aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Nie ma rady na jelenia

4 września 2003

Za zniszczoną przez leśną zwierzynę uprawę ziemniaków rolnik z Zalesia miał otrzymać 1200 złotych. Dostał połowę mniej.

Józef Herba, sekretarz Koła Łowieckiego nr 1 "Knieja” w Kędzierzynie-Koźlu: – Na początku sezonu podajemy sołtysom i urzędom gmin nazwiska i telefony osób, które zajmują się szacowaniem szkód na danym terenie. Rolnik, któremu zwierzęta uszkodziły uprawy, powinien zgłosić to na piśmie do szacującego. Myśliwy ma obowiązek w ciągu 7 dni pojawić się u zgłaszającego i oszacować szkodę. Spisuje się protokół, pod którym podpisy składają rolnik i szacujący. Jeśli poszkodowany nie zgadza się z ustaleniami, może poprosić o obecność podczas szacowania przedstawiciela Izby Rolniczej lub urzędu gminy. Ostatecznie może dochodzić swoich racji w sądzie, ale od wielu lat nie było takiego przypadku. 
 
W połowie czerwca dwóch myśliwych szacowało szkody na polu Joachima Szopy. Gospodarzowi towarzyszył delegat Izby Rolniczej z Zalesia, Jan Wilkowski. Rolnik i myśliwi ustalili, że za kilogram zniszczonych ziemniaków Koło Łowieckie nr 1 "Knieja” z Kędzierzyna-Koźla zapłaci 40 groszy. Na protokole napisano, że Szopowie dostaną 1200 zł. – Kilka dni później poszłam do szacującego, bo brakowało zapisanej kwoty słownie. Powiedział mi, że się pomylili i że dostaniemy 720 zł. Dopisał to na protokole – opowiada Anna Szopa. Pieniądze miała odebrać u skarbnika Koła Łowieckiego Knieja w Kędzierzynie-Koźlu. Na miejscu wypłacono jej 576 złotych.
 
Jan Czaczkowski, który szacował szkodę, tłumaczy, że pomylił się na polu i dopiero skarbnik obliczył właściwą wartość odszkodowania za zniszczone ziemniaki. – Sprawa jest prosta. Dziewięć arów było uszkodzonych w 80 procentach. Założyliśmy, że na tym terenie z hektara ziemi można zebrać 200 kwintali ziemniaków. Ustaliliśmy, że za kilogram zapłacimy 40 groszy. Z obliczeń wyszło nam 576 zł – wyjaśnia. – Po prostu na polu pomyliliśmy się – podkreśla.
 
Szacowanie szkód wyrządzanych przez dzikie zwierzęta drażni i rolników, i myśliwych. – Nie przyjeżdżają w terminie. Pouczają nas, że źle prowadzimy uprawy. Traktują nas jak naciągaczy. Dostajemy pieniądze tylko za zniszczone plony. Nikt nie liczy godzin naszej pracy ani amortyzacji maszyn – opowiadają rolnicy pan Gerard z Lichyni, pani Irena, panowie Krystian i Gerard z Zalesia (nazwiska do wiadomości redakcji. Twierdzą, że obawiają się nieprzyjemności ze strony myśliwych z Kniei). 

Nie pomaga odstraszanie leśnych amatorów upraw. W Lichyni dzieci wieczorami chodzą na pola stawiać zapalone świeczki. Zwierzęta szybko przyzwyczajają się do środków zapachowych, które umieszcza się wokół pól. – Na jelenia nie ma rady. Nie boi się nawet grającego radia umieszczonego w wiadrze – mówi pan Joachim.

Swoje racje przedstawiają też myśliwi. – W tym roku mamy prawdziwy wysyp dzików, ale nie od nas zależy zmniejszenie ich liczby – przyznaje Jan Czarkowski. – Chyba splajtujemy, bo szkód jest bardzo dużo – dodaje. Przedstawiciel Kniei uważa, że rolnicy powinni bardziej pilnować swoich upraw. – Grodzić pola pastuchami, wtedy zwierzyna nie wejdzie – mówi Czarkowski.


POWIĄZANE

Łączna powierzchnia uprawy kukurydzy w Polsce w roku 2023 przekroczyła 1,8 mln h...

Ochrona fungicydowa  stała się podstawowym zabiegiem w agrotechnice uprawy zbóż ...

Wkrótce rozpocznie się sezon działkowy, a wraz z nim czas przygotowania do letni...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę