aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Ośmieszyli rozporządzenie

12 lutego 2009
Początek wczorajszego posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi nie zapowiadał jego dalszego burzliwego i miejscami emocjonalnego przebiegu. Przedmiotem obrad miało być pierwsze czytanie projektu ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt w celu dostosowania polskiego prawa do dyrektywy Rady 2007/43/WE z 28 czerwca 2007 r. w sprawie ustanowienia minimalnych zasad dotyczących ochrony kurcząt utrzymywanych z przeznaczeniem na produkcje mięsa. „Schody” zaczęły się, gdy przybyli na posiedzenie przywołali dołączony do projektu ustawy projekt rozporządzenia w sprawie wymagań i sposobu postępowania przy utrzymywaniu zwierząt gospodarskich gatunków, dla których normy ochrony zostały określone w przepisach unii Europejskiej.
Rajmund Paczkowski – przewodniczący Krajowej Rady Drobiarstwa Izby Gospodarczej  wyznał, że po zapoznaniu się z projektami a zwłaszcza projektem rozporządzenia ma dużego kaca. Wprowadzenie w życie rozporządzenia w czerwcu 2010 r. znacznie zmniejszy produkcję brojlerów w naszym kraju, bo spełnienie wymogu maksymalnego zagęszczenia obsady do 33, 39 lub co najwyżej 42 kg w przeliczeniu na 1 metr kwadratowy kurnika, stężenia amoniaku (do 20 ppm), dwutlenku węgla (3000 ppm) mierzonych na poziomie głów kurcząt i średniej wilgotności  względnej mierzonej wewnątrz kurnika w ciągu 48 godzin – nie może przekraczać 70%, jeżeli temperatura zewnętrzna jest niższa niż 10 ºC są nie do spełnienia w polskich kurnikach. Dlaczego? – bo obecnie w naszym kraju produkowane są brojlery o wadze 2,3-2,4 kg przy obsadzie 17-18 sztuk na 1 metr kwadratowy. To oznacza, przy takich parametrach produkuje się 48 kg, więc zejście do 33 lub 39 kg oznacza zmniejszenie produkcji o co najmniej 20%. I choć rzeczywiście, w Europie Zachodniej brojlery oferowane w sklepach nie przekraczają wagi 1,5 kg, bo tam gusty klientów są inne – konsumenci preferują mniejsze kurczaki, to w Polsce tradycja jest inna i lepiej sprzedają się kurczaki w wyższych wagach.
Zdaniem przewodniczącego autor projektu (ten kto pisał)  rozporządzenia albo nigdy nie był w kurniku, albo nie wie o czym pisał, jak bowiem wytłumaczyć fakt, iż w projekcie zakłada się , iż w przeciętnym polskim kurniku o powierzchni 1,2 tys. metrów kwadratowych, gdzie zwykle są 4 lub  5 linii karmienia po 80 m długości każda i 4-5 linii pojenia ma przypadać 10 cm karmidła na 1 kurczaka. To  oznacza, że przy  16 tys. obsadzie kurcząt w jednym kurniku trzeba by zakładać instalacje linii karmienia i pojenia o długości 1 km i 600 metrów, gdy dziś producenci maja po 400 m linie. Gdyby chcieć wdrożyć w życie – spełnić wymogi rozporządzenia cały kurnik musiałby być wyłożony karmidłami i poidła a zabrakłoby miejsca dla drobiu.
W paragrafie 30 projektu rozporządzenia przewiduje się, że każda kura ma mieć dostęp do co najmniej dwóch poideł kropelkowych lub kubeczkowych. Dziś w przeciętnym kurniku jest 4 lub 5 linii po 280 poideł kropelkowych na każdej linii. Spełnienie wymogów projektu rozporządzenia oznaczałoby konieczność zainstalowania 8 tys. sztuk takich poidełek, więc sam sprzęt zajmowałby kurnik na szerokości około 10 metrów, gdy cały kurnik ma 12-14 m szerokości. Na jedno poidło określane przez producentów mianem dzwonu może przypadać co najwyżej 4 ptaki, a w kurniku jest co najmniej 16 tys. kurcząt to przy średnicy 30-40 cm takiego dzwonu i koniecznej liczbie 4 tys. takich poideł w jednym kurniku – wychodzi bzdura.
Andrzej Danielak – prezes zarządu Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu – wobec oczywistych błędów projektowych rozporządzenia apelował o utworzenie stałej komisji związkowo-rządowej, która na bieżąco rozpatrywałaby wszelkie tego typu projekty przed ich publikacjami, by nie ośmieszać urzędu ministra. Wejście w życie tak zaprojektowanego rozporządzenia oznaczałoby nic innego jak pogrom polskiego drobiarstwa, zmniejszenie jego konkurencyjności i produkcyjności o co najmniej 25%.  Prezes zażądał autora projektu ukarania -  bo napisał bzdury tak wielkie, że nie godzi się, aby wysoka komisja zajmowała się takimi problemami – argumentował prezes – bo to jest kompromitacja człowieka, który takie normy zaplanował, zwłaszcza jeśli chodzi o wyposażenie kurników.  Np. wymóg wilgotności względnej powietrza nie wyższy niż 70% oznacza nic innego jak konieczność wymiany całego powietrza  znajdującego się w kurniku w ciągu 1 minuty. A to by oznaczało konieczność dekapitalizowania  kurników na znaczne kwoty w urządzenia osuszające tzw. wlotowe powietrze.  Podobnie sprawa poziomu szkodliwych gazów w kurniku, który nie zależy od producenta drobiu lecz od producenta paszy, bo od jej właściwej kompozycji – składu mieszanki zależy perystaltyka jelit i  proces trawienia. Za skutki miałby oczywiście odpowiadać rolnik.
Na problem szkoleń zwracała uwagę Teresa Rzemińska – producentka kur reprodukcyjnych. Producentka ukończyła przed sześcioma laty szkolenie na temat utrzymania dobrostanu zwierząt i martwiła się, czy nie będzie tak, że znów za pieniądze unijne organizowane będą kolejne szkolenia gdyż „stara” edycja miałaby tracić ważność. Na szczęście  Kazimierz Plocke – wiceminister rolnictwa odpowiedzialny za przygotowywaną nowelizację i projekt rozporządzenia uspokoił producentkę i oświadczył, iż świadectwa ukończenia kursów – szkoleń zachowują ważność.  Minister zaznaczy także, że projektowane rozporządzenie nie wejdzie wcześniej do życia jak 1 lipca 2010 roku a do tego czasu wszelkie mankamenty będą usunięte.

POWIĄZANE

Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych i Biuro Przedstawiciela Handlu USA po...

Sieci handlowe i producenci żywności wycofują jaja z chowu klatkowego. Już co tr...

Komisja ds. Konkurencji Republiki Południowej Afryki oraz niezależny organ podle...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę