aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Ekologiczne przedsięwzięcia w puszczy amazońskiej

27 stycznia 2009
Płuca świata kurczą się, pomimo wysiłku ekologów nie udało się powstrzymać niszczenia amazońskiej przyrody. Brazylijscy naukowcy na podstawie analizy zdjęć satelitarnych stwierdzili, że już w 2002 roku bezpowrotnie z powierzchni ziemi zniknęło dwadzieścia pięć i pół tysiąca kilometrów kwadratowych lasu (obszar wielkości Belgii). Nie powstrzymaliśmy niszczenia środowiska naturalnego - choć już kilkanaście lat temu na Szczycie Ziemi w Rio de Janeiro poszczególne kraje zgłaszały różne i liczne pomysły ratowania dzikiej przyrody. Selektywna gospodarka leśna, polegająca na wycinaniu starych drzew bez całkowitego trzebienia lasu, okazała się zbyt kosztowna i nieskuteczna.

BBC informuje, iż światowa gospodarka traci więcej pieniędzy na znikaniu lasów niż na obecnym kryzysie bankowym - wynika ze zleconych przez Unię Europejską badań. Suma mieści się w przedziale od 2 aż do 5 biliardów dolarów. Co gorsza, straty nie tylko są większe od krachu na rynku finansowym, ale powtarzają się każdego roku.
Zapewne nie o takim rozwoju wypadków myślał już kilkanaście lat temu Chico Mendes, założyciel narodowego stowarzyszenia wolnych rolników broniących lasów deszczowych jako swego miejsca gospodarczego wykorzystania bez niszczenia istotnych wartości posiadanych przez te lasy. Jednoczył on wokół siebie grupę zbieraczy kauczuku i próbował powstrzymać hodowców bydła przed wycinaniem kolejnych połaci lasu pod pastwiska w zachodniej Amazonii. Zginął w 1988 roku z ręki jednego z hodowców, któremu przysporzył swą działalnością wielu kłopotów. Obwołano go pierwszym "ekomęczennikiem".

W myśl ideologii Mendes'a uruchomiono mnóstwo przyjaznych lasom przedsięwzięć, jak np. Amazon Life. Firma zajęła się handlem wyrobami z "ekologicznej skóry", czyli bawełną nasączoną lateksem otrzymywanym z dziko rosnących drzew kauczukowych. Materiał - mocny i sprężysty - świetnie nadawał się między innymi na modne kurtki, spodnie i torby. Okazało się jednak, że nie jest łatwo połączyć siły ekologów, działaczy politycznych i wpływowych przedsiębiorców, by znaleźć skuteczny sposób na ocalenie od zagłady środowiska naturalnego Amazonii. Nie powiodły się zatem plany, by na tym pomyśle skorzystała nie tylko przyroda, lecz także ludzie, między innymi mieszkańcy okolicznych wiosek i osad położonych w dżungli, a zatrudnieni na przykład przy przetwarzaniu kauczuku. Chodziło o to, by zarabiali oni nie niszcząc środowiska naturalnego - w myśl starej maksymy: "Postępujcie rozważnie, a niewyobrażalne bogactwa staną się waszym udziałem. Baczcie jednak, by korzystać z nich mądrze i ostrożnie, jak dobry pasterz, który nawet strzygąc owce nie czyni im krzywdy". Zgodnie z tym założeniem największy na świecie las tropikalny dorzecza Amazonii nie byłby nietykalnym "sanktuarium wzniesionym na cześć przyrody", lecz "ogromnym żywym sklepem", który czerpałby więcej finansowych korzyści z chronienia rosnących w nim roślin niż z ich wycinania. Bujny las o wielu piętrach, z niezliczoną liczbą gatunków, dostarczałby przemysłowi środków do produkcji ziół, olejków, perfum.
Rezultat: mimo że Brazylijczycy podjęli wiele ekologicznych inicjatyw, dziś pozyskują z Amazonii znacznie mniej owoców leśnych, orzechów czy olejków niż pół wieku temu.
Zniechęciły się nawet firmy, które nie były bezpośrednio uzależnione od dostaw brazylijskich partnerów. Przez pewien czas koncerny farmaceutyczne fascynowały się leczniczym wykorzystaniem roślin, używanych od wieków przez szamanów. Okazało się jednak, że uzyskanie skutecznych tabletek czy mieszanek ziół pochłania zbyt dużo czasu i pieniędzy. Znacznie łatwiejszym sposobem badania zastosowań roślin jest symulacja komputerowa w laboratorium, nie wymagająca organizowania wypraw do amazońskiej głuszy.
Może i w ich lasach tropikalnych ukryte są biliony dolarów, ale jak na razie niewielu firmom udało się pozyskać choćby niewielką część tych pieniędzy.
Pod koniec lat 90. John Forgach, ówczesny dyrektor Chase Manhattan Bank, uruchomił projekt A2R, który miał skłonić inwestorów do tworzenia spółek związanych z branżą ekologiczną. - Moja działalność nie ma wcale na celu ratowania przyrody. Chcę po prostu zarabiać na ekologii pieniądze - deklarował Forgach. Z pomocą Banku Światowego i innych kredytodawców zaczął szukać na całym świecie firm potrzebujących dofinansowania, których działalność związana jest ze środowiskiem naturalnym. Wspierał takie inicjatywy jak ekoturystyka, rolnictwo ekologiczne czy planowa gospodarka drzewna. W niedługim czasie Forgach obracał majątkiem wartości 27 milionów dolarów i mówił o możliwości powiększenia go do pół miliarda. Jednak gdy w wyniku niekorzystnej koniunktury splajtowało kilka jego firm, wierzyciele - jak to określił Forgach - odłączyli zasilanie. Wierzę, że można prowadzić opłacalną gospodarkę leśną bez naruszania równowagi ekologicznej. Ale to jest biznes na lepsze czasy - mówił Forgach.
Najważniejsze pytanie, jakie powinni sobie zadać ekoprzedsiębiorcy, brzmi: czy na ochronie przyrody powinno się zarabiać. Np. Pirelli wypuścił na rynek serię opon Xapuri, wyprodukowanych na bazie kauczuku z lasów tropikalnych Acre. Wprawdzie włoski koncern stracił na tym przedsięwzięciu sporo pieniędzy, ale zyskał społeczne uznanie, bo pomógł lokalnym producentom lateksu, borykającym się z widmem bankructwa. Stosowanie praw rynku w oderwaniu od lokalnych realiów podsyca tylko płonne nadzieje. Ratowanie dzikiej przyrody to wysiłek, który trzeba podjąć dla dobra wszystkich. Musi mu jednak towarzyszyć powszechne poparcie i współdziałanie.

POWIĄZANE

Nieustannie pojawiają się nowe informacje o przypadkach, w których oszuści wykor...

Już za moment rozpocznie się długo wyczekiwany gorący sezon wakacyjny. Z pomocą ...

Wiele osób posiadających rezydencję podatkową Abu Zabi, Dubaju czy innego emirat...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę