36 mleczarni czeka na przyjazd rosyjskich lekarzy weterynarii. Czeka, ale w najbliższym czasie, się nie doczeka. Szanse na szybkie kontrole zmalały prawie do zera po tym, jak w Federacji Rosyjskiej wybuchły ogniska ptasiej grypy. Na szczęcie eksport w innych kierunkach rozwija się pomyślnie.
To miała być druga wizyta rosyjskich kontrolerów. Wyniki pierwszej inspekcji nikogo z branży mleczarskiej nie zadowoliły. Licencje dostało niewiele zakładów. Ci, którym się nie udało liczyli na drugą kontrole. W rozmowach z Moskwą ustalono termin na sierpień. Niestety nie został on dotrzymany. Rosyjscy weterynarze mają teraz ręce pełne roboty w kraju.
W efekcie ogromny rosyjski rynek dla polskich produktów mleczarskich wciąż nie jest w pełni otwarty. A możliwości sprzedaży są duże podkreślają szczęśliwcy, którzy mają licencje eksportowe.
Ale oprócz Federacji Rosyjskiej na Wschodzie są także inne atrakcyjne rynku zbytu. Co więcej władzom ukraińskim czy białoruskim wystarczy, że polska firma ma unijną licencję eksportową. Ostatnio otworzyły się także możliwości handlu z tak egzotycznym partnerem jak Kuba. Rośnie również sprzedaż do Stanów Zjednoczonych. Jak zwykle możemy liczyć na państwa Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej, które od lat kupują od nas mleko w proszku.
W pierwszym półroczu tego roku wyniki eksportowe branży mleczarskiej były znacznie lepsze niż rok temu. Spadek - i to znaczący - jest widoczny tylko w obrotach z Rosją. Uzyskanie przez kilkanaście mleczarni licencji eksportowych nie zmieniło znacząco tej sytuacji.