodniczący Copa i Cogeca spotkali się z przew...

Jak na razie, jedynym dokumentem pod którym podpisała się strona rządowa są usta...

Przy 428 głosach za, 131 przeciw i 44 wstrzymujących się, posłowie poparli przed...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę