aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Główny Lekarz Weterynarii: ok. 2000 sztuk drobiu mogło trafić do sklepów

3 grudnia 2007
Około 2000 sztuk drobiu z ferm, na których wykryto wirus ptasiej grypy mogło trafić do sklepów. To ok. 6000 kg mięsa, z tego 1000 kg nie zostało poddanych obróbce termicznej - poinformowała w sobotę na konferencji prasowej Główny Lekarz Weterynarii (GLW) Ewa Lech. Jej zdaniem, prawdopodobnym źródłem zakażenia drobiu na fermach były dzikie ptaki.

Ogniska ptasiej grypy wystąpiły w trzech stadach na fermach indyków znajdujących się w dwóch miejscowościach (Uniejewo i Myśliborzyce) na terenie gminy Brudzeń pod Płockiem (woj. mazowieckie).

Lech poinformowała, że w ostatnim tygodniu z tych ferm do ubojni trafiło około 7 tys. sztuk indyków, z tego 5 tys. zostało ubitych 29 listopada br. i zabezpieczone czekają na utylizację.

"Z 6 tys. kg mięsa, 5 tys. kg zostało poddanych obróbce termicznej i jest wolne od wirusa. Tysiąc kilogramów mięsa trafiło do trzech hurtowni z województwa warmińsko-mazurskiego. Inspekcja Sanitarna ustala adresy sklepów, do których trafiło te tysiąc kilogramów mięsa" - powiedziała Lech.

Zaznaczyła, że epidemia ptasiej grypy na tych fermach spowoduje ogromne straty gospodarcze. Na fermach jest jeszcze 4 tys. żywych ptaków. "Zostaną one zutylizowane prawdopodobnie jeszcze dziś w sposób najbardziej humanitarny - gazowanie dwutlenkiem węgla" - dodała.

GLW poinformowała, że wokół ferm, na których wykryto przypadki wirusa ptasiej grypy, wyznaczono strefę zapowietrzenia o promieniu 3 km oraz 10-km strefę zagrożenia. Na tym terenie rozkładane są specjalne maty dezynfekcyjne, ograniczony został ruch pojazdów. Zapewniła, że prowadzony jest przegląd wszystkich gospodarstw położonych w promieniu 3 kilometrów od ogniska wirusa. Lech nie wykluczyła, że mogą pojawić się w Polsce kolejne ogniska choroby. "Pracownicy fermy też mogą roznieść chorobę i musimy być na to przygotowani" - dodała.

Zapewniła, że nie ma żadnego zagrożenia dla ludzi, ponieważ wirus powodujący ptasią grypę u drobiu, dla człowieka jest niebezpieczny tylko wtedy, gdy podlega mutacjom.

Doradca Głównego Inspektora Sanitarnego Józef Knap podkreślił, że jest to choroba ptasia. Dodał, że rola inspekcji polega na sprawdzaniu procesów likwidacji i utylizacji zakażonych stad. Knap wyjaśnił, jak należy rozumieć stwierdzenie, że "zagrożenia dla ludzi praktycznie nie ma". "Wiemy, że wirus H5N1 jest potencjalnie podejrzany o to, że może być przenoszony na człowieka, ale odbywa się to w sposób bardzo skomplikowany" - powiedział. Dodał, że w Azji zakażenie jest ułatwione, ponieważ ludzie mieszkają na fermach i jedzą surowe mięso.

"Nikt w Polsce nie je surowego mięsa drobiowego. Jest to wirus szybko ginący pod wpływem obróbki termicznej. Poza tym, wirus ten bardzo szybko ginie poza organizmem żywym" - wyjaśnił.

Dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Weterynaryjnego w resorcie rolnictwa Wojciech Wojtyra poinformował, że minister rolnictwa Marek Sawicki podpisał w sobotę rano rozporządzenie wprowadzające m.in. zakaz organizowania targów, wystaw, pokazów i konkursów z udziałem żywych ptaków oraz pojenia drobiu wodą pochodzącą ze zbiorników, do których mają dostęp dzikie ptaki.

Rozporządzenie wprowadza też zakaz trzymania na otwartej przestrzeni kur, kaczek, gęsi, indyków, przepiórek, perlic, strusi oraz innych bezgrzebieniowców, gołębi, bażantów i kuropatw. Nakłada też na hodowców obowiązek odizolowania kaczek i gęsi od innego drobiu.

Zgodnie z przepisami, rozporządzenie zostanie opublikowane w poniedziałek. Podobne przepisy obowiązywały w Polsce w 2006 roku, po wykryciu wirusa H5N1 u łabędzi w Toruniu.

O tym, że nie ma powodów do paniki przekonywał także wicepremier waldemar Pawlak.
 "Te sprawy są pod kontrolą odpowiednich służb, działania zostały podjęte. Funkcjonują odpowiednie jednostki, które reagują na tę sprawę" - zapewnił wicepremier podczas konferencji prasowej. - "Z tego, o czym byłem  cała sprawa jest pod kontrolą, nie ma powodów do obaw. Wszystkie rutynowe i konieczne działania zostały podjęte" - dodał Pawlak, uczestniczący w Zabrzu w obchodach Barbórki - przypadającego 4 grudnia święta górników.
Wszystkich uspakaja także premier Donald Tusk.
- Powstał zespół do monitorowania tego problemu. Nie ma żadnego powodu do paniki. Nie ma zagrożenia dla zdrowia ludzkiego. Nie ma powodu do niepokoju, bo to nie jest ten typ przypadłości, który kilka lat temu tak bardzo zelektryzował Polskę" - powiedział premier.


POWIĄZANE

Ochrona fungicydowa  stała się podstawowym zabiegiem w agrotechnice uprawy zbóż ...

Nieustannie pojawiają się nowe informacje o przypadkach, w których oszuści wykor...

Już za moment rozpocznie się długo wyczekiwany gorący sezon wakacyjny. Z pomocą ...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę