Ministerstwo rolnictwa przymierza się do poprawienia Ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych. Chce, aby o zmianie przeznaczenia gruntów rolnych decydował wojewoda, a nie, jak do tej pory, minister rolnictwa. Zamierza zlikwidować także Fundusz Ochrony Gruntów Rolnych, bez którego samorządy nie wyobrażają sobie inwestowania na wsi.
W resorcie o noweli rozmawiać nie chcą, bo projekt nie został nawet oceniony przez kolegów w innych ministerstwach. - To dopiero przymiarki, które mogą ulec zmianie - uprzedza Jan Bielański, dyrektor Departamentu Gospodarki Ziemią.
Z funduszem łatwiej
Tymczasem sam pomysł budzi emocje.
Poparciem cieszy się propozycja, aby o przekształcaniu gruntów rolnych decydował
wojewoda. - Nie trzeba byłoby angażować ministra rolnictwa do odrolnienia
pół czy hektara - mówi Bielański. Procedury byłyby krótsze o co najmniej 30
dni.
Obecnie, jeżeli w grę wchodzi co najmniej 0,5 ha gruntów klas I - III, zgodę na odrolnienie wydaje minister (przedtem jednak propozycję rady gminy zawartą w planie zagospodarowania przestrzennego opiniuje wojewoda). Według noweli minister decydowałby o przekształcaniu tylko w przypadku obszarów powyżej 10 ha gruntów klas I - III.
Mniej entuzjazmu budzi plan likwidacji Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych (w poszczególnych województwach zasilają go pieniądze za odrolnienie gruntów, np. przekształcenie hektara klasy IIIa kosztuje ok. 192 tys. zł) . - Koszty prowadzenia funduszu są żadne - Marian Chojnowski, kierownik biura FOGR w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim w Toruniu w likwidowaniu nie widzi sensu. Biuro, w którym pracują 3 osoby, podlega Departamentowi Rolnictwa i Aktywizacji Obszarów Wiejskich.
Za to efekty dzielenia pieniędzy z FOGR widać gołym okiem. W ubiegłym roku tylko na budowę i modernizację dróg gruntowych samorządy i rolnicy w województwie wykorzystali ponad 3 mln zł. Łącznie fundusz rozdysponował na Kujawach i Pomorzu 4,5 mln zł.
W ub. r. gmina Obrowo dostała 30 tys. zł, za które zbudowała drogę w Stajenczynkach. - Jeżeli dołoży się do tego nasze pieniądze, to można już coś zrobić - uważa wójt, Andrzej Wieczyński. Podobnie myślą w Płużnicy, gdzie z dotacji korzystają od wielu lat (40 tys. dostali w ub. r.).
Wieś straci?
Pieniądze za odrolnienie wpływałyby nadal
do urzędów marszałkowskich (ale już nie na oddzielne konto). Jednak gwarancji,
że wrócą na wieś, nie ma. - Tylko istnienie funduszu pozwala na kontrolę
wydatków - twierdzi Janusz Marcinkowski, wójt Płużnicy.
Kujawsko-Pomorskie może stracić podwójnie. Obecnie 20 proc. z regionalnych funduszy trafia do resortu rolnictwa, który dzieli pieniądze pomiędzy te województwa, które nie mają wysokich dochodów z odrolnienia. Jednym z dotowanych województw jest Kujawsko-Pomorskie, które w 2003 roku odzyskało z centrali 300 tys. zł.