aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Uniwersytet Warszawski walczy ze ściąganiem

22 stycznia 2004

Czterech studentów ekonomii przyłapanych na ściąganiu podczas egzaminu stanie przed uczelnianą komisją dyscyplinarną. Mogą nawet wylecieć z uczelni. Czterech innych upomni rektor.

"Zero tolerancji dla ściągania" - pod takim hasłem Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego od ponad roku prowadzi akcję przeciwko zrzynaniu na egzaminach. - Chcemy, by ściąganie przestało wreszcie uchodzić za coś normalnego, wręcz chlubnego, a tak właśnie jest postrzegane w Polsce - mówi prof. Marian Wiśniewski, dziekan, który wymyślił akcję.

Informują o niej ulotki rozwieszone na wydziale, strona internetowa wydziału, mówią też o tym wykładowcy na długo przed sesją. Ci, którzy zostaną złapani, nie mogą liczyć na pobłażliwość.

Przekonało się o tym ośmiu studentów różnych lat przyłapanych na ściąganiu podczas sesji letniej. Nie dość, że zostali wyrzucani z egzaminu z dwóją, to jeszcze ich sprawy trafiły do uczelnianej Komisji Dyscyplinarnej dla Studentów. Nigdy wcześniej nie potraktowano ściągających tak ostro. Sprawa jest więc precedensowa.

- Zdecydowaliśmy, że czterech studentów lada dzień stanie przed komisją. Za ściąganie grozi im kara od upomnienia, poprzez naganę, aż po usunięcie z uczelni - wyjaśnia dr Ewa Gruza, przewodnicząca komisji. - Cztery pozostałe osoby postanowiliśmy ukarać upomnieniem rektora z wpisaniem tego do akt. Ich przewinienie było łagodniejsze, bo np. znaleziono pod ich ławką książkę, której nie powinni mieć na egzaminie, ale nie przyłapano ich na korzystaniu z niej.

Po wydziale ekonomii krąży wiele plotek co do losów owej ósemki - walka ze ściąganiem budzi emocje. Wielu studentów ją popiera - chcą mieć równe szanse w ocenianiu ich wiedzy. - Ale ludzie jak ściągali, tak ściągają. Co najwyżej bardziej się przy tym denerwują - uważa Adam z IV roku. Zarówno on, jak i jego koledzy twierdzą też, że problem leży nie tyle w studentach, co w wykładowcach. - Gdyby wymagania egzaminacyjne były jasne, nie opłacałoby się ściągać. Bo lepiej się nauczyć, niż ryzykować - tłumaczy Adam. - Ale gdy wykładowca daje nam skrypt, mówiąc: "większości z tego nie będzie na egzaminie", ale nie precyzuje, co będzie, musimy się uczyć całości. Tylko po co? Podanie jasnych kryteriów uzdrowiłoby sytuację.

Potwierdza to dziekan Wiśniewski, inicjator akcji. - Po stronie wykładowców jest mniej entuzjazmu dla tej akcji niż po stronie studentów - mówi. - Wykładowcy muszą się mocniej przyłożyć do egzaminów, sformułować jasne kryteria. A jeśli część osób obleje, zastanowić się, dlaczego tak się stało. Uważam jednak, że takie nastawienie zaczyna się powoli zmieniać.


POWIĄZANE

W jaki sposób witamina D chroni przed najpowszechniejszymi chorobami i jednocześ...

Kolejne wchodzące w skład grupy spółek DANONE w Polsce podmioty już w 2024 roku ...

Czyli dlaczego warto spożywać warzywa, owoce i soki? Większość ekspertów ds. żyw...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę