Nic nie zastąpi nitrytu bo nie ma lepszego środka peklującego i chroniącego przed zatruciem groźnymi bakteriami. Przetwórcy denerwują się jednak, że podawane przez Światową Organizację Zdrowia ogólnikowe informacje o szkodliwości nadmiaru azotanów i azotynów niczego nowego nie wnoszą, a szkodzą wielu branżom.
Stosowany od lat w przetwórstwie mięsa nitryt, a szczególnie azotyn sodu nadaje wyrobom odpowiedni kolor, smak i co – najważniejsze- chroni przed niebezpiecznymi drobnoustrojami
Od lat też wiadomo, że nadmiar azotanów i azotynów w żywności może być niebezpieczny dla ludzi. Ich stosowanie określają więc ścisłe normy. W Unii dopuszcza się użycie 150 mg nitrytu na 1 kg mięsa. Trzy razy więcej niż w polskich normach przed wejściem do Wspólnoty. Nasi producenci wędlin zapewniają, że do norm europejskich nawet się nie zbliżamy.
Zbigniew Nowak prezes St. Rzeźn i Wędl RP: Nic się nie zmieniło w polskim rzeźnictwie. Nadal stosujemy te same ilości azotanów i azotynów. I są niższe niż europejskie.
Nasi producenci nie potrafią zrozumieć dlaczego Światowa Organizacja Zdrowia ostatnio coraz częściej przypomina o szkodliwości nadmiaru azotynów. Być może łamane są przepisy, ale nikt tego oficjalnie nie podaje.
Takie informacje, zdaniem producentów, szkodzą wielu branżom, bo środki te stosują także mleczarnie i producenci wód pitnych. - To są informacje, które WHO od jakiegos czasu powtarza systematycznie po to tylko żeby zwrócic na siebie uwagę – uważa Witold Choiński ze Związku Polskie Mięso
Prof. Wojtoń, autorytet w sprawie azotanów i azotynów potwierdza, że badania nie wykazują w polskich wyrobach mięsnych nadmiaru związków azotu.