Dzieją się rzeczy niesłychane - można stracić zakład mięsny wskutek gierek opcjami walutowymi, można - jak wynika z wczorajszych doniesień - stracić nawet życie. Oto we czwartek, 1 października br. w zakładzie mięsnym "Tek Dal" w Sławie (woj. lubuskie) w wyniku strzelaniny zginęła jedna osoba - współwłaściciel firmy. Strzelał Turek do Turka (uwaga - nie chodzi o turków wielkanocnych ale prawdziwych obywateli Turcji).
O co poszło? Na razie do końca nie wiadomo. Z przecieków wynika, że mogło chodzić o porachunki między wspólnikami - poszło o rozliczenia za udziały w zakładzie mięsnym. Co wiadomo jeszcze o sprawie? Że zamordowany miał podobno rodzinę prowadzącą podobny kebabowy interes w Hiszpanii. Zakład w Sławnie pracował na potrzeby tureckich i arabskich barów kebabowych w bliższej i dalszej okolicy. Turek - wspólnik - sprawca zabójstwa został już zatrzymany w Szprotawa. Nie obyło się przy tym bez scen jak z dobrej tragikomedii - ścigający nie mogli się dogadać ze sprawcą, bowiem zatrzymany mężczyzna prawie nie mówi po polsku. Policjanci musieli szukać tłumacza z języka tureckiego. W zakładach, które znajdują się na obrzeżach Sławy pracuje kilkanaście osób. Kto teraz pokieruje zakładem w sytuacji, gdy jeden ze współwłaścicieli nie żyje a drugi pewnie baaaardzo długo się w nim nie pojawi? Można przypuszczać, że wedle wschodnich ale także naszych zwyczajów, pewnie rodzina dalej pokieruje interesem. Pytanie brzmi - tylko która?