aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Choinki nie było

20 grudnia 2004

Do cebra z siankiem trza grosik wrzucić, a potem nalać wody. Każdy domownik musi gębe łobmyć, coby był pikny i zdrowy w Nowym Roku. Ten i inne zwyczaje lasowiackie, związane z Wigilią, "Lasowiaczki" z Baranowa Sandomierskiego przybliżyły uczestnikom sobotniej wieczerzy wigilijnej, zorganizowanej w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Baranowie Sandomierskim.

Wigilia była dla lasowiaków - mieszkańców naszego regionu - dniem szczególnym. W przeddzień Bożego Narodzenia kultywowano tradycje religijne, które w połączeniu z ludową tradycją tworzyły niesamowity klimat.
- Dzieci miały za zadanie robienie ozdób z bibuły na drzewko. Nie na choinkę, ale na drzewko, bo tradycja choinki dopiero po wojnie się narodziła - zaznacza Anna Rzeszut, lasowiaczka z Baranowa. - W tym czasie mężczyźni sprzątali w oborze i stajni, a kobiety przygotowywały wieczerzę. Obowiązkowo z 12 dań.

Stół wigilijny musiał być starannie przygotowany. Śnieżnobiały obrus, gliniany dzban wypełniony ziarnem zboża, w które wciśnięta była gromnica. Pod stołem i na stole sianko, symbol żłobu, w którym narodził się Jezus.
- Jadło się drewnianymi łyżkami z jednej, glinianej misy - wyjaśnia Kazimiera Malinowska, lasowiaczka. - Przez całą wieczerzę nie wolno było położyć łyżki. Po skończonych posiłkach gospodyni brała wszystkie łyżki i próbowała je związać wiązką skręconego siana spod stołu. Jeśli udało się związać łyżki, to był znak, że za rok domownicy zasiądą w takim samym gronie do stołu wigilijnego.

Po wieczerzy ziarno z dzbana z gromnicą wrzucało się do worka z ziarnem, które na wiosnę szło do siewu. To gwarantowało udane plony. Zdrowie i urodę gwarantowało natomiast umycie twarzy w wodzie z cebra, do którego oprócz sianka ze stołu wigilijnego, wrzucić trzeba było grosik. Ale wigilijne obrządki lasowiaków dotyczyły nie tylko zdrowia i pomyślności w nadchodzącym roku. Także panny mogły w prosty sposób dowiedzieć się, czy wyjdą w najbliższym czasie za mąż.

- W Wigilję panna brała swoją drewnianą łyżkę i szła do chlewa. Musiała uderzyć w koryto - zdradza Anna Rzeszut. - Jeśli świnia zarechotała, to znaczyło, że jakiś kawaler się pojawi. Ale jak świnia odwróciła się zadkiem do panny, to znaczyło, ze kawalerowie będą się od niej odwracali.

W ten wieczór panny nasłuchiwały też szczekania psów. Z której strony zaszczekał - z tej strony należało się spodziewać amanta. Najlepiej, jak pies szczekał od strony młyna, bo synowie młynarza to dobra partia.

- Po Wiliji nie zaszkodziło też dzieciakom łyżkom po głowie dać, żeby jem głupote wybić - śmieje się Zofia Wydro, lasowiaczka. Podczas sobotniej wieczerzy w Baranowie członkinie zespołu obrzędowego "Lasowiaczki" z Anną Rzeszut na czele zadbały, żeby biesiadnikom nie zabrakło tradycyjnego lasowiackiego jadła. Był oczywiście opłatek, potem barszcz z uszkami, pierogi z kwaśną kapustą, groch z kapustą, gołąbki i kasza w kilku daniach, między innymi ze śmietaną i śliwkami.


POWIĄZANE

Trend na powrót do dań, które pamiętamy z dzieciństwa, wyraźnie zaznaczył się w ...

jak NGT mogą wesprzeć polskie rolnictwo w kierunku zrównoważonego rozwoju i konk...

Wczoraj,na Jasnej Górze, odbyły się niezwykle podniosłe uroczystości związane z ...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę