CTR_2024
TSW_XV_2025

OC w górę z powodu samochodów elektrycznych i inflacji

20 lutego 2023
OC w górę z powodu samochodów elektrycznych i inflacji

W ciągu najbliższych niecałych 10 lat ceny ubezpieczeń OC wzrosną nawet dwukrotnie. Wynika to nie tylko z prognozowanej inflacji, ale także ze zwiększania się liczby samochodów elektrycznych na polskich drogach. Pojazdy te charakteryzują się wyższymi kosztami likwidacji szkód, co prowadzi do konieczności podwyższenia średniej ceny OC wraz ze wzrostem ich udziału w rynku.

Bez wątpienia sztuczne wpływanie na rynek i zaburzanie go interwencjami regulacyjnymi może przynieść szereg negatywnych skutków. Wymuszenie szybkiego przestawienia się na samochody elektryczne, mające na celu ograniczenie emisji dwutlenku węgla, może istotnie wpłynąć na ubezpieczenia komunikacyjne. Skutkiem ubocznym będzie najprawdopodobniej znaczący wzrost kosztów. Przy obecnej sytuacji jest to dodatkowy czynnik, który negatywnie wpłynie na kieszenie Polaków – wynika z najnowszego raportu WEI pt. „Pod prąd #2. Samochody elektryczne spowodują wzrost cen ubezpieczeń OC?”.

O odpowiedź na pytanie, czy są już w ostatnich latach pewne trendy, jeśli chodzi o koszty likwidacji szkód związane z samochodami elektrycznymi, zapytany został podczas prezentacji raportu WEI Andrzej Maciążek, Wiceprezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Przedstawiciele zakładów ubezpieczeń analizują to nowe ryzyko. Obserwujemy, że udział samochodów elektrycznych dynamicznie rośnie, jednak nadal jest niewielki w porównaniu do samochodów spalinowych. To póki co nie pozwala przesądzać o wartości odszkodowań. Oczywiście, zakłady ubezpieczeń biorą pod uwagę fakt, że ze względu m.in. na konstrukcję tych aut, czy koszty części zamiennych, może wystąpić większa liczba tzw. szkód całkowitych, czyli takich, w których koszty naprawy są zbyt wysokie w stosunku do wartości rynkowej auta. Na przykład, wymiana baterii uszkodzonej w wypadku samochodu elektrycznego może stanowić kilkadziesiąt procent wartości całego auta. Koszty napraw przekładają się na składki ubezpieczeń. Póki co nie ma tu zmian. Składki są kalkulowane na podstawie indywidualnej oceny ryzyka dokonywanej przez ubezpieczycieli, podobnie jak w przypadku pojazdów spalinowych – powiedział Andrzej Maciążek.

O kwestii gaszenia pożarów samochodów elektrycznych mówił także Tomasz Wiśniewski – Fire & Explosion Investigator Expert w Crawford Polska, Prezes Polskiego Towarzystwa Ekspertów Dochodzeń Popożarowych. – Stwierdzenie, że temat związany z pożarami elektryków nie istnieje, byłoby ukrywaniem prawdy. Podobnie jak pogląd, że samochody elektryczne (BEV) są pod tym względem niebezpieczne w codziennym użytkowaniu. Nowe technologie, z którymi mamy do czynienia w obcowaniu z elektromobilnością wzbudzają emocje i każda informacja na ten temat porusza wyobraźnię. Najczęstszymi scenariuszami powstania pożaru elektryka jest: 1) EV zapala się podczas postoju (tzw. samozapłon), co może być związane z ekstremalnymi warunkami atmosferycznymi, 2); EV zapala się podczas ładowania, co może być związane z awarią akumulatora z powodu przeładowania, ale znacznie częściej wiąże się z wadliwymi lub niezabezpieczonymi stacjami ładowania, lub kablami; akumulator pojazdu elektrycznego został uszkodzony, np. w wyniku wypadku drogowego; ewentualny ponowny zapłon po uporaniu się z początkowym pożarem; czynniki zewnętrzne, takie jak podpalenie, pożary towarzyszące. Problemy, o jakich mówimy w przypadku gaszenia pożarów samochodów elektrycznych, to nie tylko kwestia sprzętowa, bo generalnie straż pożarna posiada doskonały sprzęt i wyposażenie do likwidacji różnych pożarów, natomiast utrudnieniem jest samo wyszkolenie kadry w pożarach pojazdów elektrycznych.

Najbardziej poważnym problemem i wyzwaniem jest ten moment, gdy pożar zaczyna się rozwijać wewnątrz baterii trakcyjnej – nasi strażacy nie są przeszkoleni do gaszenia takich pojazdów. Ostatnio strażacy z Piotrkowa Trybunalskiego przez ponad 5 godzin gasili pożar Tesli, zużywając do tego prawie 11 czy 12 tys. litrów wody. Głównym zadaniem w celu stłumienia pożaru EV jest obniżenie temperatury akumulatora, która wzrasta w niekontrolowany sposób. Dostęp do niego jest ograniczony, ponieważ większość akumulatorów do pojazdów elektrycznych jest uszczelniona, aby zapobiec przedostawaniu się do nich wody i pyłu oraz zapewnić ochronę przed wpływem czynników zewnętrznych. Zewnętrzne zastosowanie wody wpływa zatem tylko na widzialne płomienie, zewnętrzną powierzchnię akumulatora i otaczające go materiały, co wymaga znacznej ilości wody. Warto dodać też, że są tylko dwa kontenery, w których można skutecznie zgasić taki pożar, ale jeden jest w Warszawie, a drugi jest w Krakowie – mówił Tomasz Wiśniewski podczas premiery raportu WEI. – Ponadto pożaru pojazdu elektrycznego nie przewiduje się dziś w warunkach wewnątrz obiektu, np. w garażu podziemnym, a taki pożar jest dużo bardziej niebezpieczny, niż ten, do którego dochodzi na zewnątrz. Najbardziej newralgicznym momentem jest ładowanie pojazdu. Z pożarem samochodu na zewnątrz strażacy są w stanie sobie poradzić, choć zajmuje to bardzo dużo czasu, angażuje bardzo dużo ludzi i dużo infrastruktury pożarniczej. Jeśli zaś chodzi o pożar wewnątrz obiektu, to zagraża on innym pojazdom znajdującym się w pobliżu oraz będzie oddziaływał na konstrukcję budynku. Szkody wtórne, jakie mogą powstać w takiej sytuacji, mogą być ogromne i nie sądzę, by polisa OC była w stanie je pokryć – dodał.

Ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i zapewnienie neutralności klimatycznej to w ostatnim czasie obszary, o które szczególnie dbają przedstawiciele Unii Europejskiej. Jak podaje w swoim raporcie Warsaw Enterprise Institute, nie wszyscy są jednak świadomi tego, że przyjmowanie nowych przepisów oraz sposób ich wdrażania przynosi zazwyczaj szereg konsekwencji dla rynku. Dlatego tak ważne jest szczegółowe przygotowanie i przeanalizowanie skutków, które wiążą się z podejmowaniem interwencji regulacyjnej. Zmiany obejmą nie tylko przemysł czy podmioty gospodarcze, ale wpłyną również na codzienne funkcjonowanie każdego obywatela.

– Przestawienie się na zieloną energię, wygaszanie kopalń, inwestycje w energetykę solarną czy wiatrową to tylko niektóre z wyzwań, przed którymi stoi Europa – mówiła Katarzyna Rumiancew, główna analityczka WEI. – Jednym z celów jest redukcja emisji dwutlenku węgla przez samochody osobowe i dostawcze. W 2035 roku w całej Unii ma wejść w życie zakaz sprzedaży nowych pojazdów spalinowych, a na rynku pierwotnym będzie można nabyć jedynie auta bezemisyjne – dodała.

Zgodnie z informacjami zawartymi w raporcie WEI wspieranie elektromobilności rozpoczął też polski rząd – od połowy 2021 roku funkcjonuje program „Mój elektryk” dotujący zakup nowych samochodów elektrycznych. Nie kwestionując zasadności samej idei dbałości o środowisko, należy podkreślić, że sztuczne wpływanie na rynek i zaburzanie go państwowymi interwencjami może przynieść szereg negatywnych skutków, które nie zostały dostrzeżone. Wśród nich można wskazać chociażby wpływ na ubezpieczenia komunikacyjne, których koszt w wyniku takich działań najprawdopodobniej znacząco wzrośnie. – Przy obecnej sytuacji gospodarczej – wysokiej inflacji, rosnących cenach pracy i surowców, zerwaniu łańcuchów dostaw w konsekwencji pandemii i wojny – jest to dodatkowy czynnik, który negatywnie wpłynie na kieszenie Polaków. Tego typu zmiany powinny być wprowadzane stopniowo, następować ewolucyjnie, aby wszyscy uczestnicy rynku mogli naturalnie się do nich dostosować. W przeciwnym razie zamiast zielonej rewolucji, będziemy mieli kolejne zaburzenia sytuacji rynkowej, podwyższające koszty życia – stwierdził Piotr Palutkiewicz, wiceprezes WEI.

Poniżej główne tezy naszego raportu:

    Europejskie regulacje środowiskowe wymuszają określone działania na państwach członkowskich. Zostały określone wiążące cele, które obejmują m.in. osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. czy ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. o co najmniej 55 proc. w porównaniu z poziomami z 1990 r. 

    Restrykcyjne cele i krótki czas na ich osiągnięcie jest poddawany krytyce, również przez przedstawicieli polskiego rządu, jednak podejmowane są działania, które mają na celu promocję elektromobilności, w tym m.in. program „Mój elektryk”.

    Przed rozpoczęciem programu w czerwcu 2021 r. było w Polsce 13 119 pojazdów elektrycznych, a po pełnym roku funkcjonowania dopłat, w sierpniu 2021 r. liczba ta wzrosła do 25 549. Mając na względzie, że około 3 100 samochodów zakupiono z rządowym dofinansowaniem, to stanowią one mniej więcej 25 proc. nowych pojazdów w tym okresie.

    Przy obecnym i planowanym przez najbliższych 10 lat miksie energetycznym w Polsce, zastępowanie samochodów spalinowych elektrycznymi może nie zapewnić obniżenia emisyjności dwutlenku węgla, a wręcz go zwiększyć.

    Promowania samochodów elektrycznych nie można uznać za adekwatne czy bezsprzecznie korzystne dla środowiska, o czym pisaliśmy w raporcie „Pod prąd” w październiku 2021 roku.

    Pojazdy elektryczne charakteryzują się również wyższymi kosztami likwidacji szkód, w związku z wyższymi kosztami napraw oraz zapewnienia samochodu zastępczego. Brakuje wyspecjalizowanych zakładów, które świadczyłyby odpowiednie usługi, co wpływa na wysokie wynagrodzenia mechaników, natomiast koszty surowców wpływają również na wyższe ceny części zamiennych. Powoduje to sytuacje, w których naprawa niewielkich uszkodzeń może być nieopłacalna. Pokazuje to przykład Norwegii, gdzie wiele samochodów elektrycznych jest złomowanych, mimo że zapewne mogłyby zostać naprawione.

    Wskazane czynniki mogą istotnie wpłynąć na sytuację na rynku ubezpieczeń OC, które jest obowiązkowe dla wszystkich posiadaczy samochodów. W ostatnich latach ceny polis malały pomimo inflacji, co zapewne wynikało z konkurencji między ubezpieczycielami. Obecnie obserwowane są już początki zatrzymania spadku cen i wzrosty w niektórych grupach kierowców.

    Mając na względzie czynniki makroekonomiczne, funkcjonowanie ubezpieczycieli na granicy opłacalności czy nowe wymogi regulacyjne można się spodziewać, że podwyżki są nieuniknione i powinny być obserwowane już w najbliższym czasie. Dodatkowym czynnikiem, który może je spotęgować, jest sztuczne zwiększanie popytu na samochody elektryczne. 

    Upowszechnienie elektryków wpłynie na wzrost średniego kosztu likwidacji szkody, bowiem w ich przypadku koszt napraw i zapewnienia pojazdu zastępczego jest znacząco wyższy.

    Interwencje rządowe wpływające na popyt na samochody elektryczne, ale również ograniczenie rejestracji nowych samochodów spalinowych już za kilkanaście lat, może prowadzić do nadmiarowych wzrostów cen polis OC. Odgórne wpływanie na popyt na pojazdy elektryczne powinno przyspieszyć trend wzrostowy, przez co podwyżki mogą być bardziej odczuwalne dla kierowców.

 
 
W ciągu najbliższych niecałych 10 lat ceny ubezpieczeń OC wzrosną nawet dwukrotnie. Wynika to nie tylko z prognozowanej inflacji, ale także ze zwiększania się liczby samochodów elektrycznych na polskich drogach. Pojazdy te charakteryzują się wyższymi kosztami likwidacji szkód, co prowadzi do konieczności podwyższenia średniej ceny OC wraz ze wzrostem ich udziału w rynku.
 
 
 
Bez wątpienia sztuczne wpływanie na rynek i zaburzanie go interwencjami regulacyjnymi może przynieść szereg negatywnych skutków. Wymuszenie szybkiego przestawienia się na samochody elektryczne, mające na celu ograniczenie emisji dwutlenku węgla, może istotnie wpłynąć na ubezpieczenia komunikacyjne. Skutkiem ubocznym będzie najprawdopodobniej znaczący wzrost kosztów. Przy obecnej sytuacji jest to dodatkowy czynnik, który negatywnie wpłynie na kieszenie Polaków – wynika z najnowszego raportu WEI pt. „Pod prąd #2. Samochody elektryczne spowodują wzrost cen ubezpieczeń OC?”.

O odpowiedź na pytanie, czy są już w ostatnich latach pewne trendy, jeśli chodzi o koszty likwidacji szkód związane z samochodami elektrycznymi, zapytany został podczas prezentacji raportu WEI Andrzej Maciążek, Wiceprezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Przedstawiciele zakładów ubezpieczeń analizują to nowe ryzyko. Obserwujemy, że udział samochodów elektrycznych dynamicznie rośnie, jednak nadal jest niewielki w porównaniu do samochodów spalinowych. To póki co nie pozwala przesądzać o wartości odszkodowań. Oczywiście, zakłady ubezpieczeń biorą pod uwagę fakt, że ze względu m.in. na konstrukcję tych aut, czy koszty części zamiennych, może wystąpić większa liczba tzw. szkód całkowitych, czyli takich, w których koszty naprawy są zbyt wysokie w stosunku do wartości rynkowej auta. Na przykład, wymiana baterii uszkodzonej w wypadku samochodu elektrycznego może stanowić kilkadziesiąt procent wartości całego auta. Koszty napraw przekładają się na składki ubezpieczeń. Póki co nie ma tu zmian. Składki są kalkulowane na podstawie indywidualnej oceny ryzyka dokonywanej przez ubezpieczycieli, podobnie jak w przypadku pojazdów spalinowych – powiedział Andrzej Maciążek.

O kwestii gaszenia pożarów samochodów elektrycznych mówił także Tomasz Wiśniewski – Fire & Explosion Investigator Expert w Crawford Polska, Prezes Polskiego Towarzystwa Ekspertów Dochodzeń Popożarowych. – Stwierdzenie, że temat związany z pożarami elektryków nie istnieje, byłoby ukrywaniem prawdy. Podobnie jak pogląd, że samochody elektryczne (BEV) są pod tym względem niebezpieczne w codziennym użytkowaniu. Nowe technologie, z którymi mamy do czynienia w obcowaniu z elektromobilnością wzbudzają emocje i każda informacja na ten temat porusza wyobraźnię. Najczęstszymi scenariuszami powstania pożaru elektryka jest: 1) EV zapala się podczas postoju (tzw. samozapłon), co może być związane z ekstremalnymi warunkami atmosferycznymi, 2); EV zapala się podczas ładowania, co może być związane z awarią akumulatora z powodu przeładowania, ale znacznie częściej wiąże się z wadliwymi lub niezabezpieczonymi stacjami ładowania, lub kablami; akumulator pojazdu elektrycznego został uszkodzony, np. w wyniku wypadku drogowego; ewentualny ponowny zapłon po uporaniu się z początkowym pożarem; czynniki zewnętrzne, takie jak podpalenie, pożary towarzyszące. Problemy, o jakich mówimy w przypadku gaszenia pożarów samochodów elektrycznych, to nie tylko kwestia sprzętowa, bo generalnie straż pożarna posiada doskonały sprzęt i wyposażenie do likwidacji różnych pożarów, natomiast utrudnieniem jest samo wyszkolenie kadry w pożarach pojazdów elektrycznych. Najbardziej poważnym problemem i wyzwaniem jest ten moment, gdy pożar zaczyna się rozwijać wewnątrz baterii trakcyjnej – nasi strażacy nie są przeszkoleni do gaszenia takich pojazdów. Ostatnio strażacy z Piotrkowa Trybunalskiego przez ponad 5 godzin gasili pożar Tesli, zużywając do tego prawie 11 czy 12 tys. litrów wody. Głównym zadaniem w celu stłumienia pożaru EV jest obniżenie temperatury akumulatora, która wzrasta w niekontrolowany sposób. Dostęp do niego jest ograniczony, ponieważ większość akumulatorów do pojazdów elektrycznych jest uszczelniona, aby zapobiec przedostawaniu się do nich wody i pyłu oraz zapewnić ochronę przed wpływem czynników zewnętrznych. Zewnętrzne zastosowanie wody wpływa zatem tylko na widzialne płomienie, zewnętrzną powierzchnię akumulatora i otaczające go materiały, co wymaga znacznej ilości wody. Warto dodać też, że są tylko dwa kontenery, w których można skutecznie zgasić taki pożar, ale jeden jest w Warszawie, a drugi jest w Krakowie – mówił Tomasz Wiśniewski podczas premiery raportu WEI. – Ponadto pożaru pojazdu elektrycznego nie przewiduje się dziś w warunkach wewnątrz obiektu, np. w garażu podziemnym, a taki pożar jest dużo bardziej niebezpieczny, niż ten, do którego dochodzi na zewnątrz. Najbardziej newralgicznym momentem jest ładowanie pojazdu. Z pożarem samochodu na zewnątrz strażacy są w stanie sobie poradzić, choć zajmuje to bardzo dużo czasu, angażuje bardzo dużo ludzi i dużo infrastruktury pożarniczej. Jeśli zaś chodzi o pożar wewnątrz obiektu, to zagraża on innym pojazdom znajdującym się w pobliżu oraz będzie oddziaływał na konstrukcję budynku. Szkody wtórne, jakie mogą powstać w takiej sytuacji, mogą być ogromne i nie sądzę, by polisa OC była w stanie je pokryć – dodał.

Ograniczenie emisji gazów cieplarnianych i zapewnienie neutralności klimatycznej to w ostatnim czasie obszary, o które szczególnie dbają przedstawiciele Unii Europejskiej. Jak podaje w swoim raporcie Warsaw Enterprise Institute, nie wszyscy są jednak świadomi tego, że przyjmowanie nowych przepisów oraz sposób ich wdrażania przynosi zazwyczaj szereg konsekwencji dla rynku. Dlatego tak ważne jest szczegółowe przygotowanie i przeanalizowanie skutków, które wiążą się z podejmowaniem interwencji regulacyjnej. Zmiany obejmą nie tylko przemysł czy podmioty gospodarcze, ale wpłyną również na codzienne funkcjonowanie każdego obywatela.

Przestawienie się na zieloną energię, wygaszanie kopalń, inwestycje w energetykę solarną czy wiatrową to tylko niektóre z wyzwań, przed którymi stoi Europa – mówiła Katarzyna Rumiancew, główna analityczka WEI. – Jednym z celów jest redukcja emisji dwutlenku węgla przez samochody osobowe i dostawcze. W 2035 roku w całej Unii ma wejść w życie zakaz sprzedaży nowych pojazdów spalinowych, a na rynku pierwotnym będzie można nabyć jedynie auta bezemisyjne – dodała.

Zgodnie z informacjami zawartymi w raporcie WEI wspieranie elektromobilności rozpoczął też polski rząd – od połowy 2021 roku funkcjonuje program „Mój elektryk” dotujący zakup nowych samochodów elektrycznych. Nie kwestionując zasadności samej idei dbałości o środowisko, należy podkreślić, że sztuczne wpływanie na rynek i zaburzanie go państwowymi interwencjami może przynieść szereg negatywnych skutków, które nie zostały dostrzeżone. Wśród nich można wskazać chociażby wpływ na ubezpieczenia komunikacyjne, których koszt w wyniku takich działań najprawdopodobniej znacząco wzrośnie. – Przy obecnej sytuacji gospodarczej – wysokiej inflacji, rosnących cenach pracy i surowców, zerwaniu łańcuchów dostaw w konsekwencji pandemii i wojny – jest to dodatkowy czynnik, który negatywnie wpłynie na kieszenie Polaków. Tego typu zmiany powinny być wprowadzane stopniowo, następować ewolucyjnie, aby wszyscy uczestnicy rynku mogli naturalnie się do nich dostosować. W przeciwnym razie zamiast zielonej rewolucji, będziemy mieli kolejne zaburzenia sytuacji rynkowej, podwyższające koszty życia – stwierdził Piotr Palutkiewicz, wiceprezes WEI.

Poniżej główne tezy naszego raportu:
 
 
  • Europejskie regulacje środowiskowe wymuszają określone działania na państwach członkowskich. Zostały określone wiążące cele, które obejmują m.in. osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. czy ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. o co najmniej 55 proc. w porównaniu z poziomami z 1990 r. 
  • Restrykcyjne cele i krótki czas na ich osiągnięcie jest poddawany krytyce, również przez przedstawicieli polskiego rządu, jednak podejmowane są działania, które mają na celu promocję elektromobilności, w tym m.in. program „Mój elektryk”.
  • Przed rozpoczęciem programu w czerwcu 2021 r. było w Polsce 13 119 pojazdów elektrycznych, a po pełnym roku funkcjonowania dopłat, w sierpniu 2021 r. liczba ta wzrosła do 25 549. Mając na względzie, że około 3 100 samochodów zakupiono z rządowym dofinansowaniem, to stanowią one mniej więcej 25 proc. nowych pojazdów w tym okresie.
  • Przy obecnym i planowanym przez najbliższych 10 lat miksie energetycznym w Polsce, zastępowanie samochodów spalinowych elektrycznymi może nie zapewnić obniżenia emisyjności dwutlenku węgla, a wręcz go zwiększyć.
  • Promowania samochodów elektrycznych nie można uznać za adekwatne czy bezsprzecznie korzystne dla środowiska, o czym pisaliśmy w raporcie „Pod prąd” w październiku 2021 roku.
  • Pojazdy elektryczne charakteryzują się również wyższymi kosztami likwidacji szkód, w związku z wyższymi kosztami napraw oraz zapewnienia samochodu zastępczego. Brakuje wyspecjalizowanych zakładów, które świadczyłyby odpowiednie usługi, co wpływa na wysokie wynagrodzenia mechaników, natomiast koszty surowców wpływają również na wyższe ceny części zamiennych. Powoduje to sytuacje, w których naprawa niewielkich uszkodzeń może być nieopłacalna. Pokazuje to przykład Norwegii, gdzie wiele samochodów elektrycznych jest złomowanych, mimo że zapewne mogłyby zostać naprawione.
  • Wskazane czynniki mogą istotnie wpłynąć na sytuację na rynku ubezpieczeń OC, które jest obowiązkowe dla wszystkich posiadaczy samochodów. W ostatnich latach ceny polis malały pomimo inflacji, co zapewne wynikało z konkurencji między ubezpieczycielami. Obecnie obserwowane są już początki zatrzymania spadku cen i wzrosty w niektórych grupach kierowców.
  • Mając na względzie czynniki makroekonomiczne, funkcjonowanie ubezpieczycieli na granicy opłacalności czy nowe wymogi regulacyjne można się spodziewać, że podwyżki są nieuniknione i powinny być obserwowane już w najbliższym czasie. Dodatkowym czynnikiem, który może je spotęgować, jest sztuczne zwiększanie popytu na samochody elektryczne. 
  • Upowszechnienie elektryków wpłynie na wzrost średniego kosztu likwidacji szkody, bowiem w ich przypadku koszt napraw i zapewnienia pojazdu zastępczego jest znacząco wyższy.
  • Interwencje rządowe wpływające na popyt na samochody elektryczne, ale również ograniczenie rejestracji nowych samochodów spalinowych już za kilkanaście lat, może prowadzić do nadmiarowych wzrostów cen polis OC. Odgórne wpływanie na popyt na pojazdy elektryczne powinno przyspieszyć trend wzrostowy, przez co podwyżki mogą być bardziej odczuwalne dla kierowców.

źródło: WEI


POWIĄZANE

Już ponad 38% dorosłych Polaków słyszało o tym, że ktoś został oszukany podczas ...

W dn. 25.11 br. odbyło się posiedzenie grupy roboczej „Wołowina i cielęcina” Cop...

W Busan w Korei Południowej zakończyła się 5. runda negocjacji w sprawie globaln...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę