aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Chłopi szukają nawozów

19 marca 2004

Wiosna za pasem a opolskich składach rolnych brakuje mocznika, saletrzaku i saletry amonowej.

Krucho z nawozami jest od jesieni ubiegłego roku, choć w detalu ich ceny osiągają wysoki poziom (saletra od 680 do 690 zł za tonę). Polscy rolnicy zużywają rocznie około 2,7 mln ton nawozów. W tym sezonie bez kłopotu sprzedałoby się ich o 10-20 procent więcej, gdyby były do kupienia.

Kłopoty z zaopatrzeniem potwierdza Karina Rock z prószkowskiego "Chempestu". Zakłady Chemiczne w Policach, u których się zaopatruje, od dłuższego czasu limitują jej dostawy:
- Na 32 punkty, które prowadzę, miałam zaledwie sześć dostaw. W marcu sprzedałam 96 ton saletry amonowej, a poszłoby jej - mimo wysokiej ceny - dwa razy więcej. Aż serce się ściska, gdy muszę odmówić rolnikom - mówi.

Jerzy Majchrzak, szef kędzierzyńskich "Azotów", wymienia kilka przyczyn. Pierwsza to mniejsze o około 15-20 procent dostawy nawozów ze Wschodu. Zamiast do Polski powędrowały one na rynki amerykańskie. Z kolei nasi krajowi producenci wykorzystali wysoki kurs euro i dobre ceny na nawozy (o 10-20 procent wyższe niż wcześniej), by sprzedawać je w Europie Zachodniej. Na dodatek ta korzystna koniunktura na zachodnich rynkach wystąpiła w trzecim kwartale ubiegłego roku, gdy u nas sprzedaż prawie zamiera.

- Ubiegły rok był dla rolnictwa lepszy pod względem cen uzyskiwanych za zboże, w związku z tym rolnicy postanowili teraz więcej zainwestować w nawozy - uważa prezes Majchrzak. - Jest też czynnik psychologiczny - wiele osób stara się kupić je na zapas, bo przypuszcza, że po pierwszym maja 2004 może już być drożej.

Oprócz kędzierzyńskich "Azotów" krajowymi producentami nawozów są zakłady w Tarnowie, Puławach, Włocławku i Policach. Z raportów, które fabryki chemiczne przesłały do resortu przemysłu, wynika, że każda z nich wyprodukowała na kraj nawozów więcej niż w poprzednich latach.

- W takim segmencie obowiązują umowy wieloletnie. Nie ma więc możliwości, by z dnia na dzień radykalnie podwyższyć produkcję - mówi Jerzy Majchrzak. - Zwłaszcza że nasze moce są niemal w pełni wykorzystane. Jeśli zapotrzebowanie na nawozy będzie miało tendencję trwałą, pomyślimy o zwiększeniu dostaw. Ale nie sądzę, by tak było.

Na rolniczych giełdach internetowych pojawiły się już propozycje sprzedaży nawozów z Ukrainy. Wszystkie jednak zawierają adnotację, że towar trzeba odebrać własnym transportem. A to już się nie opłaca.

Piotr Nowicki z nyskiej firmy "Agra-Nowa" o kłopotach z zaopatrzeniem słyszał, ale twierdzi, że nie dotyczą one jego hurtowni. - Stajemy na głowie, by nawozy były - zapewnia. - Pięć, dziesięć ton nawozów możemy rolnikom sprzedać od ręki.


POWIĄZANE

Ochrona fungicydowa  stała się podstawowym zabiegiem w agrotechnice uprawy zbóż ...

Wkrótce rozpocznie się sezon działkowy, a wraz z nim czas przygotowania do letni...

Hodowca bydła mlecznego musi zapewnić dla swojego stada odpowiednią bazę pokarmo...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę