aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Mojzesowicz trzęsie rolnymi kadrami państwa

4 października 2006

Wojciech Mojzesowicz w imieniu PiS trzęsie rolnymi kadrami państwa. Wyrzuca tych, którzy go nie słuchają, a ich miejsce zajmują jego ludzie

Dwie rządowe agencje rolne - Agencja Rynku Rolnego i Agencja Nieruchomości Rolnych - mają od kilku dni nowych prezesów. Z naszych informacji wynika, że ta wymiana kadrowa dokonała się na wyraźne żądanie ministra Wojciecha Mojzesowicza.

Wczoraj z pracownikami centrali ARR pożegnał się Roman Wenerski. Stracił pracę, chociaż dopiero co - w czerwcu - wygrał konkurs na prezesa i zgodnie z ustawą o obsadzaniu stanowisk kierowniczych w administracji rządowej (obowiązuje od września 2005 r.) tylko on może tę funkcję pełnić. Wenerski jest przekonany, że stracił posadę, bo przestał go akceptować Mojzesowicz.

- Akceptował mnie, póki mu ulegałem - mówi Wenerski. Opowiada, jak na wiosnę Mojzesowicz, jeszcze jako przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa, domagał się od niego, by do spółki Elewarr mianował jego znajomych. Miał swoich faworytów na stanowisko prezesa i przewodniczącego rady nadzorczej. Elewarr to największa polska firma działająca na rynku zbożowym, należy w 100 proc. do ARR. Zarząd i rada nadzorcza Elewarru decyduje, po jakiej cenie będzie skupować zboże, od kogo i u kogo będzie je przechowywać, płacąc za każdy miesiąc przechowywania. Do obsadzenia są stanowiska w trzyosobowym zarządzie, siedmioosobowej radzie oraz w dziewięciu oddziałach Elewarru w terenie.

Mojzesowiczowi zależało zwłaszcza na mianowaniu na szefa rady nadzorczej Elewarru Wacława Klukowskiego. To jego kolega z Samoobrony (w poprzedniej kadencji Sejmu razem z niej odeszli). Klukowski przewodniczącym rady został.

Kiedy jednak Wenerski nie spełnił dalszych żądań posła Mojzesowicza, ten przestał go zapraszać na posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa, nawet gdy rozstrzygano sprawy agencji. A gdy Wenerski odwołał Klukowskiego i prezesa Elewarru, bo spółka źle zorganizowała skup zbóż, sam stracił stanowisko.

Dowiedział się o tym ze stron internetowych ARR, kiedy niczego nieświadomy przyszedł do pracy.

Tego samego dnia odwołany został Stanisław Kowalczyk, prezes drugiej kluczowej agencji - Nieruchomości Rolnych. Dlaczego? Bo potrzebne było miejsce dla Klukowskiego.

Teoretycznie nowym prezesem agencji może zostać tylko ten, kto wygrał konkurs. Został Klukowski, który w ogóle w konkursie nie mógł wystartować, bo nie ma wyższego wykształcenia. Klukowski wszedł do ANR jako doradca prezesa, potem awansował na zastępcę. A jako zastępca może już pełnić obowiązki prezesa. Pracę straciło też kilku pracowników obu agencji zatrudnionych w oddziałach w Bydgoszczy, czyli blisko miejsca zamieszkania Mojzesowicza.

W marcu po naleganiach Mojzesowicza pracę stracił prezes bydgoskiego oddziału ANR. Na jego miejsce wszedł zastępca wskazany przez Mojzesowicza.

Kowalczyk: - Niemal od pierwszego dnia po wygranych przez PiS wyborach poseł Mojzesowicz naciskał na zmianę prezesa. W marcu swego dopiął.

Nowy prezes oddziału wymiatał z Bydgoszczy osoby, które nie podobały się Mojzesowiczowi. I tak od 30 września z bydgoskim oddziałem ANR musiał się pożegnać Grzegorz Smytry, kierownik sekcji gospodarowania zasobem. Jest tajemnicą poliszynela, że Mojzesowicz miał do niego pretensje o zbyt wysoką wycenę gospodarstwa w Wąwelnie. Mojzesowicz postanowił je kupić od Agencji. W lecie tego roku, już po odwołaniu Smytrego, ponad 300 ha nabyli żona i dzieci Mojzesowicza. Teraz rodzina ma ok. 600 ha ziemi na własność i ok. 500 ha dzierżawi do ANR.

Adam Koc był kierownikiem sekcji interwencyjnej w oddziale bydgoskim ARR od stycznia 2003 r. Od miesiąca jest już szeregowym pracownikiem tej sekcji.

Pytam go, czy to prawda, że stracił stanowisko na żądanie Wojciecha Mojzesowicza. - Wolę nie odpowiadać - mówi. W Bydgoskiem wszyscy wiedzą, że Mojzesowicz miał żal do jego ojca Władysława za to, że nie zagłosował na niego w czasie wyborów na prezesa PSL w Bydgoszczy w 2000 r. (obaj byli wówczas ludowcami). - Nie mógł znieść tego, że młody Koc ma tak odpowiedzialne stanowisko - mówi pracownik bydgoskiego ARR.

- Nieważne, czy Mojzesowicz złoży dymisję, czy go odwołają. Nadal będzie trząsł posadami, a tu, w Bydgoskiem, wszyscy nadal będą się go bali - uważają pracownicy agencji, którzy w obawie przed utratą pracy nie chcą rozmawiać o ministrze i jego zarządzaniu kadrami agencyjnymi.

W poniedziałek Wojciech Mojzesowicz powiedział PAP, że jest gotów "dla dobra kraju" do złożenia rezygnacji ze stanowiska ministra w kancelarii premiera. Formalnie jednak rezygnacji nie złożył.


POWIĄZANE

jak NGT mogą wesprzeć polskie rolnictwo w kierunku zrównoważonego rozwoju i konk...

Wczoraj,na Jasnej Górze, odbyły się niezwykle podniosłe uroczystości związane z ...

Rada Eeuropy formalnie przyjęła wczoraj ukierunkowany przegląd niektórych podsta...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę