aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Sprzedawali nam zepsute jedzenie?

5 stycznia 2016
Groza! Stosy przeterminowanych towarów znaleźli kontrolerzy z Sanepidu i policjanci w jednej z hurtowni niedaleko Lublina. Kawa, ciastka, cukierki, masła i sosy straciły ważność nawet rok temu! Podobnie było z keczupem, który leżał bez ładu i składu w popękanych pojemnikach wymieszany ze… środkami czystości. Jakby tego było mało, cześć żywności była przechowywana „pod chmurką” bez żadnego zabezpieczenia. Narażona na słońce, deszcz, owady i gryzonie. Na niektórych produktach została zmieniona data przydatności do spożycia.

Działalność hurtowni została wstrzymana. Sprawę wyjaśnia lubelska policja i prokuratura w Puławach.

Hurtownia mieści się w Garbowie, tuż przy trasie Lublin-Warszawa. U wjazdu kuszą wielkie bilbordy zachwalające super ceny i promocje. Wydawałoby się, że nic tylko iść i kupować pyszne jedzenie. Nic bardziej mylnego. To co znaleźli pracownicy stacji epidemiologiczno-sanitarnej zjeżyło wszystkim włosy na głowie. Zabezpieczono ogromną ilość przeterminowanego jedzenia. Pracownikom Sanepidu zajęło aż 17 stron maszynopisu żeby je spisać. Cześć z nich straciła ważność już przeszło rok temu.

– Widok był przerażający. Znaleźliśmy ślady przepakowywania i przerabiania informacji o przydatności na opakowaniach – mówi nam jedna z osób uczestniczących w kontroli. Z tego co dotychczas ustalono cały proceder wyglądał tak: przeterminowane towary były „uzdatniane”. Polegało to na zmianie daty ważności. Do tego celu pracownicy hurtowni wykorzystywali bardzo proste środki. Albo wycinali stare informacje i zastępowali je nowymi „aktualnymi". Ewentualnie wywabiali je środkami chemicznymi. Innym sposobem było przepakowywanie. Produkty były wyjmowane z oryginalnych pudełek i sprzedawane luzem, na wagę. Tak było z cukierkami, ciastkami czy orzeszkami. Te ostatnie znajdowały się np. w czekoladowych, przeterminowanych królikach. Wysypywano je ze środka i wystawiano ponownie do sprzedaży. Przeterminowany keczup, czy przyprawa do zup były przelewane do dużych pojemników, metkowane i szły na sklepowe półki.

Najbardziej jednak niepokojące było to, że na niektórych paletach zawierających podejrzaną żywność znalazły się naklejki mówiące, że pochodzą z utylizacji. Czyżby więc zamiast zostać zniszczone trafiały do sklepów a my je kupowaliśmy i jedliśmy? Skąd wobec tego brał je właściciel hurtowni? Czy w cały proceder zaangażowane są jeszcze inne firmy? Odpowiedzi na te pytania szukają śledczy.

– Teraz musimy określić skalę i czas trwania całego procederu. Sprawdzamy także, czy podejrzane towary były wprowadzane do obrotu - mówi Dariusz Lenart, prokurator Rejonowy w Puławach.

Wiadomo już, że właściciele hurtowni sprzedawali część podejrzanego towaru w swoim sklepie. Czy brali go też inni właściciele sklepów? Na to pytanie muszą odpowiedzieć śledczy.



POWIĄZANE

Już za moment rozpocznie się długo wyczekiwany gorący sezon wakacyjny. Z pomocą ...

Nieustannie pojawiają się nowe informacje o przypadkach, w których oszuści wykor...

Wiele osób posiadających rezydencję podatkową Abu Zabi, Dubaju czy innego emirat...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę