A_BIO_AGRO_950

Nie ma zgody na powódź

3 sierpnia 2004

Zalane pola, sady i pomieszczenia gospodarcze. Domostwa odcięte od świata i przerażeni mieszkańcy. Ale zdaniem urzędników powodzi nie ma.

Józefów nad Wisłą. Wczoraj od rana wzdłuż przesiąkającego wału przeciwpowodziowego ciągneły się coraz większe rozlewiska. W niedalekiej Basonii jest gorzej: Wisła zalała kilkanaście gospodarstw. - Cały dzień przesuwam patyk, którym zaznaczam, gdzie dochodzi woda - mówi Krystyna Teresińska. - I coraz bardziej się boję.

Rano patyk znajdował się niedaleko stodoły. Po południu już na środku podwórka, gdzie stały wyniesione z szopy maszyny. A tuż za płotem coraz szersza Wisła. U nas nie ma wału, bo ciągle nie ma pieniędzy - mówi Alicja Kłudka, sołtys Basonii. Mąż w nocy wszystkie zwierzęta musiał wyprowadzić.

Tymczasem, zdaniem urzędników, wszystko jest w porządku: U nas powodzi nie ma. Teraz wały tylko delikatnie przepuszczają wodę pod Annopolem - powiedział wczoraj około południa Roman Kasperek, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Lublinie. - Byłem tam w niedzielę i nic nie było zalane. Wszystko mamy pod kontrolą.

W Kosinie (pow. kraśnicki), gdzie wylały Tuczyn i Sanna. Normalnie wpadają do Wisły. Teraz cofnęły się i zalały wieś. Mieszkańcy przez noc ratowali dobytek. Budynki gospodarcze zalało. Jeszcze kilka centymetrów i woda wejdzie mi do mieszkania - mówi Zenon Jaśkiewicz.

Groźnie było też na wale przeciwpowodziowym między Zastówem a Podgórzem. W Podgórzu woda zalała całe gospodarstwo. Mogła zalać więcej, ale ekipa budowlana w ostatniej chwili podwyższyła 2-kilometrowy odcinek wału. W nocy przybyło ponad 80 cm wody - mówi Janusz Kawa, kierownik robót. - Ledwo zdążyliśmy.
Prace przy podwyższaniu wałów przeciwpowodziowych na Lubelszczyźnie ruszyły na wiosnę. Odnowiliśmy aż 14 kilometrów - mówi Kasperek.

Nie obyło się bez sprzeciwu ekologów. Nie pozwalamy wybierać piachu z rzeki do usypywania wałów, kiedy przybrzeżne ptaki wysiadują jaja - tłumaczy Wiesław Nowicki, członek zarządu Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. - I tak poszliśmy na kompromis, bo inwestor może kopać w rzece poza sezonem lęgowym.

Dlatego wiosną i latem robotnicy muszą wozić piasek nawet kilkadziesiąt kilometrów. To opóźnia roboty i podnosi koszty. - Najlepiej byłoby, gdyby ludzie tam mieszkający przeprowadzili się, skoro co roku są zalewani przez Wisłę - radzi Nowicki. 

A gdzie ja mam się przenieść? - zastanawia się Krystyna Teresińska z Basonii. I za co?


POWIĄZANE

Małgorzata Bojańczyk, Dyrektor Generalna Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin...

W Światowy Dzień Gleby doceniamy ten żywy ekosystem, który wspiera i chroni nasz...

Nowe badanie PAN Europe (Pesticide Action Network) ujawnia wysoki poziom toksycz...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę