Bruksela gotowa jest skorygować rozporządzenie o opodatkowaniu nadmiernych zapasów produktów rolnych w krajach przystępujących do Unii... jeśli zdołamy ją do tego przekonać.
Takie są wyniki wizyty wiceministra Jerzego Plewy w Brukseli i jego rozmów
zarówno w Komisji Europejskiej, która zarządzenie wydała, jak i z krajami UE
podczas rady ministrów rolnictwa.
Podatek ma uniemożliwić spekulacje
towarami rolnymi, po tym jak 10 nowych krajów wejdzie na jednolity unijny rynek.
Rozporządzenie w tej sprawie - z listą produktów, których nadmierne zapasy mają
być opodatkowane - zostało już podpisane przez komisarze UE ds. rolnictwa Franza
Fischlera.
Fischler zadeklarował jednak w poniedziałek, że "pomimo faktu,
iż lista produktów została stworzona w oparciu o dobrze ustalone podstawy,
Komisja jest gotowa przebadać nowe elementy, które mogłyby uzasadnić rewizję tej
listy". Dodał, że "zaprasza nowe państwa do przedstawienia konkretnej
argumentacji, które produkcji z tej listy powinny być usunięte". Na listach
produktów, które mogą być przedmiotem spekulacji tylko w przypadku Polski jest
ok. 200 pozycji (od zboża, mięsa, masła w proszku po ryż, oliwę, grzyby), a
nasza jest... najkrótsza.
Polska - argumentował Plewa - miałaby ogromne
problemy z objęciem kontrolą wszystkich producentów, importerów i eksporterów w
tak krótkim czasie. Chcielibyśmy ograniczyć się do znaczących podmiotów, co -
zdaniem polskiego ministra - popiera wiele znaczących państw UE.
W tej
sprawie decyduje jednak Komisja i to jej ekspertów trzeba przekonać, by nie
przesadzić w tej kwestii z biurokracją i nieufnością. Plewa mówi, że rozwiązanie
polubowne sprawy jest w naszym interesie, bo podatki z nadmiernych zapasów
trafią przecież do polskiego budżetu. Gdyby natomiast Bruksela stwierdziła, że
po 1 maja doszło do spekulacyjnego eksportu z Polski to nałoży na nas dotkliwe
kary finansowe, na czym budżet straci.