Ratusz walczy z komarami i meszkami. Choć w tym roku uciążliwych owadów jest mniej, już wydał na ich tępienie 90 tys. zł.
Pierwszy oprysk na larwy robiliśmy w kwietniu - mówi Wojciech Górski z wydziału zarządzania kryzysowego Urzędu Miasta w Bydgoszczy. - W tym roku pogoda nam sprzyja, bo po długiej zimie i gorącym początku lata owadów było mniej niż w ubiegłych latach. Poza tym opryski robimy już od trzech lat i owadów jest rzeczywiście mniej.
W lipcu rozpoczęły się kolejne opryski, tym razem na dorosłe osobniki. Ekipa walcząca z meszkami oczyściła parki Witosa i Jana Kazimierza, okolice Kanału Bydgoskiego, Centrum Onkologii i Różopole oraz kompleks pałacowy w Ostromecku. W poniedziałek pracownicy firmy Dertox, wykonującej usługi na zlecenie ratusza, pojawili się w okolicy Centrum Edukacji Ekologicznej w Myślęcinku.
- Pracujemy rano lub wieczorem, kiedy temperatura jest niższa, wtedy oprysk skuteczniej działa - wyjaśnia Marcin Czaja, szef Dertoksu. - Poza tym dostosowujemy się też do aktywności bydgoszczan. Wprawdzie środek, jakiego używamy, nie szkodzi ludziom, ale nie chcemy psuć wieczornych spacerów. Kiedy zaczynamy oprysk, tworzy się mgławica, jej kropelki przylepiają się do roślin, w których żyją meszki i komary. Kiedy nie pada deszcz, trucizna działa przynajmniej trzy tygodnie - zapewnia.
Wydziałowi zarządzania kryzysowego zależało, by opryski wykonywała firma z Bydgoszczy, bo w niektórych miejscach, gdzie owadów jest więcej, oprysk trzeba powtórzyć.