aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Producenci mleka mają strach w oczach

30 maja 2006

W oborze kilkaset krów, wszystkim steruje komputer, gospodarz codziennie sprawdza w Internecie sytuację na rynku mleka. I ogarnia go przerażenie.

- Choć w Unii rok rozliczeniowy dla mleczarstwa zakończył się z końcem marca, w Polsce wciąż nie mamy wiarygodnych danych co do kwot na przyszły rok i wysokości kar za nadprodukcję. Jestem zbulwersowana nieudolnością rządzących - przyznaje Joanna Kaczyńska, która wraz z mężem Wojciechem prowadzi w Mystkach-Rzymie jedną z największych na Podlasiu hodowli krów mlecznych.

Inwestycje w marzenia
Choć Mystki-Rzym to dzisiaj wioska, jakich w okolicy wiele, ma niezwykłą historię. To tu stała karczma Rzym, w której 450 lat temu siepacze potężnego rodu Mniszchów zamordowali sławnego maga Jana Twardowskiego.

Dzisiaj we wsi najsłynniejsze jest obejście Kaczyńskich. W 2004r. Joanna i Wojciech wygrali konkurs o nazwie Agroliga w kategorii najlepsze polskie gospodarstwo. Nikogo więc w Mystkach nie dziwi srebrny ciągnik Lamborghini stojący na podjeździe do obory, w której wszystko sterowane przez komputer.

Z okien domu widać wysokie topole na rozległych łąkach, czworobok gospodarczych zabudowań i wyłożone brukową kostką podwórze, otoczone zadbanymi skalniakami i trawnikami. Wszystko tu ma swój porządek i miejsce.

Joanna Kaczyńska, z zawodu pielęgniarka, uczyła się zawodu hodowcy najpierw od teścia, a potem na kursach Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Wysokiem Mazowieckiem. Nocami, gdy czwórka dzieci szła spać, czytała fachowe książki. Potem odwiedzała farmy w krajach Unii Europejskiej. Z pobytu w Niemczech Kaczyńscy wrócili z przekonaniem, że nadchodzą czasy, w których będą się liczyły tylko duże, specjalistyczne gospodarstwa. Zainwestowali 800 tys. zł w nowoczesną oborę i skomputeryzowaną dojarnię. W 2004 r. z unijnych pieniędzy powiększyli stado, dokupili nowe maszyny.

Przyszłość widzieli tak: kolejne inwestycje, a z czasem milion litrów rocznie. Dziś są dużo ostrożniejsi.

- Dostaliśmy kwotę mleczną 700 tys. litrów, choć chcieliśmy 200 tysięcy więcej. Przekroczyliśmy ją tylko o 400 litrów, bo część mleka zdecydowaliśmy się zostawić na własne potrzeby. Karmimy nim nasze cielęta - przyznaje Wojciech Kaczyński. - Rynek nie jest stabilny, przepisy co roku się zmieniają. Boimy się cokolwiek planować.

Milioner bez perspektyw
Tadeusz Dmochowski wychodzi z obory, w której 150 mlecznych krów przeżuwa kolację. Drugietyle cielaków i jałówek stoi na wybiegach we wsi Brulino-Piwki. Dmochowski to największy dostawca dla Mlekovity - najpotężniejszej mleczarskiej grupy w Polsce. Koncern z Wysokiego Mazowieckiego miał w 2005 r. 1,3 mld zł przychodu, 18,3 mln zł zysku netto, a na nowe linie produkcyjne, hale i maszyny wydał 89,8 mln zł.

Mleko do Mlekovity sprzedaje 8 tysięcy rolników. Gospodarz ze wsi Brulino-Piwki należy do elitarnego grona milionerów - producentów, których kwoty mleczne są wyższe, niż milion litrów rocznie. Takich ludzi jest w Polsce ponad trzystu. Tym, którzy sprzedali mleka więcej niż wynosiły przyznane im limity, Mlekovita - podobnie jak wszystkie polskie mleczarnie - nalicza po 20 gr zaliczki na poczet unijnej kary od każdego litra nadprodukcji. Nazbierało się już tych zaliczek 15 mln zł.

W sąsiedniej mleczarni SM Piątnica rolnicy wpłacili na poczet kar 2,8 mln zł. W całej Polsce kary będzie płacić - wg szacunków Agencji Rynku Rolnego - ponad 70 tysięcy z 300 tysięcy dostawców mleka. Przekroczyli oni przyznane limity o prawie 426 tysięcy ton.

- Kary za nadprodukcję to hamulec rozwoju polskiego mleczarstwa. A mleko powinno być sztandarowym polskim produktem. W świecie nie słyniemy z samochodów ani telefonów komórkowych. Ale mamy niezatrute środowisko, świetne receptury i nowoczesne mleczarnie - wylicza Dariusz Sapiński, prezes Mlekovity.

Tadeusz Dmochowski mówi, że w planach miał powiększanie hodowli, bo zbyt na mleko jest w Polsce ogromny, a potencjał gospodarstwa duży. W ciągu ostatnich lat zainwestował ponad milion złotych w oborę, maszyny, urządzenia sanitarne i ziemię.

- Ale teraz już tylko ograniczam produkcję: sprzedaję cielne jałówki i słabsze sztuki. Dziennie zamiast 4 tys. litrów dostarczam o tysiąc mniej - mówi z rezygnacją w głosie.

Chcą nam dokopać
I nie jest w poczuciu bezsilności odosobniony. Polityczne kłótnie, roszady w rządzie i obietnice bez pokrycia skutecznie zniechęciły rolników do słuchania władzy. Najbardziej rozgoryczeni są ci, którzy w rozwój mlecznej produkcji zainwestowali najwięcej.

Jan Skwierawski kwotę mleczną ma potężną - 1,3 mln litrów. Spółka należąca do trzynastu osób, której jest większościowym udziałowcem, ma w Bartężku pod Morągiem 1000-hektarową fermę na prawie 300 krów.

- W tym roku Polska dostała z Unii do podziału dodatkową jednorazową kwotę 416 tys. ton mleka. Wydawałoby się, że powinni ją podzielić między siebie ci, którzy najwięcej inwestują i produkują najlepiej. Ale ktoś u nas wymyślił, że mogą się o nią starać tylko ci hodowcy, którzy mają kwotę mleczną do 800 tys. l. W ten sposób duzi zostali pozbawieni możliwości rozwoju gospodarstwa. Komuś w tym kraju zależy, by dokopać dobrym rolnikom - mówi bez ogródek Barbara Skwierawska, żona Jana.

- Na Litwie dozwolona produkcja mleka na mieszkańca to 458 l, u nas - 232 l. Tak popisali się nasi negocjatorzy. Dlatego, jeżeli w tym roku nie dokupię limitu 200 - 300 tys. litrów na rynku wtórnym, będę musiał zlikwidować część produkcji i zająć się bydłem mięsnym - zapowiada Jan Skwierawski.

- Unia chce otworzyć rynek kwot, aby swobodnie przepływały między krajami. Wtedy szybko nas wykończą - dowodzi Krzysztof Banach, przewodniczący rady nadzorczej SM Piątnica.

W tej mleczarni leżącej na Kurpiach - czyli w polskim centrum mlecznym - 71 proc. dostawców (firma ma ich 1700) przekroczyło swoje kwoty. - Mimo to wciąż brakuje nam mleka. Kupujemy je z innych mleczarni - przyznaje prezes Zbigniew Kalinowski.

Największe emocje budzi na wsi wysokość kar za nadprodukcję. Niewielu wierzy w zapewnienia Andrzej Leppera, że kara wyniesie tylko 36 gr na litrze (czyli kilogramie, według nomenklatury unijnej). - W Internecie znalazłam informację, że Unia ustaliła wysokość kary na 0,31 euro za litr. A to oznacza karę 1,22 zł za litr przekroczenia - mówi Joanna Kaczyńska.

Piotra Kadłubowskiego z Podlasia potrącane dotąd zaliczki kosztowały już 45 tys. zł, czyli, jak mówi, "dziesięć dobrych krów".

- Gdybym miał jeszcze dopłacić pięć razy tyle, to bym zbankrutował - narzeka Kadłubowski. - Aż się gorąco robi na samą myśl.

Przyznano nam zbyt mało
W traktacie akcesyjnym z 2003 roku Polsce przyznano 8,5 mln ton rocznie kwoty hurtowej oraz ponad 464 tys. ton kwoty bezpośredniej na własne potrzeby gospodarstw. Do tego dochodzi tzw. rezerwa restrukturyzacyjna 416 tys. ton, którą Polska uruchomi od roku 2006/2007. Przyznana kwota lokuje Polskę na 16. miejscu w Unii. Dozwolona produkcja mleka na jednego mieszkańca w Irlandii wynosi 1392 l, Danii 892 l, Holandii 689 l, na Litwie 458 l, we Francji 411 l, w Niemczech 339 l, w Austrii 338 l, a w Polsce tylko 232 l.

W 2005 r. dziewięć krajów przekroczyło przyznane limity i zapłaciło kary: Austria, Belgia, Dania, Holandia, Niemcy, Irlandia, Luksemburg, Włochy, Hiszpania. Najwięcej Niemcy 137,6 mln euro. Włosi płacą kary od 10 lat. Kwot mlecznych nie wykorzystały: Francja, Grecja, Wielka Brytania, Portugalia, Finlandia, Szwecja.


POWIĄZANE

Zmiana pozycji rolnictwa strategicznym atutem Europy!   Ponieważ Unia Europejska...

Jak pinformował na Sławomir Homaja z NSZZZ RI Solidarność, do tej pory w dopłaci...

Belgijski organ ds. zdrowia popiera nowe zasady edycji genów, inna jest opinia f...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę