Dochodzą do nas informacje, że Unia Europejska chce przekonać Polskę do nowej umowy handlowej Ukraina – Unia Europejska tym, że będzie istniała możliwość zablokowania importu do danego kraju członkowskiego. Ma to następować na wniosek zainteresowanego kraju i zawierać oczywiście uzasadnienie takiej blokady importu.
Jest to niepoważana propozycja, ponieważ do tej pory w każdym z Rozporządzeń Parlamentu Europejskiego i Rady, które były podstawą do bezcłowego importu towarów rolno-spożywczych z Ukrainy taki zapis był, więc to nie jest nic nowego, nic ekstra. To są polityczne mrzonki i oszukiwanie rolników.
Problemem dla Polski nie jest tylko bezcłowy import ukraińskiej żywności na nasz rynek, ale bezcłowy import na teren całej Unii Europejskiej, ponieważ te produkty wypierają nasze z innych krajów. Aż 75 % eksportu polskiej żywności trafia do krajów unijnych. Zabiegaliśmy o te rynki od lat, angażując w to ogromne środki przedsiębiorców, rolników i administracji rządowej, a dziś je tracimy. Widać to było przez ostatnie dwa lata głównie na przykładzie zbóż i cukru. Mimo embarga na zboże do Polski, ukraińskie ziarno jechało w tranzycie do niemieckich paszarni i przez niemieckie porty do innych krajów, zmniejszając w ten sposób popyt na nasze zboże. Podobną sytuację mamy z cukrem i innymi produktami. Mamy do czynienia obecnie z dużym spadkiem cen cukru, a w nadchodzącym sezonie mamy prawie 30% obniżkę cen buraków. Plantatorzy odczują ją dopiero po zbiorach, a słyszymy, że na kolejny sezon cukrownie chcą jeszcze bardziej obniżyć ceny buraków.
W naszym interesie nie jest liberalizacja handlu z Ukrainą, dlatego powinniśmy użyć wszystkich środków, żeby ona nie postępowała. Jeżeli my nie zadbamy o swoje interesy, to nikt za nas tego nie zrobi.
Marcin Wroński
Zastępca przewodniczącego
Związku Zawodowego Rolnictwa „Samoobrona”
w województwie kujawsko-pomorskim
oprac, e-red, ppr.pl