aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Prawo do kosza

24 czerwca 2004

Blady strach padł na grzybiarzy, którzy dowiedzieli się właśnie, że z prawdziwkami i kurkami muszą szukać naukowca. Z kolei hodowcy drobiu przygotowują się do znakowania jaj.

Ryszard Wiktorowski z Niedoradza zbiera grzyby od ponad 40 lat. Wczoraj na trasie Zielona Góra - Nowa Sól sprzedawał czerwone i siwe kozaki oraz podgrzybki. Utarg nie był rewelacyjny, ale zawsze podratował domowy budżet. Wstaję o godz. 5.00, czasami 4.30, żeby coś znaleźć - opowiada.
Skoro świt zrywa się także jego sąsiad Zdzisław Kostrzewa. Wczoraj chwalił się kobiałką kurek. Ciężko tyle nazbierać, konkurencja w lesie jest duża - mówi. - Ludzie nie mają z czego żyć, to zbierają co się da - grzyby, jagody.

Grzyby znają od dziecka

W 2002 roku minister zdrowia zarządził, że sprzedawane świeże lub suszone grzyby, muszą mieć specjalny atest. Dokument wystawia fachowiec z tytułem grzyboznawcy lub klasyfikatora grzybów. Trzeba go szukać w sanepidach lub firmach zajmujących się przetwórstwem grzybów na duża skalę.
Grzyby należy przynieść w jednym gatunku i w jednej postaci, a w przypadku suszonych - w podwójnym, papierowym worku - poucza rzecznik powiatowego sanepidu w Zielonej Górze Joanna Kopaczel-Adamczewska. - Sprawdzenie kilograma świeżych kosztuje 12 zł, suszonych - 32 zł. Jeśli ktoś nie ma atestu, może być ukarany mandatem od 50 do 500 zł.
- Atest? A co, ja się na grzybach nie znam - śmieje się R. Wiktorowski, gdy pytamy, czy wie o przepisach.
- Pierwszy raz słyszę!? - dziwi się Z. Kostrzewa.
- Drobni zbieracze nie przychodzą po atest - mówi kierownik oddziału badania żywności w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemio-logicznej w Gorzowie Wlkp. Grażyna Matuszkiewicz. I przyznaje, że przepis jest kłopotliwy, bo grzyboznawców jest niewielu, więc nie ma komu kontrolować zbieraczy. A kupujący grzyby od przydrożnych sprzedawców, robią to na własne ryzyko.

Znakować, czy nie?

Jan Król z Ciosańca ma nie lada kłopot. W "Informatorze drobiarskim” wyczytał, że zgodnie z unijnymi normami, jaja mają być znakowane. Mój znajomy ma ogromną fermę - mówi. - Ponieważ eksportuje jaja do krajów Unii, musiał kupić za 20 tys. zł specjalne urządzenie do znakowania jaj.
Ale J. Król ma tylko 2 tys. niosek, a jaja sprzedaje sam na targowiskach. Jest drobnym producentem, które nie ma pieniędzy na drukarkę. Podobno nasze państwo poprosiło o kilkuletni okres karencji przy wprowadzaniu tego przepisu - mówi z nadzieją.
Prawnicy Wojewódzkiej Inspekcji Handlowej w Gorzowie uspokajają, że nie ma obowiązku pieczętowania każdego jajka.  Jajka sprzedawane luzem muszą mieć określoną cenę za sztukę. Natomiast pakowane w kartony od sześciu sztuk i więcej muszą mieć na opakowaniu informację o producencie oraz kod kreskowy - tłumaczy Jarosław Solarski. Być może nowe przepisy wejdą w życie na początku przyszłego roku, ale raczej nie będzie trzeba pieczętować każdego jajka osobno.


POWIĄZANE

Od 10 lutego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa będzie przyjmował...

Około 92,6 tys. ton żywności o wartości ponad 265 mln zł trafi w tym roku do org...

Sytuacja na unijnym rynku rolnym nadal jest krytyczna. Potrzeba środków łagodząc...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę