Nie wszyscy hodowcy drobiu przejęli się rozporządzeniem ministra rolnictwa. W wielu wsiach Wielkopolski kury i kaczki dalej biegają po podwórkach zamiast siedzieć w zamknięciu.Na razie weterynarze upominają rolników, w przyszłym tygodniu posypią się mandaty.
Glinowo koło Gniezna. Na podwórkach pełno kur, kaczek i perliczek. Mało kto słyszał o rozporządzeniu.
Duzi hodowcy podchodzą do sprawy poważniej. Boją się utraty stada.
Ale nowy przepis nie wszystkich dotyczy. Właściciel jednej z hodowli dostał od powiatowego lekarza weterynarii zgodę na trzymanie gęsi na otwartym terenie.
Na targu rolnym w Widawie handel drobiem ustał. Zazwyczaj można tu było kupić kurczęta, nioski i brojlery.
W niewielkim Świerczowie Stanisław Borczyk był jedynym z nielicznych, którzy zamknęli swoje stadko w kurniku. Na razie, bo jak mówi na dłuższą metę tak się nie da. Wielu hodowców nie ma odpowiednich kurników aby trzymać drób w zamknięciu. Zastanawiają się nad wybiciem części inwentarza.
Ptasiej grypy boją się handlowcy i producenci. Uważają, że szum medialny może pokrzyżować im plany. O fermy są spokojni.