aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Na ostrzu noża

17 listopada 2003

Rzeźnicy z Opolszczyzny są zaszokowani wyemitowanym w czwartek przez telewizję filmem o męczeniu zwierząt podczas uboju.

W piątek w Ściborzu właściciele ubojni i zakładów przetwórstwa mięsnego oraz powiatowi lekarze weterynarii z całego województwa spotkali się z krajowym lekarzem weterynarii, Piotrem Kołodziejem. Tematem było przystosowanie zakładów do przepisów unijnych, ale najwięcej emocji wywołała czwartkowa projekcja filmu o zabijaniu świń w nieludzki sposób.

Ten film nakręcono w maju ubiegłego roku i nie wiem, jaki cel miało pokazywanie go akurat teraz –  zastanawiał się krajowy lekarz weterynarii. –  Dzisiaj, czyli w piątek rano, w tym zakładzie przeprowadzono kontrolę i nie stwierdziła ona żadnych uchybień.

Właściciele ubojni mieli na ten temat swoją teorię: Komuś zależy na tym, żeby zrobił się bałagan, bo chce wykończyć nasze zakłady –  powiedział dziennikarzowi "NTO" Wacław Sieja z Żytniowa koło Olesna.  Rzeźnicy nie są od znęcania się nad zwierzętami, a ubój nie ma prawa tak wyglądać, jak pokazali na tym filmie. Nie mam pojęcia, skąd wzięli te sceny. Może ktoś je zmontował? Franciszek Wącek prowadzi w Milowszczyźnie (powiat oleski) zakład przetwórstwa drobiu.  Media, a szczególnie telewizja, robią ostatnio więcej złego niż dobrego – uważa. – Przecież taki film to argument dla europejskich komisarzy, że w Polsce jest źle i nasze firmy trzeba pozamykać.

Tajemnicą poliszynela jest, że w wędliniarskim światku trwa wojna podjazdowa pomiędzy dużymi koncernami a niewielkimi rodzinnymi firmami. Te ostatnie czują się mocno zagrożone. Na rynku działa kilkadziesiąt dużych zakładów, które już od dawna nie są w polskich rękach –  mówi zastrzegający sobie anonimowość właściciel ubojni spod Nysy. One działają w zasadzie na pół gwizdka, bo 40 procent mocy przerobowych mają wolnych. Logika jest zatem prosta –  wmówić wszystkim, że tylko wielkie zakłady stać na to, by zapewnić odpowiednie warunku uboju, i skupić wszystko w swoich rękach. Jan Bagrowski, powiatowy lekarz weterynarii w Nysie, potwierdza, że liczba ubojni gwałtownie spada: - Kilka lat temu działały prawie przy każdej przetwórni, a dziś zostało ich w powiecie siedem –  wylicza.  Tylko w ubiegłym miesiącu zamknęły się trzy. Wszystkie zakłady przemysłu mięsnego muszą spełnić surowe wymagania sanitarne, ale ubojnie są pod szczególną kontrolą. Podczas każdego uboju jest obecny lekarz weterynarii –  zaznacza Jan Bagrowski.  Dlatego wykluczone jest, żeby gdziekolwiek mogło dochodzić do takiego męczenia zwierząt, jak przedstawiono w czwartek w telewizji. Zresztą nie wiadomo, jak to było kręcone. Parzelniki z wrzątkiem mają mieszadła. Po kilkusekundowej migawce trudno stwierdzić, czy chciała z niego uciec żywa świnia, czy też martwe zwierzę było wypychane przez mieszadło.

Rzeźnicy są rozeźleni i wystraszeni tym, że - jak twierdzą - ktoś przygotowuje na nich nagonkę: Od kilkudziesięciu lat prowadzę firmę, moi pracownicy mają ponad 20 lat stażu, a teraz zaczynam się bać plajty – powiedział wspomniany już rzeźnik spod Nysy. Wymaga się od nas milionowych nakładów na dostosowanie do norm unijnych. Tylko że tam firmy dochodziły do obecnego stanu przez kilkadziesiąt lat, a my mamy to zrobić w cztery. Całe to wprowadzanie europejskich norm wygląda na zwykłe czepianie się. Przecież nikt już nie kręci kiełbas na klepisku. Wszędzie są kafelki, czystość i nowoczesne urządzenia. Nie dajmy się zwariować –  prowadzimy zakłady mięsne, a nie laboratoria NASA. Piotr Kołodziej, krajowy lekarz weterynarii, nie krył przed rzeźnikami, że wiele masarni na Zachodzie unijnych norm jeszcze nie osiągnęło: - Jednak one już są w Unii, a was muszą tam przyjąć –  podkreślił.  Dlatego albo się dostosujecie, albo zamkniecie interesy. Oczywiście inaczej będą traktowane zakłady produkujące na rynek lokalny, a inaczej do innych krajów unijnych.

Tak to wygląda Ewa Gepert, prezes Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals, które nakręciło film o niehumanitarnym uboju świń:  To, co sfilmowaliśmy, nie jest tylko "wypadkiem przy pracy" czy "chwilowym niedopełnienie obowiązku". To rzeczywistość polskich ubojni i rzeźni. Pracuje się tam niedbale, na akord, a pogrążeni w pośpiechu i w znieczulicy pracownicy rzeźni mają w głębokim poważaniu ustawę o prawach zwierząt oraz unijne przepisy dotyczące humanitarnego uboju. Decyzja o nakręceniu tego filmu była poprzedzona szeregiem sygnałów od zaprzyjaźnionych lekarzy weterynarii o tym, że w rzeźniach zwierzęta są maltretowane, zarówno podczas uboju, jak i podczas transportu. Apelujemy do inspekcji weterynaryjnych i do powiatowych lekarzy weterynarii, aby zaostrzyli kontrole w ubojniach. Zaś w sprawie rzeźni spod Pucka, złożymy doniesienie do prokuratury.


POWIĄZANE

Łączna powierzchnia uprawy kukurydzy w Polsce w roku 2023 przekroczyła 1,8 mln h...

MSD Animal Health zaprasza do konkursu “Pignnovation Award”  Udział mogą wziąć u...

Rada Polityki Pieniężnej podjęła wczoraj decyzję o utrzymaniu stóp procentowych ...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę