aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Z powodu deszczowej aury ceny żywności idą w górę

29 czerwca 2004

Czerwiec ma się już ku końcowi, a targowiska i działy warzywne w sklepach i hipermarketach wyglądają jak na przednówku. Warzyw gruntowych wciąż tyle, co kot napłakał, a płacić za nie trzeba niemal tak jak za nowalijki na początku wiosny. Deszczowe lato bije po kieszeni zarówno plantatorów, jak i konsumentów.

Jeśli pogoda się nie poprawi, tegoroczne zbiory warzyw uprawianych na otwartym polu mogą być bardzo słabe. W sklepach nie brakuje ogórków, pomidorów, czy kalafiorów, ale są to głównie produkty szklarniowe. Na dodatek ich ceny są nadal wysokie, znacznie wyższe niż przed rokiem o tej samej porze.

Mokre lato nie zagraża plantacjom ziemniaków i chociaż areał upraw jest mniejszy niż przed rokiem, na razie nie ma obaw, że jesienią kartofli będzie mniej. A to oznacza, że ceny tego najważniejszego w polskiej kuchni warzywa nie wzrosną.

Nieco lepiej od warzyw mają się owoce. Wreszcie zaczęły tanieć truskawki, które na początku tegorocznego sezonu były o połowę droższe niż w 2003 r. Teraz można je kupić na targowisku już za 2,5 zł za kilogram. W skupie hurtowym cena spadła w ubiegłym tygodniu nawet do 1,5 zł. Przez najbliższe tygodnie ze względu na dostatek tych owoców kilo truskawek nie powinno kosztować więcej niż 2,5 zł.

Bardzo dobrze zapowiadają się też zbiory malin, co wcale nie cieszy producentów - żeby sprzedać towar, będą musieli obniżać ceny. Amatorzy malinowych soków mogą więc być spokojni, gdyż owoce, z których się je wytwarza, nie będą droższe niż rok temu.

Na tym jednak kończą się dobre wiadomości. Chociaż czereśnie obrodziły w tym roku nie gorzej niż truskawki, to ich cena jest i pozostanie wysoka. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, nasze czereśnie chętnie kupują Rosjanie, Ukraińcy, Czesi i Słowacy, gotowi zapłacić więcej niż konsumenci w kraju.

Po drugie, zimna wiosna i lato opóźniły dojrzewanie owoców, a tym samym okres zbiorów został przesunięty na lipiec. Jeśli popyt zagraniczny utrzyma się, na spadki cen nie ma co liczyć. Chyba że na placach targowych, gdzie towar dostarczają sami producenci.

Przez najbliższe miesiące możemy też zapomnieć o niskich cenach, po jakich kupowaliśmy przed rokiem jabłka. Tylko w maju wzrosły one aż o 26 proc. Tegoroczne zbiory zapowiadają się całkiem nieźle, ale zaczną się dopiero jesienią.

Winna jest znowu pogoda, opóźniająca kwitnięcie jabłoni oraz - rozkręcający się eksport. Na razie musimy się więc zadowolić ubiegłorocznymi owocami z chłodni i pogodzić się z tym, że ich cena cały czas będzie rosła.

- Płacimy więcej za owoce i warzywa, bo okres przednówka, który zwykle kończy się na początku czerwca, w tym roku trwa znacznie dłużej. O tym, jakie będą ceny w najbliższych miesiącach, zadecyduje przede wszystkim pogoda. Jeśli lipiec będzie deszczowy, wtedy wszystkie prognozy mówiące o wysokich zbiorach wezmą w łeb - ocenia Jan Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Nawet najlepsza pogoda nie spowoduje natomiast spadku cen innych produktów żywnościowych - mięsa oraz produktów mleczarskich. Z punktu widzenia polskiego konsumenta niewielkie znaczenie mają rosnące ceny wołowiny - kupowanej ostatnio na pniu przez Niemców - gdyż ten rodzaj mięsa czerwonego nigdy nie cieszył się u nas popularnością i w jadłospisach zajmuje marginalne miejsce.

Wszystkich po kieszeni uderzą natomiast zwyżki na rynku wieprzowiny. Właśnie weszliśmy w okres tzw. świńskiego dołka, czyli spadku pogłowia trzody chlewnej. Mniejsza podaż wymusza wzrost cen. Musimy się zatem pogodzić z tym, że schabowe będą drogie aż do jesieni, kiedy rolnicy zaczną odbudowywać stada świń i zwiększać produkcję.

Z rynkiem wieprzowym dość ściśle powiązany jest rynek drobiowy. Do tej pory było tak, że gdy rosły ceny wieprzowiny, wtedy taniały kurczaki. I odwrotnie. W tym roku może być inaczej, gdyż polski drób chętnie kupują odbiorcy z innych krajów unijnych, podbijając ceny. Szczególnym wzięciem cieszą się filety, bo są dobrej jakości, a co najważniejsze, bardzo tanie.

W Londynie za podwójną pierś kurczaka trzeba zapłacić równowartość 20-25 zł. Również i u nas ceny filetów poszły zdecydowanie w górę, dochodząc do 17 zł za kilogram (w sprzedaży detalicznej).

Za granicą nieźle sprzedaje się też polskie mleko i jego przetwory, tanie dla tamtejszych konsumentów. Zwykle o tej porze roku z powodu sezonowej nadprodukcji ceny mleka w kraju spadały. Teraz dzieje się zupełnie odwrotnie - mleko zamiast tanieć, drożeje. Prof. Roman Urban z IERiGŻ uważa, że skala podwyżek jednak będzie miała ograniczony charakter. - Mleko jest u nas stosunkowo drogie i producenci doskonale wiedzą, że poziom cen akceptowalny dla klientów jest już bardzo blisko.

Jego zdaniem to właśnie granica popytu, a więc to, ile konsument będzie mógł wydać na dany produkt, zahamuje podwyżki cen żywności.


POWIĄZANE

Łączna powierzchnia uprawy kukurydzy w Polsce w roku 2023 przekroczyła 1,8 mln h...

Ochrona fungicydowa  stała się podstawowym zabiegiem w agrotechnice uprawy zbóż ...

Wkrótce rozpocznie się sezon działkowy, a wraz z nim czas przygotowania do letni...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę