fot. e-mk, ppr.pl
W kalendarzu pojawiła się uroczysta data – Dzień Polskiej Żywności. W teorii powinien być to moment radości i dumy. Powód, by cieszyć się sukcesami polskich rolników, chwalić nasze tradycje kulinarne i doceniać fakt, że Polska należy do największych eksporterów żywności w Europie.
Ale czy naprawdę mieliśmy co świętować?
Coraz więcej faktów wskazuje, że to święto było raczej gorzkim przypomnieniem, że przyszłość polskiej żywności rysuje się w dramatycznie czarnych barwach.
Ponad 25% gospodarstw na skraju bankructwa
Dziś statystyki są bezlitosne. Ponad jedna czwarta polskich gospodarstw rolnych stoi na granicy bankructwa. Zadłużenia, rosnące koszty produkcji, niskie ceny skupu i brak realnego wsparcia ze strony państwa powodują, że tysiące rodzin zastanawia się, czy w ogóle jest sens dalej produkować.
Eksport załamał się – straciliśmy 10 miliardów złotych
Pierwsze półrocze 2024 roku przyniosło druzgocące dane: eksport polskiej żywności do Unii Europejskiej spadł o ponad 10 miliardów złotych, a głównym rynkiem, który odwrócił się od naszych produktów, były Niemcy. To nie tylko dramat rolników, ale i całej gospodarki – bo żywność była dotąd jedną z najsilniejszych marek polskiego eksportu.
Mercosur – gwóźdź do trumny europejskiego rolnictwa
W tle majaczy widmo umowy handlowej z Mercosur. Jej wejście w życie może dobić nie tylko polskie, ale i europejskie rolnictwo. Zderzenie rodzinnych gospodarstw z gigantami z Ameryki Południowej, produkującymi żywność w zupełnie innych warunkach, bez unijnych wymagań środowiskowych, skończy się katastrofą.
Otwarcie granic dla Ukrainy – konkurencja bez zasad
Kolejny cios to niekontrolowany napływ ukraińskiej żywności, która zalewa polski rynek. Produkowana przy znacznie niższych kosztach, trafia do odbiorców bez względu na jakość czy warunki pracy. Skutek? Upadek kolejnych rodzinnych gospodarstw, które nie są w stanie konkurować na tak nierównych zasadach.
Wyprzedaż ziemi i dyktat koncernów
Wszystko wskazuje na to, że w perspektywie kilku lat dojdzie do masowej wyprzedaży polskiej ziemi obcemu kapitałowi. To właśnie zagraniczne fundusze i korporacje będą decydować, czy na tej ziemi powstanie żywność – i jaka. Każdy rząd, niezależnie od barw politycznych, znajdzie się na krótkim łańcuchu wielkich koncernów, a polski rolnik zostanie sprowadzony do roli taniego pracownika na własnej ziemi.
Trzy dekady zaniedbań
Nie można też udawać, że problemy pojawiły się nagle. Żaden rząd po 1989 roku nie zadbał właściwie o dochodowość polskich gospodarstw. Każdy – bez wyjątku – przyłożył rękę do tego, że dziś rolnictwo stoi nad przepaścią. Jedni lekceważyli, inni sprzedawali rynki zbytu, kolejni zasłaniali się unijnymi przepisami. Efekt jest ten sam: dramat rolników i zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego Polski.
Urzędnicza nadgorliwość – zamiast wsparcia - egzekucja
Rolnicy od lat powtarzają: urzędnicy i służby weterynaryjne w Polsce działają jak egzekutorzy. Kontrole, kary, biurokracja i restrykcje – często bardziej surowe niż wymaga tego samo prawo unijne. To nie wsparcie, lecz systemowa udręka, która od ponad 30 lat wykańcza producentów zamiast im pomagać.
Czy na polskim stole zabraknie polskiego chleba?
Jeżeli te tendencje się utrzymają, spełni się najczarniejszy scenariusz. Na polskim stole zabraknie polskiego chleba od polskiego rolnika.
A przecież – jak mówił niedawno Prezydent RP Karol Nawrocki – to właśnie chleb wypiekany z polskiego zboża, od polskiego gospodarza, jest symbolem naszej tożsamości. Tego chce zdecydowana większość społeczeństwa.
Zamiast świętowania – gorzka refleksja
Wczorajszy Dzień Polskiej Żywności był raczej momentem zadumy niż świętowania. Święto smakuje gorzko, bo uświadamia, że bez radykalnej zmiany polityki rolnej, bez ochrony rynku i bez realnego wsparcia dla polskiego rolnika – za kilka lat polska żywność stanie się jedynie wspomnieniem, a nasz stół – polem do popisu dla globalnych korporacji.
oprac, Marek Kozak ppr.pl